Australijskie plagi
TOMEK ERNESTOWICZ • dawno temuAustralijscy eksperci obawiają się powtórki plagi szarańczy sprzed 75 lat.


Eksperci obawiają się powtórki plagi szarańczy (ang. locust), która spadła na Australię 75 lat temu. Ciepła i wilgotna ubiegłoroczna pogoda sprzyjała rozmnożeniu się szarańczy do trzech pokoleń. Każde z nich do 150 razy liczniejsze od poprzedniego.Największa od ponad 30 lat migracja szarańczy w Australii wystąpiła w stanie Queensland w kwietniu tego roku. Szarańcza wędrowna jest samotnikiem. Wielkie grupy powstają tylko na czas migracji. Chmary owadów mogą liczyć miliony osobników. Insekty sieją spustoszenie. Szarańcza w ciągu kilku dni potrafi ogołocić drzewa z liści i zniszczyć plony. Rój szarańczy ma 5–6 km długości i pół kilometra szerokości a w ciągu nocy wyjada do gruntu zboże wysokie na metr. Rój szarańczy o szerokości 1 km jest w stanie zniszczyć do 10 ton upraw. Ocenia się, że szkodniki przynoszą rocznie straty szacowane na ponad 300 mln dol.
To nie jedyne plagi w Australii. Poważnym problemem rolnictwa australijskiego są plagi gryzoni: myszy, szczurów i królików. Zwierzęta te rozmnażają się bardzo szybko, kopią nory przyspieszające erozję gleb, zjadają i niszczą trawę pastwisk oraz rośliny uprawne. Populacja myszy rozmnożyła się do tego stopnia, że zgłodniałe gryzonie wchodzą już do domów.
Raport o stratach w rolnictwie z 2004 roku obejmował informacje o trujących ropuchach hawajskich, zdziczałych osłach, wielbłądach, bawołach i lisach. Plagą południowego stanu Queensland są zdziczałe świnie, zaś farmerzy z północy walczą z hordami zdziczałych osłów, które dewastują gospodarstwa. Wielbłądy i owce zostały sprowadzone do kraju przez członków wypraw naukowych jeszcze za rządów brytyjskich. Po wypuszczeniu na wolność zwierzęta zdziczały. Nie wiadomo, ile wielbłądów jest dziś w Australii, ale co roku aż 10 tys. sztuk jest chwytanych i eksportowanych do Azji i na Bliski Wschód.
Najbardziej dokuczliwym szkodnikiem Australii jest jednak królik. W 1859 r. pewien farmer i amator polowań ze stanu Victoria sprowadził z Europy dwa tuziny królików. Pozbawione naturalnych wrogów gryzonie błyskawicznie się rozmnożyły. Doszło do tego, że najbardziej zaludnioną wschodnią część Australii trzeba było chronić specjalnym ogrodzeniem przeciwkróliczym (ang. rabbit proof fence). W ciągu jednego dnia pięć królików zjada tyle trawy, co jedna owca.

Kłopoty sprawiają także kangury. Jeden kangur olbrzym zjada tyle trawy, co siedem owiec. Także kangury wędrujące stadami do wodopojów przyczyniają się do zniszczeń na pastwiskach.
Z kolei przybyłe z osadnikami psy skrzyżowane z miejscowym dingo są postrachem hodowców owiec. Miasta chroni przed nimi ogrodzenie o łącznej długości 6 tys. km, podobne do tego, jakie niegdyś wybudowano przeciwko królikom.
Zobacz także: Top: 10 osobliwości fauny australijskiej

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze