Czy ateiści mają pod górkę?
REDAKCJA • dawno temuMam 30 lat. Lekarz poucza mnie, że seks jest nieważny i nie warto go uprawiać, odmawia przepisania tabletek antykoncepcyjnych. Na antykoncepcję jestem podobno za stara – taki przekaz mają reklamy prezerwatyw w mediach. A moje dziecko nie chce ze mną rozmawiać o „tych” sprawach – wstydzi się cielesności.
Mam 30 lat. Lekarz poucza mnie, że seks jest nieważny i nie warto go uprawiać. Na antykoncepcję jestem podobno za stara – to widać także w mediach. A moje dziecko nie chce ze mną rozmawiać o „tych” sprawach – zostało już niestety uświadomione gdzie indziej.
Scenka pierwsza
Mój ginekolog przeszedł na emeryturę, a ja – przeszłam w ręce innego lekarza, tym razem kobiety. Pojawiłam się, jak to czynię kilka razy w roku od lat 10, po receptę na tabletki antykoncepcyjne. Pani doktor moją kartę ma przed sobą, wszystkie informacje w komputerze. Wygląda na góra 50 lat, mogłaby być córką mojego pana doktora.
— Nie dam – mówi.
– Ma pani już dziecko, to na co pani zadawać się z facetami? Same kłopoty z tego. Wiem, co mówię, ja żyję z tych kłopotów.
Jestem zaskoczona. Oświadczam, że zażądam w recepcji zwrotu pieniędzy za wizytę. Mam chyba smutną minę (trzeba szybko poszukać innego ginekologa), co pani doktor błędnie odczytuje i mnie „pociesza” ze zgryźliwym uśmieszkiem:
— Co się martwisz, dziecko? Jak wpadniesz, to wprawdzie u nas nie wolno, ale 20 kilometrów za zachodnią granicą już wolno, mamy przecież Unię!
Scenka druga
W ulubionym miesięczniku przerzucam artykuł o podejściu Polek do seksu. Czytam, że się migają, nie mają ochoty etc. Na liście powodów w tabelce na odległych pozycjach znajdują się takie sprawy, jak kłótnia z partnerem, kompleksy na punkcie wyglądu, zmęczenie pracą czy frustracja związana z brakiem pieniędzy. Na pierwszym miejscu jest… strach przed ciążą! Podnoszę wzrok na ekran telewizora: reklama prezerwatyw. Impreza, taniec, alkohol, przypadkowe zauroczenie, negliż w ekskluzywnym apartamencie. Proste skojarzenie: prezerwatywy są dla wyuzdanych, bogatych i pięknych – bo chyba oczywiste, że nie dla poczciwego małżeństwa po trzydziestce…
Scenka trzecia
Moja 11-letnia córka już po raz bodaj trzeci nie chce ze mną rozmawiać o miesiączce, biuście, seksie. Wykrzywia buzię, zatyka uszy, ucieka do swojego pokoju. Krzyczy, że to „obrzydliwe” i ona nie będzie o tym słuchać. Zastanawiam się, mozolnie kojarzę fakty. W zeszłym roku musiała zostawać w szkole godzinę dłużej i nadrabiać „zaległe” lekcje polskiego, ponieważ wychowawczyni urządziła klasie autokarową wycieczkę na zwiedzanie Świątyni Opatrzności Bożej. Rodzice nie zostali uprzedzeni o tym spontanicznym pomyśle. Wkrótce potem córka zaczęła przebąkiwać o tym, że chciałaby zostać ochrzczona, przystąpić do Komunii i chodzić na religię. Nie stawiam przeszkód – niech wybiera sama. Na pewno nie pomógł jej w tym nikt z mojej rodziny. Jestem niewierząca, ale nie stawiam żadnych barier – niech wybiera sama.
Nie mam nic przeciwko wierze. Martwię się tylko, że moje dziecko już teraz wstydzi się spraw cielesnych. Jaką będzie kobietą? I jaki popełniłam błąd, że nie zdołałam jej przed tym wstydem uchronić?
Czy ateiści mają pod górkę?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze