Operacje plastyczne. Kiedy powiemy „Stop!”?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZgodnie z dawnymi standardami mody w Chinach małe stopy były seksi, więc i kobiety i mężczyźni ignorowali fakt, że długotrwałe okaleczanie było dla organizmu człowieka torturą. W Europie natomiast kobiety poddają się wciąż bolesnym zabiegom, dzięki którym stają się „piękne”. Warto więc zadać pytanie: czy coś się naprawdę zmieniło na przestrzeni lat? Czy jesteśmy dziś mądrzejsi? A może wciąż ulegamy krzywdzącym modom?
Na stronie internetowej „The Huffington Post” pojawił się interesujący artykuł o ostatniej żyjącej Chince, która poddana została zabiegowi zniekształcenia stóp. Zgodnie z ówczesnymi standardami mody małe stopy były po prostu seksi, więc i kobiety i mężczyźni ignorowali fakt, że długotrwałe okaleczanie było dla organizmu człowieka torturą. Tekst o Zhao Hua Hong to dobra okazja, by z dzisiejszej perspektywy zastanowić się nad nowoczesnymi kanonami piękna i nad tym, co kobiety są w stanie zrobić ze swoim ciałem, by podobać się mężczyznom. Wydaje się, że żyjemy w cywilizowanym XXI wieku, a w Birmie i Tajlandii dziewczynkom zakłada się obręcze na szyje, dzięki którym stają się one nienaturalnie długie. W Europie natomiast (i na innych kontynentach) kobiety poddają się wciąż bolesnym zabiegom, dzięki którym stają się „piękne”. Warto więc zadać pytanie: czy coś się naprawdę zmieniło na przestrzeni lat? Czy jesteśmy dziś mądrzejsi? A może wciąż ulegamy krzywdzącym modom?
Wystarczy zadzwonić do jakiejkolwiek renomowanej kliniki, wykonującej operacje plastyczne, by dowiedzieć się, że np. na operację biustu trzeba czekać do 2 lat. A koszty takiego zabiegu wcale nie są małe, bo wynoszą ponad 10 tysięcy złotych. Mimo to kobiety, wciąż zafascynowane wizerunkami gwiazd, decydują się na bolesne operacje. Bo któż nie chciałby być piękny, bogaty i szczęśliwy? Na tych pragnieniach żerują specjaliści od chirurgii estetycznej – współcześni Pigmalionowie, decydujący o tym, kto powinien znaleźć się w gronie najpiękniejszych (Pigmalion to postać z mitologii greckiej; mężczyzna wyrzeźbił w kości słoniowej ideał kobiety, a później się w niej zakochał). Koniunkturę napędzają oczywiście programy telewizyjne, w których zoperowane kobiety wreszcie mogą odetchnąć pełną piersią. Zupełnie inną kwestią jest np. zoperowanie szpecącej blizny na twarzy lub uzupełnienie brakującej części ucha, utraconej w wypadku samochodowym. Tu nikt nie kwestionuje celowości operacji plastycznych. Ale powiększanie całkiem ładnego biustu lub prostowanie delikatnego garba na nosie jest już kwestią dwuznaczną, przede wszystkim z medycznego punktu widzenia. Przecież zawsze coś się może nie udać. Wystarczy posłuchać relacji kobiet, opowiadających o swoich wojnach z nieuczciwymi, nieprofesjonalnymi lekarzami. Okazuje się, że dopiero po wyjściu z kliniki pacjentki uświadamiały sobie swój błąd, bo lekarz, który wykonywał operację, zamiast im pomóc – zaszkodził. Cóż, lekarze starają się być uczciwi, proponując np. konsultację z psychologiem lub sugerując, że w konkretnym przypadku operacja nie jest potrzebna. Ale mają przy tym świadomość, że w ich interesie wcale nie jest zrażanie do siebie pacjentek, bo przecież z czegoś muszą żyć. Jeśli ktoś uprze się, że operacja jest mu potrzebna, to oczywiście lekarz ją zrobi, wcześniej podpisując klauzulę, że pacjent nie będzie zgłaszał zastrzeżeń do jakości wykonanego zabiegu.
Wystarczy poczytać fora dyskusyjne, chociażby w Kafeterii, by zobaczyć, jak wiele kobiet ma zastrzeżenia do polskich chirurgów plastycznych, nierówno traktujących swoje klientki. Rzadko bowiem zdarza się, by celebrytki miały źle wykonaną operację plastyczną (chociaż znana pisarka Hanny Bakuła w trakcie operacji została zarażona gronkowcem). Jest jeszcze jedna kwestia, o której piszą internautki: niektóre pacjentki nie są przekonane, że ich operacja została przeprowadzona przez chirurga, z którym wcześniej się konsultowały. Lekarz był przy operacji, ale towarzyszył mu jeszcze jeden specjalista. Kto wykonywał operację – tego do końca nie wiadomo. Nie wiadomo więc, kto w tym tandemie był mistrzem, a kto uczniem (przypuszczam, że żadna z pań nie chciałaby, by ktoś się uczył na jej ciele; a – z drugiej strony – gdzie i kiedy młody chirurg ma zdobywać doświadczenie?). Cóż, korekta źle wykonanej operacji jest oczywiście możliwa, ale zawsze bardzo ryzykowna. Trzeba mieć przy tym mnóstwo odwagi, by znów położyć się na operacyjny stół.
Medycyna estetyczna potrafi działać cuda. Ale nic nie zastąpi zdrowego stylu życia. Od dawien dawna najlepszym sposobem na otyłość jest ruch i właściwa dieta. Ciekawa sprawa: w jednym z programów telewizyjnych znany chirurg plastyczny narzekał na delikatną otyłość i – rzecz charakterystyczna – nie sugerował wcale, że chce się poddać liposukcji, czyli zabiegowi odsysania tłuszczu. Stara zasada chirurgów plastycznych brzmi: jak ognia unikać skalpela!
Kiedyś kobiety poddawały się wspomnianym zabiegom zniekształcania stóp. I doświadczały przeciągniętego w czasie cierpienia. A dziś zmieniło się tylko to, że operacje trwają kilka godzin, a rekonwalescencja 2–3 miesiące. I to wszystko! Bo standardy estetyczne (obfity biust, piękna usta, zgrabne pośladki) nigdy nie były i nie będą uniwersalne. Co dziś jest piękne, za kilkanaście lat może być passé (jeśli media promować będą powiększone jak u chomika policzki, to czy kobiety będą chciały wstrzykiwać sobie tłuszcz?). Oczywiście, panom zawsze podobały się duże piersi, ale czy ich erotyczne obsesje są dobrym usprawiedliwieniem tego, do czego „zmusza się” kobiety. Piszę to z pełną świadomością, uważając, że szczęśliwa, pewna swojej wartości, inteligentna kobieta jest bardziej seksowna niż laleczka z dużym biustem, która myśli tylko o swoim wyglądzie. Ale świat od dawna zmierza nie w tym kierunku, co trzeba.
Kompulsywne jedzenie słodyczy prędzej czy później doprowadza do otyłości. Dlatego, zamiast opychać się pączkami, a później poddawać liposukcji, lepiej ubierzmy się w dresy i pobiegnijmy do parku. Dzięki temu zadbamy o piękną sylwetkę, a przy okazji zbudujemy silny charakter, ufając w swoje nieograniczone możliwości. Nie wstrzykujmy sobie botoksu, który może sparaliżować nerwy twarzy. Nie poddawajmy się waginoplastyce albo zabiegom wydłużania penisa, tylko pozwólmy sobie na odrobinę „niedoskonałości”.
Źródło informacji i zdjęć: huffingtonpost.com, hanna-bakula.bloog.pl, f.kafeteria.pl/kategoria/chirurgia-plastyczna
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze