Afera o mleko
EWA ORACZ • dawno temuDyskusja o karmieniu naturalnym przybrała w Polsce nieprawdopodobne rozmiary. Na rzecz tejże dyskusji powstały nowe wyrażenia, którymi bardzo chętnie posługują się mamy karmiące mlekiem modyfikowanym. „Terror laktacyjny” to jedno z najpopularniejszych. Biedne mamy czują się terroryzowane przez… no właśnie kogo?
Dyskusja o karmieniu naturalnym przybrała w Polsce nieprawdopodobne rozmiary. Na rzecz tejże dyskusji powstały nowe wyrażenia, którymi bardzo chętnie posługują się mamy karmiące mlekiem modyfikowanym. „Terror laktacyjny” to jedno z najpopularniejszych. Biedne mamy czują się terroryzowane przez… no właśnie kogo? Jak wygląda realne wsparcie karmienia naturalnego w szpitalach? Jaka jest świadomość dotycząca korzyści z mleka ludzkiego? Jak daleko jesteśmy w zorganizowaniu banków mleka? Wiecie, jak wygląda wsparcie finansowe „z góry”?
Pod każdym artykułem na temat karmienia naturalnego zapisane są prawdziwe słowne wojny, jad sączy się przez kable, a frustracja wylewa się z komentarzy. W pewnym momencie nie chodzi już o karmienie piersią, ale o prawo do decydowania o sobie, swoim dziecku, ciele, o wolność. A ja się zastanawiam, jak do tego doszło? W którym momencie wmówiono nam, tak bardzo skutecznie, że mamy do wyboru karmienie piersią albo proszek z paczki? Jak to możliwe, że zdrowie dziecka stało się teraz wyborem? Czy za chwilkę będziemy wybierać między porodem naturalnym i cesarką (to już zaczyna się dziać)? A może między własną ciążą a skorzystaniem z surogatki? Tak dla kaprysu, bez wskazań medycznych. Nie chcę urazić mam, które nie karmiły, bo nie mogły, z różnych przyczyn, nie oceniając ich wagi, nie stawiając fizjologicznych przyczyn wyżej nad psychicznymi. Tak bywa i świat się kręci dalej, to dla takich matek stworzono mleko modyfikowane. Według statystyk jest ich 4% na całym świecie (tych, które nie mogą karmić z przyczyn fizjologicznych). Poza tym karmienie dziecka to tylko jeden z elementów rodzicielstwa. Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego część kobiet, w pełni zdrowych (zakładam, że również psychicznie) już w ciąży podejmuje decyzję, że będzie karmić MM. Jest to pytanie retoryczne, bo przecież żadna matka nie musi się tłumaczyć ze swoich decyzji. Czy boją się o swoje biusty, że się rozjadą, rozciągną, opadną? Fakt, że i tak może się stać, ale nie musi. Trudno odmówić matkom prawa do decydowania o swoim ciele, problemem jest jednak to, że nie chodzi tu tylko o nie same. Karmienie często wiąże się z okrojoną dietą, nie można palić fajek i pić alkoholu, może to jest problemem? Czy zwykła niechęć do karmienia naturalnego jest dobrym powodem, by przejść na butelkę? Czy można kobietom odmówić tego prawa? Przyznam się, że sama biję się z myślami. Z jednej strony karmienie piersią jest wpisane w macierzyństwo tak jak wiele innych czynności, z drugiej włos się na mnie jeży, jeśli ktoś próbuje mi coś narzucać. Czy jednak dobro dziecka nie stoi wyżej od wolności osobistej? Przecież karmienie piersią nie jest aż tak wielkim poświeceniem. Tak mi się przynajmniej wydaje, ale to oczywiście kwestia indywidualna. Czy problemem jest brak wiedzy? Chyba nikt nie wątpi w to, że mleko ludzkie jest dla noworodka najlepsze. Nie wydaje mi się, żeby w tym temacie potrzebne było jakieś szkolenie, wystarczy być na lekcjach biologii w podstawówce, żeby wiedzieć, dlaczego jesteśmy ssakami. Więc jak to jest? Rodzę dziecko, dostaję je do rąk a ono naturalnie szuka piersi i co wtedy?
Kochanie, nic z tego, nie dostaniesz cycusia, bo mamusia wybrała karmienie butelką, wiem, że mleczko mamy jest dla ciebie najlepsze, bo zawiera poza składnikami odżywczymi, hormony, przeciwciała, rożne czynniki bioaktywne i wszystko inne czego potrzebujesz, a czego nie ma w mleku z paczki, ale mamusia ma wybór i z niego korzysta, dostaniesz MM. Mamusia wie, że przez to będziesz bardziej podatny na zachorowanie na wiele chorób, również przewlekłych jak cukrzyca, alergie, astma, otyłość i wiele innych, które aż strach wymieniać. Wie również, że mleko modyfikowane łączy się ze zwiększonym ryzykiem infekcji na przykład układu pokarmowego, czy też infekcji ucha. Mama chce dla ciebie jak najlepiej, ale dostaniesz mleczko z paczki, też jest smaczne.
Tak to wygląda? Nie wierzę, żeby jakakolwiek matka dokonywała takiego wyboru. W czym więc jest problem, zapytam jeszcze raz? Czy matki uwierzyły, że mleko modyfikowane jest tak samo dobre? Czy pomimo ogólnego spadku zaufania do lekarzy, w kwestii karmienia są dla nas autorytetem? Gdzie zaczyna się to pranie mózgu? Na porodówce? Podejrzewam, że większość kobiet jeszcze przed zajściem w ciążę ma swoją wizję macierzyństwa. Czy w tych wizjach, gdy trzymamy w ramionach maleństwo jest też butelka z mlekiem z proszku? Kto jest temu winien? Jak wygląda sprawa karmienia naturalnego w oddziałach położniczych?
Pierwszy absurd jest finansowy. Każdy zabieg, procedura medyczna niesie ze sobą punkty dla szpitala, rozliczane z NFZ-tem. Karmienie piersią pozbawia placówkę owych punktów, czyli najzwyczajniej w świecie, bardziej opłaca się podać noworodkowi mleko modyfikowane. Karmienie naturalne to nie tylko karmienie piersią, wchodzi w to także karmienie mlekiem ściąganym przez matkę oraz mlekiem z banku ludzkiego mleka. Dwa ostatnie rodzaje karmienia wymagają sprzętu i przeszkolenia personelu i tu są kolejne schody, bo szpitale są biedne. Tu także pojawia się pewna sprzeczność. Szpitale w ankietach dotyczących warunków do wczesnego żywienia mlekiem ludzkim, opisują doskonałą sytuację placówek, świetnie przeszkolony personel i wystarczające środki finansowe. Mało tego, w Polsce teoretycznie realizowane są procedury, których nikt inny na świecie nie realizuje. Skoro tak dobrze wypadamy w statystykach, po co inwestować w nowe procedury, w dodatku mało opłacalne? Gdy zada się pytanie na oddziałach neonatologicznych, dlaczego nie macie konsultanta laktacyjnego, ściągaczy do pokarmu, odpowiednich lodówek do przechowywania mleka ludzkiego, sterylizatorów, to odpowiedź jest przewidywalna – brak środków. To jak to w końcu jest? Roczne wydatki MZ i NFZ na wsparcie żywienia sztucznymi mieszankami i na eliminacje negatywnych skutków takiego działania wynoszą setki milionów złotych. Butelka mleka w proszku dla noworodków kosztuje szpital mniej niż grosz. Trudno się dziwić, że dyrektorzy szpitali nie chcą wdrażać programów karmienia naturalnego. To ogromne przedsięwzięcie, szczególnie banki mleka ludzkiego.
Polscy urzędnicy wydają się być mało zainteresowani zdrowiem społeczeństwa. Sztuczne mleko od urodzenia, jako podstawa wyżywienia, powoduje stały, systematyczny spadek kondycji narodu. Wiecie, że polskie dzieci tyją obecnie najszybciej w Europie?
Kraje cywilizowane wydają setki milionów euro, dolarów na tworzenie systemów wsparcia karmienia naturalnego nie dlatego, że są tak bogate, ale dlatego, że starają się oszczędzić maksymalnie dużo wydatków własnych. Są również zainteresowane zdrowym obywatelem, który przez długi czas będzie źródłem podatków – im większych, tym lepiej dla obu stron.*
W naszym kraju na refundację sztucznych mieszanek co roku kierowane są miliony złotych, natomiast na wsparcie karmienia naturalnego zero. Polskie standardy opieki okołoporodowej S.O.O. są na bardzo wysokim poziomie, wręcz rewolucyjne o skandynawskiej jakości. Niestety, na ich wdrożenie nie przeznaczono ani złotówki. Nałożono na personel nowe obowiązki, bez szkoleń i bez jakichkolwiek inwestycji w sprzęt. Jaki jest tego skutek, wiedzą kobiety rodzące w Polsce. Najważniejsze jest to, że w statystykach wypadamy świetnie i możemy się nimi chwalić na całą Europę. Cały program S.O.O. ma też jeden bardzo smutny punkt. Ze wszystkich dobrodziejstw, które oferuje, mogą skorzystać matki, których poród był w pełni fizjologiczny. Każde zmedykalizowanie wyklucza udział w programie. Mówi wam coś kroplówka z oksytocyny? W związku z tym, że porodów w pełni fizjologicznych w Polsce jest bardzo mało, szpitale nie wdrażają Systemu opieki okołoporodowej, a co za tym idzie matki nie mają zagwarantowanej ochrony karmienia naturalnego i nie wszystkie noworodki mają badane wędzidełko podjęzykowe i odruch ssania. Wszystko zależny od położnych i reszty kadry szpitalnej. Jak jest, same wiecie. W niektórych szpitalach jest ogromny nacisk na karmienie piersią i przy okazji wsparcie, w innych noworodki są dokarmiane butelką bez zgody matek. Odnosi się wrażenie, że za drzwiami niektórych porodówek czeka już położna z butelką a zaraz za nią przedstawiciel handlowy z firmy produkującej mieszanki mlekozastępcze.
Odsetek matek karmiących mlekiem modyfikowanym jest bardzo duży, problemem jest zapewne brak świadomości tego, jak wielkie znaczenie ma karmienie naturalne i to nie tylko przez pierwsze sześć miesięcy. Tych, które nie mogą też jest bardzo dużo, o wiele więcej niż statystyczne 4%, zakładam więc, że problem jest spowodowany brakiem wsparcia, naciskiem i stresem. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że karmienie naturalne przestanie być tematem drażliwym, a stanie się oczywistością, w pełni wspieraną przez urzędników, budżet państwa i personel medyczny. Tak jak w przypadku większości kontrowersyjnych tematów, wiedza jest tu podstawą. I o dzieci tu chodzi.
Źródło: dziecisawazne.pl
* tamże
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze