Teściowie przed trybunał!
REDAKCJA • dawno temuPrzedpokój: trzy zawalające przejście worki ze śmieciami – jeden przeciekł i zaplamił wykładzinę, obrzydliwy smród. Łazienka: niespuszczona woda w klozecie, podniesiona deska. Kuchnia: nowiutki blat pocięty nożem. Sypialnia: w zmiętej pościeli senny 35-letni facet. Czy to opis mieszkania bezrobotnego lumpa? Nie, to mieszkanie moje i mojego męża, który dwie godziny przede mną wraca z pracy. Cóż robić? Krzyczeć? Uderzyć? Zabić? Siąść i płakać?
Godzina 19.52
Przedpokój: zapalone światło, trzy zawalające przejście worki ze śmieciami – jeden przeciekł i zaplamił wykładzinę, obrzydliwy smród.
Łazienka: niespuszczona woda w klozecie, podniesiona deska. Na stojaku pusta rolka po papierze toaletowym, na podłodze kilka podartych w kawałki gazet. W umywalce i brodziku popiół z kilku papierosów, w mydelniczce – zgaszone, mokre pety. Na suszarce pranie sprzed kilku dni, pralka otwarta, pełna różnokolorowych brudów. Obrzydliwy smród.
Kuchnia: nowiutki blat pocięty nożem (deska do krojenia stoi w odległości 60 cm, obok zlewozmywaka). Na blacie masło, wędlina, spocony ser żółty, otwarta musztarda – nieschowane do lodówki. Otwarty pojemnik z podeschniętym pieczywem. Kuchenka zalana osadem od wykipiałego ryżu lub makaronu, na palnikach przypalone garnki i patelnie. Piekarnik pusty, ale włączony. Zmywarka pusta, zlew pełen naczyń. Na podłodze psia miska bez kropli wody. W lodówce pół cytryny, 4 piwa i miseczka posiekanej cebuli, obrzydliwy smród.
Salonik: przepalona żarówka w żyrandolu, pod nim rozstawiona, zachlapana farbą drabina. Pootwierane szuflady i szafki – zero żarówek. Telewizor włączony – kanał sportowy. Na podłodze przy kanapie słynne „orle gniazdo” – spodnie zdjęte wraz ze skarpetkami i majtkami, ułożone na butach – oraz brudny talerz po kolacji i kilka zgniecionych puszek po piwie. Na oparciu kanapy puszka po pasztecie w roli przepełnionej popielniczki. Obrzydliwy smród.
Sypialnia: w zmiętej pościeli senny 35-letni facet w samym podkoszulku i klapkach. Ma słuchawki na uszach, laptop na kolanach. Ogląda „zakazane reklamy” w Internecie i zanosi się śmiechem. Na prześcieradle obok leży rozczochrany pies rozszarpujący zużyte papierowe chusteczki do nosa, porcelanowy kominek zapachowy w roli kolejnej popielniczki oraz przewrócony pusty słoik po nutelli i plamy z czekolady. Obrzydliwy smród.
Czy to opis mieszkania bezrobotnego lumpa? Nie, to mieszkanie moje i mojego męża – przeciętnej bezdzietnej pary z klasy średniej. Przy czym mąż wychodzi do pracy pół godziny po mnie, a wraca 2 godziny przede mną.
Godzina 20.02
Mąż zdejmuje słuchawki, uśmiecha się czule i mówi: kochanie, zostawiłem ci liścik na lodówce na wypadek, gdybym już spał, jak wrócisz.
Liścik na lodówce: skończył się papier toaletowy i żarówki. Nie mogłem zrobić prania, bo suszarka zajęta. Zrób coś ze zmywarką, obrzydliwie w niej śmierdzi, nie da się wstawić naczyń. Przepraszam kotuś, nie wyszedłem z psem, bo wróciłem wyżęty z biura.
Cóż robić? Krzyczeć? Uderzyć? Zabić? Siąść i płakać? Wziąć się za robotę i zapomnieć? Wyjść i więcej nie wrócić? Upiec Jego Ulubione Ciasto i poprosić o chwilę rozmowy?
A może postawić teściów przed Trybunałem Europejskim za to, że zapomnieli wychować swoje dziecko?
Nie wiem, naprawdę nie wiem, komu i do czego służy małżeństwo…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze