Skalpel i biust. Operacyjne powiększanie piersi
MICHAŁ CHOJNACKI • dawno temuXX wiek przyniósł tendencję do zwracania często nadmiernej uwagi na fizyczność. Przyniósł również możliwości ingerowania w tę fizyczność za pomocą zdobyczy medycyny i techniki. Wiedza ta szybko rozrosła się do rozmiarów całego działu medycyny – medycyny estetycznej. Jeszcze długo jej wiodącą gałęzią będzie chirurgia kosmetyczna, a symbolem – operacje plastyczne piersi, a w szczególności ich powiększanie.
Dla biologów piersi są zmodyfikowanymi przez miliony lat ewolucji gruczołami potowymi, zdolnymi do wytwarzania mleka dla młodych ssaków. W stosunku do gatunku ludzkiego to tłumaczenie byłoby niewystarczające, a według niektórych wręcz obraźliwe. Prawdopodobnie wraz z przyjęciem przez naszych przodków postawy wyprostowanej stały się one obiektem, zwierzęcego jeszcze wtedy, pożądania płci przeciwnej. Wraz z rozwojem cywilizacji nabierały one coraz bardziej wyszukanego znaczenia jako jeden z symboli kobiecości, i to nie tylko w jej seksualnym i macierzyńskim aspekcie – stały się elementem kultury.
Operacje te wykonuje się z dwóch powodów. Pierwszym wskazaniem jest potrzeba rekonstrukcji po operacjach onkologicznych, urazach czy też w przypadku rozwojowych zniekształceń. Drugą grupą są operacje wykonywane ze względów typowo kosmetycznych, choć niektórzy twierdzą, że głównie psychologicznych. Na świecie 70% wykonywanych operacji stanowi ta druga grupa i to ona wzbudza najwięcej wątpliwości i jest tematem burzliwych dyskusji.
Historia metod powiększania piersi sięga końca XIX wieku, kiedy czeski chirurg Vincenz Czerny użył do zwiększenia objętości biustu własnej tkanki tłuszczowej pacjentki. Od tej pory następowały liczne próby tego typu zabiegów różniące się głównie wykorzystywanym materiałem. Patrząc na przegląd substancji – począwszy od parafiny, przez kość słoniową, na gumie arabskiej skończywszy – można sobie wyobrazić katastrofalne efekty tych zabiegów. Ostatnimi próbami tego typu „wypełnień” były stosowane w latach 50. bezpośrednie iniekcje żelu silikonowego. Efekty tych praktyk, którym w USA poddało się ok. 50 tysięcy kobiet, były często tragiczne. Odczyny tkanek na długotrwały kontakt z obcą substancją owocowały zapalnymi guzami i bliznowaceniem. Deformacje piersi i dolegliwości bólowe bywały nawet tak poważne, że jedynym ratunkiem była mastektomia.
Rewolucyjnym wynalazkiem otwierającym drogę nie tylko chirurgii kosmetycznej, ale i rekonstrukcyjnej było wynalezienie na początku lat 60. wszczepów wypełnianych cieczą – solą fizjologiczną we Francji i silikonem w USA. Oba typy z modyfikacjami dotyczącymi technologii wykonania i wskazań są stosowane do dziś. Wykorzystywane przez pewien czas implanty z olejem sojowym ze względu na duże ryzyko infekcji w przypadku nieszczelności nie są w zasadzie już używane.
Najwięcej wątpliwości budziły i budzą zapewne wszczepy silikonowe. Składają się one z twardszej „gumowej” powłoki i żelowego wypełnienia. One też najbardziej ewoluowały na przestrzeni lat. Początkowo miały grubą torebkę dodatkowo pokrytą tworzywem mającym za zadanie pobudzać włóknienie tkanek w celu trwalszego ich umocowania. Zarówno efekt kosmetyczny, jak i „naśladowanie natury” pozostawiały wiele do życzenia. Dlatego też w następnej dekadzie zmniejszono znacznie grubość torebki, co zaowocowało jednak podatnością na uszkodzenia i wydostawanie się zawartości. W latach 80. zaczęto stosować powłoki wielowarstwowe i to okazało się najlepszym kompromisem między „naturalnością” a wytrzymałością. Kolejne innowacje dotyczyły nowych materiałów obudowy i konsystencji żelu silikonowego, aż do tzw. gummie bears, które jakoby miały kompletnie likwidować możliwość uwolnienia zawartości do tkanek i zachowywać najdłużej swój pierwotny, choć może nie do końca naturalny kształt. Implanty wypełniane solą fizjologiczną składają się również z opartej na silikonie powłoki, dodatkowo z „wentylem”, przez który dopiero po umieszczeniu w ciele wpompowywany jest roztwór soli. Które z nich są lepsze? Oba mają swoje zalety i wady.
Sól fizjologiczna w przypadku uszkodzenia powłoki jest po prostu wchłaniana przez tkanki i jedynym efektem jest utrata kształtu piersi. Ze względu na konsystencję roztworu defekt ten postępuje znacznie szybciej i zwykle jest większy niż w przypadku pęknięcia protezy silikonowej. Niestety w przypadku tego typu protez największym problemem jest kosmetyka (a to jest przecież priorytetem w takich operacjach) – wygląd, zachowanie i konsystencja. Protezy te częściej dają wrażenie nienaturalnego falowania i marszczenia piersi i mogą być nie tylko wyczuwalne, ale wręcz widoczne pod skórą. Dlatego są polecane kobietom z obfitą tkanką gruczołu, aby zwiększyć możliwość ich „ukrycia”. Ponieważ wprowadzane są w postaci pustej, zabieg nieco mniej uszkadza tkanki, a przede wszystkim wymaga mniejszych cięć i w efekcie pozostawia mniejsze blizny. Pewna swoboda objętości napełnienia pozwala na korekty symetrii piersi, jak również stopniowe rozprężanie tkanek do pożądanej wielkości.
Protezy silikonowe natomiast mają tendencje do otaczania się grubą włóknistą torebką, szczególnie w przypadku uszkodzenia powłoki. Odczyny na żel silikonowy mogą prowadzić do twardnienia tkanek, a nawet do poważnych zniekształceń piersi. Ponadto szczególnie przy dużych implantach należy się liczyć z odpowiednio większą blizną pooperacyjną i niemożnością zastosowania technik endoskopowych. Natomiast znacznie lepiej wypada ten typ pod względem zarówno wyglądu, jak i naturalności w zachowaniu i dotyku. W latach 80. protezy silikonowe podejrzewano o wywoływanie całej gamy schorzeń – od stwardnienia rozsianego po nowotwory, co doprowadziło do wycofania ich z rynku w USA w 1992 roku. Prowadzone przez ten czas badania nie potwierdziły tych przypuszczeń i w 2006 roku ponownie zaczęły być stosowane w Stanach. Ponadto w obu przypadkach zaczęto stosować materiały i procedury operacyjne minimalizujące ryzyko nagłych uszkodzeń protez.
Zależnie od rodzaju implantu, warunków anatomicznych i docelowego efektu stosuje się różne cięcia. Cięcie podpiersiowe daje najszerszy dostęp, dlatego jest stosowane do większych protez silikonowych. Blizna ukryta jest w naturalnym fałdzie pod piersią, może jednak być widoczna w przypadku, kiedy tkanki gruczołu jest niewiele lub gdy efekt końcowy jest bardzo obfity, nadmiernie okrągły i wypycha ten fragment na zewnątrz. Cięcie wokół brodawki na jej naturalnej granicy daje łatwość ukrycia blizny, możliwe jest również jednoczesne uniesienie piersi (wyniki takich operacji pozostawiają jednak wiele do życzenia). Wadą natomiast jest większa niż w innych metodach liczba zaburzeń czucia brodawki aż do zupełnego jego zniesienia i pewien limit wielkości implantu. Cięcie pachowe jest zwykle nieduże, a pozostawiona blizna jest dobrze ukryta poza piersią. Drugą stroną medalu jest ograniczenie tej techniki do protez napełnianych solą fizjologiczną i niewielkich rozmiarów silikonowych, jak również większe niż w innych metodach problemy z uzyskaniem symetrii. Rzadziej stosowane są techniki endoskopowe wykonywane z dostępu przez okolicę pępka lub jednocześnie z plastyką brzucha. Mają tego samego rodzaju plusy i minusy co operacje w okolicy pachy, z tym że chociaż dają minimalne blizny, poważnie redukują możliwość wymodelowania i wielkości protezy.
Różne również mogą być miejsca ułożenia implantów. Najbardziej zbliżone do naturalnego efekty daje położenie między gruczołem a mięśniami piersiowymi, pod warunkiem jednak że ilość tkanki miękkiej nad implantem jest dostatecznie duża, by ukryć jego kontury. Ta pozycja niesie również ze sobą nieco większą podatność na uszkodzenia i na włóknienie. Można też umieścić protezę pod mięśniami klatki piersiowej — całkowicie lub znacznie częściej — pod mięśniem piersiowym większym. Górna część jest stabilizowana przez mięsień, dolna natomiast jest naturalnie zaokrąglona i rozprężona. Istnieją również modyfikacje tych metod, są jednak rzadziej stosowane bądź zarezerwowane do szczególnych przypadków.
W jaki sposób dobiera się implanty? Nie wystarczy tylko podać oczekiwany rozmiar miseczki, bo przecież każda sylwetka i każdy biust jest inny. Najlepszym rozwiązaniem jest wybranie zdjęcia przed i po zabiegu według własnych oczekiwań (tego typu katalogi powinny znajdować się w każdej klinice chirurgii estetycznej). Najlepszą drogę do pożądanego efektu wybiera chirurg, często z pomocą programu komputerowego. Oprócz objętości dobierana jest powierzchnia, profil implantu (wysoki – dla piersi płaskich, niski – dla spiczastych) i jego kształt – anatomiczny bądź okrągły. I tu mała pułapka – pierwsze z nich (rozszerzające się ku dołowi) zachowują ten stały kształt niezależnie od pozycji ciała, co z naturalnością ma raczej niewiele wspólnego. Okrągłe natomiast dosyć dobrze naśladują naturę, zmieniając kształt przy poruszaniu. Ważna jest również ocena wyjściowej ilości tkanki gruczołowej i tłuszczowej. Na podstawie wszystkich tych parametrów wybiera się metodę operacji.
Jakim ryzykiem obarczone są te zabiegi? Na pewno takim, jakim każde znieczulenie ogólne. Ryzyko wczesnych powikłań również zbliżone jest do innych operacji chirurgicznych – krwawienia, zakażenia, utrudnione gojenie rany. Pamiętajmy, że wszczepiane jest ciało obce, co zawsze niesie ze sobą większe ryzyko infekcji mimo jałowości zabiegu. Późne powikłania związane są z nieprawidłowościami protezy, jej ułożenia czy też reakcji tkanek na sztuczny materiał. Są różnorodne: od delikatnej asymetrii, przez wyczuwalność i widoczność zarysów protezy, twardnienie, aż do tworzenia grubych zwłóknień deformujących poważnie pierś. Ze względu na coraz lepsze materiały rzadko na szczęście spotyka się przewlekłe, rozległe stany zapalne i odczyny martwicze. Częściej natomiast zdarzają się inne kłopotliwe dolegliwości. Nawet do 17% kobiet skarży się na bóle i uczucie obrzmienia biustu, a do 10% na różnego stopnia zaburzenia w obrębie piersi i sutka.
Implanty same w sobie nie są przeciwwskazaniem do karmienia piersią, jednak mogą ze względu na wyżej wspomniane problemy je utrudniać lub niekiedy uniemożliwiać – obserwowane są przypadki zaniku tkanki gruczołowej po takich zabiegach. Badania nie wykazały istotnych różnic w zapadalności na nowotwory piersi między kobietami z implantami i bez nich. Okazało się wręcz, że u kobiet po operacjach nowotwory są wykrywane we wcześniejszych stadiach, i to często zwykłym samodzielnym badaniem – być może panie te są bardziej wyczulone na tym punkcie. Na pewno należy zawsze poinformować o posiadaniu protez przed wykonaniem mammografii. Umożliwi to właściwą interpretację wyniku (zwapnienia wokół implantu mogą naśladować nowotwór), odpowiednie ustawienie do badania, które pozwoli lepiej obejrzeć niewidoczne standardowo części gruczołu, i zapobiegnie uszkodzeniu protezy.
Pękanie protez jest również pewnym problemem, jednak opowieści o „wybuchowych” przygodach w samolotach należą do tzw. miejskich legend. Zdarzają się u kilku procent kobiet i ryzyko nieszczelności – bo to chyba właściwsze określenie – wzrasta wraz z czasem od operacji – wg danych z USA ok. 10% po 5 latach. Jak już wspomniałem, protezy z solą fizjologiczną tracą objętość dość szybko i bezproblemowo dają się usunąć. W przypadku modeli silikonowych następuje to wolniej i oprócz utraty kształtu dochodzą jeszcze włóknienie tkanek, tworzenie zapalnych guzów i powiększenie pachowych węzłów chłonnych. Oczywiście i tutaj wymagana jest ponowna operacja. Problemy może stwarzać również blizna – jeśli ciało ma skłonności do przerastania i przebarwień (można to wstępnie sprawdzić, obserwując np. ślad po szczepieniu przeciw gruźlicy), gojenie nie przebiegało pomyślnie czy też nastąpiła nieprawidłowa reakcja na szwy – efekt kosmetyczny może być niezadowalający mimo najlepszego nawet chirurga.
Implanty nie są na całe życie – to bardzo podkreślają ich producenci. W USA, gdzie ok. 4 mln kobiet poddało się takim zabiegom, 1 kobieta na 8 wymaga w ciągu 5 lat operacji wymiany lub poprawy ułożenia protezy. Czy więc warto? To indywidualny wybór każdej kobiety. I podkreślam – to nie może być potrzeba np. jej partnera, ale jej własna i podjęta świadomie decyzja. Kobieta powinna poczuć się szczęśliwsza, piękniejsza, ale przede wszystkim w odbiorze samej siebie. Poza tym powinna przeanalizować, czy efekt końcowy będzie adekwatny do jej figury i czy przez ingerencję w detal nie popsuje się całości. Tyle jeśli chodzi o ciało…
Na początku artykułu napisałem, że niektórzy twierdzą, że operacje plastyczne przeprowadzane są ze względów głównie psychologicznych. Być może dużo w tym prawdy. Na pewno nie ma ani tabletki, ani operacji „szczęścia”, która będzie uniwersalnym panaceum na wszystkie problemy. Dlatego zawsze należy się zastanowić, czy wielkość biustu jest problemem rzeczywistym i własnym. Jeśli okaże się, że jest projekcją innych, głębszych kompleksów i lęków lub tylko cudzych fantazji – nie warto. Poprawa będzie chwilowa i szybko może się okazać, że za rok trzeba poprawiać coś innego i innego. A stąd już blisko do przemiany w plastikową lalkę z ludzką nieszczęśliwą duszą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze