Postęp w wiedzy
REDAKCJA • dawno temuCórka uparła się, że po studiach chce pracować w księgarni lub kinie. Pochlipałam chwilę w samotności nad jej hipotetycznymi zarobkami, ale wybór pochwaliłam, moja krew! Dlaczego nie mogła znaleźć pracy?
Córka uparła się, że po studiach chce pracować w księgarni lub kinie. Pochlipałam chwilę w samotności nad jej hipotetycznymi zarobkami, ale wybór pochwaliłam, moja krew!
Dziecko dało najpierw własne ogłoszenie, bo anonsów o naborze akurat nie było. Przy okazji zorientowałam się, że przeoczyłam wymarcie małych kin – zostały tylko wielosalowe. Z braku odzewu zaczęła pisać sama do księgarń i kin, że pragnie się zatrudnić. Miała kilka rozmów, zakończonych bezlitosną dyskwalifikacją. Zasępiła się. Potem zaczęła obchodzić miasto na piechotę.
Z ciekawości postanowiłam sama zaglądać do każdej napotkanej księgarni – zwykle nie mam na to czasu. Wysondować, o co chodzi. Ostatecznie, córka skończyła polonistykę i wiedzę o filmie, czemu nikt jej nie chce do pierwszej pracy?
Na wystawie „pośmiertny” wywiad z Ryszardem Kapuścińskim – wewnątrz miła sprzedawczyni, która nie jest pewna, kto to jest. Nie sprawdza jednak w Internecie (do którego ma dostęp) celem rehabilitacji, lecz tylko w zasobach sklepu. Jest! Uff. Dla żartu wypytuję ją o Kinga, Koontza, nowości kryminału skandynawskiego… Buzia się rozpromienia, tu jesteśmy na bieżąco. W innych księgarniach w centrum miasta sytuacja się powtarza. Znany jest Coelho, nie ma z nim większych problemów. Pytam o cenę podniszczonego egzemplarza „Małego księcia” leżącego przy kasie. — A właśnie, tylko 12 złotych, mamy takie coś dla dzieci w promocji. Dostojewski – To przez igrek i fau?.
W kinie jest podobnie. Osiem tytułów do wyboru, plakaty, wywieszki. Ani kasjer, ani barman, ani bileter nie wiedzą, o czym jest film „Uciekinier”, „lecący” w sali C, nie potrafią go polecić czy odradzić. Nie umieją wymówić imienia i nazwiska Matthew McConaugheya. Weseli, przystojni, wyluzowani na siłowniach, całkiem jak wspomniany aktor.
Opowiadam córce. Radzę empiki, może tam jest wyższy poziom i wymagania… Ona, podobnie jak ja, nie lubi wielkich sklepów, centrów. Pociesza mnie: Mamo, moi znajomi wiedzą o Marilyn Monroe tyle, że miała gąbkę wszczepioną w szczękę dla lepszego kształtu, i ta gąbka z czasem się rozpuszczała i zatruwała jej organizm. Jak ktoś nie jest fanem kina czy literatury, to nie wie nic. Da się z tym żyć, nie nadymaj się tak.
Coś w tym jest. Moi rodzice przestali jakiś czas temu chodzić do teatru, ale teatry i bez nich pękają w szwach, a na widowni pokolenie moje i dużo młodsze. W czym rzecz? Bo w teatrze aktorzy wygłupiają się, tańczą, śpiewają, ewentualnie świntuszą. Nikt już nie czeka na Godota.
Niedawno mijałam w wieczornym deszczu plenerowy, darmowy koncert genialnego barda o ksywce Spięty. Na widowni było sześć osób, zrobiłam Mu szczęśliwą siódemkę i klakę. A w domu mąż się poskarżył, że zabrakło biletów na Doktora House’a, chociaż były po 250 zł (chyba te najtańsze). On też powoli zaczyna czerpać erudycję z seriali. I lubi czytać w komputerze, bo można sobie powiększyć litery. Postępu nie da się cofnąć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze