Kodeks polskiego samuraja
REDAKCJA • dawno temuMój szanowny małżonek jest chłopcem w zaawansowanym wieku 41, pół życia zbierał na motocykl i wreszcie go ma. Jest naiwny, niedojrzały… Ale wiem jedno: zdarłby z siebie ukochaną skórzaną katanę i podarł na strzępy, żeby opatrzyć komuś rany, stanąłby na głowie w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia. W przeciwieństwie do polskich samurajów!
Jeśli na majówkę traficie do urokliwego Powsina, miejcie oczy na plecach ale kontrolujcie własne ego też!
Mój szanowny małżonek jest chłopcem w zaawansowanym wieku 41, pół życia zbierał na motocykl i wreszcie go ma. Podobnych sobie kolegów również, a jednego zwłaszcza – nieco młodszego, któremu „pokazuje prawdziwe życie”. Ich ostatnie ognisko w lesie miało makabryczny dość finał. Poznali kawał tego życia w przygodnym towarzystwie dwóch polskich „samurajów”.
Ja się specjalnie nie dziwię, że jak mężczyzna widzi w lesie facetów w odjechanych strojach, którzy walczą na miecze, to się zastanawia, do którego ukochanego komiksu trafił we śnie, i przebiera nóżkami z uciechy… Gorzej, gdy samuraje poleją napotkanym roninom za dużo sake, a atrapy japońskiej broni białej okażą się wcale nie takie tępe jak ich właściciele…
Bez wdawania się w nudne szczegóły wstępnej biesiady, przejdę do finału. Mąż ma ponad sto szwów na dłoni i niedowład dwóch palców. Kolega uszedł cało i nawet nagrał całe zdarzenie na komórce, ale z niepojętych dla mnie przyczyn obaj nie chcą robić z tego użytku. Twierdzą, że samurajów nie wypada ścigać, gdyż cała czwórka piła alkohol i ich „poniosło”, zatem wina się rozkłada.
Trochę racji w tym jest, jednak nie do końca. Moi zdziecinniali aniołowie piekieł zgodzili się odgrywać role pozorantów. Polskim samurajom w to graj, bo biedaki nie mają gdzie się wyżyć poza salą treningową, rozłożyć pawich ogonów w postaci strojów i mieczy… Alkohol plus broń równa się krwawa jatka. Prawie zawsze. Nawet bez złych intencji. Ale – mężny samuraj ciachnął męża, a na widok sikającej krwi jeden z drugim po prostu uciekli w las. Najwyraźniej gdzieś zgubili kodeks. Panie anonimowy trenerze, proszę koniecznie powtórzyć z chłopakami teorię!
Najbliższe pogotowie męża nie przyjęło – to osobna, bardzo fajna polska anegdotka. Na pogotowiu krwawiąca dłoń okręcona skoczem i gazetami nie robi wrażenia. Szpital z kolei wydał orzeczenie o ranach zadanych „scyzorykiem”. O piątej nad ranem mój chłopiec przyjechał do domu taksówką, zamartwiając się głównie o porzucony byle gdzie motor. Do mnie nie dzwonił, bo się bał, gorzej niż samurajów. Może słusznie. Mąż jest naiwny, niedojrzały… Ale wiem jedno: zdarłby z siebie ukochaną skórzaną katanę i podarł na strzępy, żeby opatrzyć komuś rany, stanąłby na głowie w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia.
Nie pochwalam głupoty ani brawury męża i jego kumpla. Jednak przypadek samurajów mnie po prostu przeraża! Sport podobno wychowuje do odpowiedzialności, panowania nad sobą, koleżeństwa… Tym bardziej trzeba te cechy w zawodnikach wykuwać, gdy dyscyplina jest potencjalnie niebezpieczna i każde odstąpienie od zasad zagraża ludzkiemu zdrowiu lub życiu. Tymczasem, po polskich lasach biegają samopas faceci z mieczami i nie wahają się ich użyć! Problem mają natomiast z uruchomieniem apteczki oraz… odrobiny honoru. Uzbrojeni, śmierdzący tchórze, nazwijmy rzecz po imieniu.
Raz jeszcze gratuluję, panie anonimowy trenerze! Gratuluję też wychowankom. Pewnie w sypialni nad łóżkiem każdy z was ma wspólną fotkę z Tarantino. Szkoda, że niektórzy nie odróżniają kina od rzeczywistości.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze