Tata inseminator
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuDziś prawie nic już nas nie dziwi. A jednak pojawiające się w Internecie liczne ogłoszenia mężczyzn, którzy oferują zapłodnienie za 1000 zł, jest szokujące. Z powodu wciąż powracającej publicznej debaty na temat zapłodnienia in-vitro i cenie, jaką trzeb zapłacić, by cieszyć się własnym dzieckiem, coraz więcej par, decyduje się na zapłodnienie w wybranym przez inseminatora pokoju hotelowym. Co o tym sądzicie? Dlaczego za normalne uważamy sprzedawanie spermy bankom spermy, a za nienormalne sprzedawanie jej klientce bezpośrednio, bez prowizji dla pośrednika?
— Mamusiu, kim jest mój tata?
— To inseminator. Znalazłam go dzięki ogłoszeniu w Internecie, zapłaciłam mu 1000 zł, spotkaliśmy się tylko raz, w hotelu, zapłodnił mnie, a po 9 miesiącach urodziłam Ciebie, synku.
Czy to możliwe, by w przyszłości tak wyglądała rozmowa zaciekawionego dziecka z matką? Dziś prawie nic już nas nie dziwi. A jednak pojawiające się w Internecie liczne ogłoszenia mężczyzn, którzy oferują zapłodnienie parom i samotnym matkom za 1000 zł, jest szokujące.
Prawie każde małżeństwo i każda samotna kobieta marzy o dziecku. Najczęściej nie tym z domu dziecka, ale swoim, urodzonym.
Z powodu wciąż powracającej publicznej debaty na temat zapłodnienia in-vitro i gigantycznej cenie, jaką trzeb zapłacić, by cieszyć się ciążą i własnym dzieckiem, coraz więcej osób (głównie par), decyduje się na zapłodnienie w wybranym przez inseminatora pokoju hotelowym. Takie zapłodnienie jest konkurencyjne zwłaszcza z powodu niskiej ceny.
Wierzę, że decyzja o zapłodnieniu przez anonimowego mężczyznę jest przemyślana zarówno przez przyszłą mamę jak i jej męża, ojca przyszłego dziecka. To musi być trudne, w kraju i w społeczeństwie, w którym tak ciężko wybaczyć zdradę. Pewnie niejednemu mężczyźnie na myśl o zbliżeniu się innego samca do jego kobiety, robi się niedobrze. Z tego zbliżenia ma w dodatku powstać dziecko, które nie powinno potem przypominać żadnemu z rodziców, że jest w zasadzie efektem zdrady. Zresztą, za obopólną zgodą obu partnerów penetracja pochwy przez innego mężczyznę nie jest chyba zdradą.
Co nas tak szokuje? Że para rozważa takie zapłodnienie? Że inny mężczyzna swoją spermę traktuje jak formę zarabiania pieniędzy, w dodatku na czarnym rynku, bo nie płaci przecież z tytułu inseminacji żadnych podatków. A może to, że przyszli rodzice sprawdzają badania dawcy spermy, potem żona idzie z obcym mężczyzną na kilka godzin do pokoju hotelowego, a po skończonej inseminacji pisze SMS-a do czekającego w hotelowym holu męża: Już. Następnie razem gorączkowo oczekują efektu. W ramach ceny 1000 zł, która jest o wiele niższa niż koszt zapłodnienia in-vitro, mają możliwość ponownego spotkania w pokoju hotelowym, jeśli kobieta nie zajdzie w ciążę. A jak wiadomo wszystkim, którzy kiedyś starali lub starają się o dziecko, to wcale nie takie proste, nawet jeśli „ogier” doprowadzony do kobiety ma wzorowe badania lekarskie i sam doczekał się już trojga szczęśliwych i zdrowych potomków z własną żoną.
Czy to niemoralne, że mężczyzna sprzedaje swoją spermę, omijając pośredników, którzy płacą przecież liche pieniądze? Dlaczego za normalne uważamy sprzedawanie spermy bankom spermy, a za nienormalne sprzedawanie jej klientce bezpośrednio, bez prowizji, haraczu?
I w końcu czy któreś z dzieci chciałoby mieć takiego hotelowego ojca biologicznego i czy jest jakaś różnica pomiędzy takim hotelowym, a takim z banku spermy? Dlaczego tak bardzo pragniemy swoich dzieci, że wolimy opłacić zapłodnienie, przeżywać dylematy moralne, być może żyć z poczuciem winy, niż zaadoptować już narodzone dziecko, lecz przez inną matkę?
— Mamusiu – pyta czteroletnia Natalka – adoptowana córka państwa Kowalskich – czy to prawda, że jestem z domu dziecka?
— Tak – odpowiada mama – ale to my jesteśmy twoimi rodzicami… wyszłaś nie z brzuszka, ale z serduszka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze