Zamiast seksu partyjka szachów
REDAKCJA • dawno temuXXI- wieczna Polska znów mnie zaskoczyła, bo zaskakuje mnie nieustannie. Jakiś polityk wymyślił, by sprzedaż środków antykoncepcyjnych w aptekach uczynić… kwestią sumienia farmaceuty. Dotychczas cieszyliśmy się jedynie zakazem aborcji, dzięki któremu kobiety zamożne robią „to” gdzie indziej, a niezamożne – pokątnie lub wcale. Rodzą się niechciane dzieci, czekają na nowe rodziny w domach dziecka, inne są bite, czasem zabijane. Teraz politycy płci męskiej postanowili przeciąć wcześniejsze ogniwo: to zapobiegawcze.
XXI- wieczna Polska znów mnie zaskoczyła, bo zaskakuje mnie nieustannie.
Robiąc spis zakupów na planowany w maju urlop, zastygłam, a następnie struchlałam na dźwięk głosu dziennikarza telewizyjnego.
Jakiś polityk wymyślił, by sprzedaż środków antykoncepcyjnych w aptekach uczynić… kwestią sumienia. Sumienia farmaceuty, rzecz jasna. Sumieniem lekarza zajęto się już wcześniej, z wiadomym skutkiem.
Dotychczas cieszyliśmy się jedynie zakazem aborcji, dzięki któremu kobiety zamożne robią „to” gdzie indziej, a niezamożne – pokątnie lub wcale. Rodzą się niechciane dzieci, czekają na nowe rodziny w domach dziecka, inne są bite, czasem zabijane. Oczywiście z powodu ciemnoty i grzeszności biologicznych matek.
Teraz politycy — płci męskiej rzecz jasna, czyli płci światłej i bezgrzesznej — postanowili przeciąć wcześniejsze ogniwo: to zapobiegawcze. Koncerny produkują, lekarze zapisują, ale sprzedawać nie będzie gdzie, a kupować będziemy na ulicy – za ciężkie pieniądze, jak narkotyki, które zapewne zdaniem rzeczonych polityków są dużo mniejszym problemem niż antykoncepcja, bo się nim nie emocjonują ani za niego nie biorą. Bez wątpienia – antykoncepcja jest nałogiem najgroźniejszym w historii ludzkości.
Krytykom pomysłodawcy odparowują: to nie zamach na wolność wyboru – wręcz przeciwnie, to przejaw szacunku dla wolności. Każdy farmaceuta ma prawo zdecydować, czy handel środkami antykoncepcyjnymi nie kłóci się z jego sumieniem! Wolność wyboru ludzi co do faktu i momentu poczęcia dzieci oraz ich ewentualnej liczby jest tu drugorzędna lub wręcz groteskowo nieistotna. Rodzić, rodzić, rodzić!
Proponuję, by przyszli studenci farmacji przed podjęciem nauki podpisywali odpowiednia klauzulę. To nas znacząco posunie do przodu w kwestii wspomnianej wolności, aż wzniesiemy się na poziom rozstrzygnięć stalinowskich i im podobnych.
Teraz mam tylko dylemat: kupić dziecku komputer czy na wszelki wypadek zrobić dwuletni zapas szatańskich tabletek? A może po prostu nauczymy się z mężem wreszcie grać w szachy i tym wypełnimy wyczekiwane, weekendowe noce?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze