„Postaw na mnie” Susan May Warren – recenzja
ALICJA BARSZCZ • dawno temuKsiążka, o której chcę dzisiaj opowiedzieć, to historia o miłości i nienawiści, spełnionych i niespełnionych pragnieniach, o zawiści, ale i wybaczeniu.
„Postaw na mnie”, napisana przez Susan May Warren i wydana nakładem Wydawnictwa Święty Wojciech, jest pełną ciepła i wielowymiarową powieścią, którą czyta się z zapartym tchem. Bohaterowie są pełnokrwistymi postaciami, które mają swoje złe i dobre strony, chwile zwątpienia i nagłe olśnienia, popełniają błędy, ale też potrafią się do nich przyznać nie tylko przed samym sobą, ale i przed innymi.
Ivy Madison jest prawniczką, która wychowywała się w wielu rodzinach zastępczych. W ciągu swojego życia nie zaznała ciepła rodzinnego, nie zagrzała też nigdzie dłużej miejsca. Nauczyła się nie ufać ludziom i nie przywiązywać się do nich, jednak stawało się to dla niej coraz bardziej uciążliwe. Po jednej z rozpraw, w której miała duży, choć trochę ukryty udział, postanowiła na stałe osiedlić się w niewielkim miasteczku Deep Haven. Pracuje jako asystentka prokuratora hrabstwa i wydaje jej się, że skoro nikt jej nie zna, może wieść spokojne życie i być zupełnie bezstronną, a więc i sprawiedliwą w swoim zawodzie.
Jak zawsze jednak okazuje się, że świat jest bardzo mały, a nasze czyny odciskają piętno na naszej przyszłości. Jednak, by zająć się swoją przyszłością, trzeba rozliczyć się z przeszłością.
Ivy poznaje Dareka. Jego żona zginęła w wypadku samochodowym, w którym udział brał również jego najlepszy przyjaciel Jansen. Nic dziwnego, że przyjaźń przeistoczyła się w nienawiść, złość, niezrozumienie i agresję. Czy jednak wszystko jest tak, jak wydaje się na pierwszy rzut oka?
Autorka podejmuje tutaj szalenie trudną kwestię obarczania winą siebie i innych za zaistniałe sytuacje, a także pokazuje niejednoznaczność konkretnego zdarzenia, w zależności od perspektywy poszczególnych uczestników, świadków bądź osób postronnych. Nic nie jest takie, jak się wydaje. Podbite oko u dziecka wcale nie oznacza agresji w rodzinie, ale świadczy o bardzo żywiołowym temperamencie malucha. Pomoc i stawianie się na każde zawołanie u bliskiej przyjaciółki nie oznacza od razu romansu z nią. Synek i rozpacz po śmierci żony nie oznaczają z kolei, że małżeństwo było udane…
Książka nie jest prostą lekturą do poduszki. Zmusza do refleksji nad sobą samym, ale też nad swoim podejściem do wiary. Autorka bardzo często i głęboko porusza kwestie Boga, jego miłosierdzia oraz nieograniczonego niczym uczucia do każdego człowieka – bez względu na wszystko i na wszystkich. Najważniejszym jednak przesłaniem powieści jest to, że w pierwszej kolejności należy przebaczyć sobie, by od innych oczekiwać również przebaczenia.
Innym istotnym elementem powieści jest samozadowolenie i spełnienie. Nie trzeba iść na studia medyczne czy prawnicze, by wybić się z tłumu i żyć pełnią życia w dostatku i szczęściu. Nie każdy musi być lekarzem, misjonarzem czy strażakiem. Niektórym wystarczy własna kwiaciarnia lub przejęcie rodzinnego interesu, by osiągnąć spełnienie i poczuć się wartościowym człowiekiem.
Autorka pokazuje więc każdemu czytelnikowi, że najważniejsze jest to, by czuć się dobrze z tym, co robimy i co osiągnęliśmy. Nie musimy spełniać marzeń innych osób dotyczących nas samych. To my jesteśmy ważni, to nasze marzenia mają znaczenie i sens, to do nich powinniśmy dążyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze