Wszechobecny fake!
EWA ORACZ • dawno temuCi co byli szarymi myszami, udowadniają, że się zmienili, ci co należeli do wybrańców losu i elity klasowej udają, że ten stan wciąż trwa. Serwisy społecznościowe to tragikomedia.
Pewna młoda dziewczyna z Europy nabrała swoją rodzinę i znajomych. Wszyscy byli przekonani, że jest w Azji na uniwersyteckim projekcie. Tymczasem ona była zupełnie gdzie indziej. Jaki był cel tego działania i dlaczego wszyscy dali się nabrać? To tylko niewinny żart, czy może miało głębsze przesłanie… Serwisy społecznościowe to tylko miejsce wymiany ploteczek i fotek z telefonów… Czy może to punkt, w którym stwarzamy nową, lepszą rzeczywistość, która nie jest do osiągnięcia w namacalnym życiu?
Zaczęło się od Naszej Klasy. Fotografie uśmiechniętych ludzi sukcesu, opartych najczęściej o luksusowy samochód albo palmę. Zdjęcia z wakacji jako profilowe, żeby przypadkiem nikt nas nie posądził o nudne życie, mało pieniędzy i szarą codzienność. Starannie dobrane fotografie do upublicznienia, choć pozornie zwyczajne, bo w znudzonych pozach. Skąd wzięła się ta potrzeba udowadniania internetowej publiczności, że wszystko nam się udało? Podobnie to wygląda na FB. Tu powstała moda na zdjęcia z ręki, choć poprzedziły je łazienkowe fotki, często z muszlą klozetową w tle. Czasem mam wrażenie, że to wciąż trwający bal absolwentów, na którym z przyklejonymi uśmiechami słyszymy wokół siebie jak echo:
Nic się nie zmieniłeś, mąż, praca dzieci, wakacje na Hawajach, własna firma, czekam na awans…
Ci co byli szarymi myszami, udowadniają, że się zmienili, ci co należeli do wybrańców losu i elity klasowej udają, że ten stan wciąż trwa. Tragikomedia.
Socjolodzy mają dużo ciekawej pracy przed sobą. Elektroniczna przestrzeń to sztuczny astral, w którym niewiele rzeczy jest prawdziwych. Jak bardzo można manipulować odbiorcami obrazów przez kable, pokazała Zilla van den Born. Dwudziestopięciolatka z Amsterdamu wyjechała w pięciotygodniową podróż do Azji Południowo-Wschodniej w ramach projektu uniwersyteckiego. Szczęściara relacjonowała swoje przygody wstawiając zdjęcia z podróży na FB. Klasyczne dość: Zilla pod palmą, Zilla pod wodą, Zilla na plaży lub na tle tajlandzkiej płaskorzeźby. Słonecznie, wakacyjnie i egzotycznie. Wszystko tak jak należy, znajomi gratulowali i zazdrościli, a Zilla cały czas siedziała w Amsterdamie i z pomocą grafika i fotografa tworzyła wakacyjne zdjęcia w studio i na komputerze. Znajomi i rodzina dali się nabrać, bo taki wirtualny wyjazd okazał się być całkiem prosty do zrealizowania. Wystarczyło wykorzystać kilka rekwizytów, odwiedzić solarium a w kosmopolitycznym Amsterdamie nie trudno znaleźć egzotyczne miejsca i kolorowych ludzi. Dania azjatyckie też nie stanowiły większego problemu, wystarczyła amsterdamska kuchnia. Zilla postarała się do tego stopnia, że inscenizowała azjatycki hotel w swoim pokoju, żeby mieć wiarygodne tło do rozmowy przez Skype z rodzicami. Jaki był cel takiej akcji? Zilla chciała pokazać, z jaką łatwością można manipulować odbiorcami wiadomości i jak bardzo to jest powszechne. Nie tylko główne media mają możliwości, by zniekształcić rzeczywistość.
Czy tylko ja mam skojarzenia z „Pamięcią absolutną” i usługami pewnej firmy? Czy przy obecnej technologii cyfrowej i naiwności odbiorców, Recall jest jeszcze potrzebna? Teraz zaczynam się zastanawiać, które zdjęcia na FB są prawdziwe, a które to zwyczajny fake.
Zdjęcia i informacja prasowa: dailymail.co.uk
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze