Alergia na strzykawki
CEGŁA • dawno temuW zeszłym roku do mojej klasy przyszedł nowy chłopak. Przeniósł się do nas z liceum na drugim końcu miasta. Razem z rodzicami zmienili też mieszkanie. Od razu zwróciłam uwagę na Huberta, a on na mnie. Tak jakoś wyszło, zaczęliśmy się razem uczyć, łazić po mieście. Jesteśmy, jak oceniła koleżanka, spokojnymi kujonami w pinglach:), którzy idealnie do siebie pasują. Uwierzyłam w to i to był błąd.
Droga Cegło!
W zeszłym roku do mojej klasy przyszedł nowy chłopak. Przeniósł się do nas z liceum na drugim końcu miasta. Razem z rodzicami zmienili też mieszkanie. Domyślałam się jakichś problemów, ale Hubert uczył się świetnie, więc musiało pójść o coś innego. Jego poprzednia szkoła ma wysoką punktację i świetną opinię, nasza jest dużo gorsza w rankingach. Jest niestety pewna grupa ludzi, która bierze dopalacze lub je sprzedaje. Ale trzymają się osobno, ubijają swoje interesy także w innych liceach. U nas tych, co nie chcą brać, nikt się nie czepia.
Od razu zwróciłam uwagę na Huberta, a on na mnie. Tak jakoś wyszło, zaczęliśmy się razem uczyć, łazić po mieście. Jesteśmy, jak oceniła koleżanka, spokojnymi kujonami w pinglach:), którzy idealnie do siebie pasują. Uwierzyłam w to i to był błąd. Wydawało mi się, że we wszystkim się dogadujemy i ufamy sobie. Co do przeszłości, chciałam zaczekać, aż sam się otworzy przede mną.
Zaczęły boleć mnie w nocy nogi, miałam skurcze, nie mogłam spać z bólu. Po badaniach wykryto u mnie zaawansowane żylaki głębokie, chyba spadek po babci. Dostałam różne zalecenia, leki. Ból nasilał się. Lekarka zapisała mi preparat w zastrzykach na rozrzedzenie krwi, żeby zapobiec skrzepom, musiałam się nauczyć sama je robić dwa razy dziennie. Są to gotowe strzykawki jednorazowe, ukłucie nie boli, robi się je w fałdę brzuszną.
Raz zostałam „przyłapana” przez młodszą dziewczynkę z gimnazjum w szkolnej łazience, zrobiła się afera. Na szczęście mamy fajną dyrę, która rozmawia z nami normalnie, jak z dorosłymi. Pokazałam lek, wytłumaczyłam, sprawdziła nazwę w necie i było po sprawie. Nie dla wszystkich, bo fama poszła, a mój Hubert dostał szału. Na początku w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać. Potem powiedział, że jego poprzednia dziewczyna była narkomanką i dlatego rodzice zabrali go z tamtej szkoły, a on ma schizę na tym punkcie, jego też chciała wciągnąć w branie. Faktycznie, ci rodzice to niezłe oszołomy, zadzwonili nawet z buzią do moich, ale zostali wyśmiani i odesłani na bambus.
To nie koniec. Słyszę teraz, że Hubert znów będzie zmieniał szkołę (unika mnie jak ognia, nie chodził na zajęcia kilka tygodni), bo tak zdecydowali jego starzy. Z innych źródeł dowiedziałam się czegoś dziwnego – wersje nie stykają. Podobno dziewczyna Huberta z tamtego liceum miała próbę samobójczą, bo chciał z nią zerwać. Nawet ani razu nie odwiedził jej w szpitalu. Czuła się brzydka i beznadziejna, bo jej nie chciał… W tej plotce nie ma z kolei ani słowa o dragach! Bardzo zależało mi na Hubercie (teraz już mniej), ale nie zgłupiałam do tego stopnia, żeby widzieć w nim jakiegoś sercołamacza… Jakoś nie wiem czemu trudno mi uwierzyć, żeby mógł dziewczynę doprowadzić do takiej desperacji… Seks raczej nie jest jego konikiem, szanował mnie ponad miarę, to po pierwsze. Chyba, że to nie on ją załatwił, tylko zaszczuli ją jego kochani rodzice pod byle pretekstem, bo coś do niej mieli, jak teraz do mnie?
W sumie może powinnam go sobie darować, facet 18 lat, który daje sobą manewrować jak kukiełką, dla mnie nie ma jaj. Ale żal mi go. Czuję niesprawiedliwość w takim traktowaniu ludzi jak potraktowano mnie – bez pytań, bez dania racji. To jakaś niezła patologia, a Hubert chyba w takim razie w ogóle nie ma własnego mózgu, że się na wszystko zgadza, co dyktują starzy.
Zmieniam nasze dane, na wszelki wypadek nie wierzę już w bezinteresowną życzliwość kogokolwiek.
No-sówka
***
Droga Sówko!
Ewidentne jest dla mnie to, że dwukrotna zmiana szkoły w ciągu roku to raczej nie przypadek czy kaprys. Może nie od razu patologia, skoro Twój były jest prymusem i ciekawym, inteligentnym kandydatem na „chodzenie”. Ale sama zauważyłaś, że w sumie Twoja wiedza o nim jest znikoma.
Nie da się wykluczyć kilku przykrych lecz w sumie banalnych scenariuszy: a) nadopiekuńczy rodzice – uległy syn pod kloszem; b) zatajone problemy Huberta z narkotykami w przeszłości – co częściowo usprawiedliwia przeczulicę w tym temacie, a dobrze tłumaczy jego histeryczną reakcję, w gruncie rzeczy obronną; c) toksyczna pierwsza miłość – nie w okularach, flegmatyzmie czy przeciętnej urodzie chłopaka rzecz, lecz w oku i umyśle zakochanej, odtrąconej dziewczyny, która miała ze sobą dużo większe problemy niż on; d) inna, spychana w podświadomość orientacja seksualna – i bezradni rodzice, którzy nie umieją pomóc, wesprzeć syna, tylko odganiają od niego dziewczyny, żeby się nie „wydało”.
We mnie, podobnie jak w Tobie, nie budzi entuzjazmu zachowanie pełnoletniego chłopaka w obliczu błahego w sumie zdarzenia. Od razu uwierzył, że jesteś narkomanką? Nie zadał sobie trudu zapytania, co Ci jest, czemu w szkole robisz sobie zastrzyki? Jakieś to takie zbyt łatwe, nieprawdziwe. Jakby paniczna ucieczka pod byle pretekstem, przed byle śladem zagrożenia – właśnie, jakim? Autoiniekcje podskórne – np. przy cukrzycy, czy w domowej terapii ukochanego pupila – to dziś chleb powszedni i nawet laik nie pomyli raczej nowoczesnego preparatu aptecznego z, przepraszam wszystkich bardzo za kolokwializm, brutalnym dawaniem sobie w żyłę…
Chyba że – czego nie napisałaś do końca – problem narkomanii w Twojej szkole jest dużo bardziej widoczny, dotkliwy, zaawansowany niż Ci się wydaje, jako osobie niezainteresowanej. Jeśli rodzice Huberta raz się sparzyli, teraz dmuchają na zimne. W takim wypadku jednak trudno mi zrozumieć coś innego: dlaczego taka fajna i rozsądna dyrekcja nie reaguje, nie próbuje zrobić z tym porządku…
Jakkolwiek by było, nie widzę wskazań do walki o ten związek – ani też, z drugiej strony, do pogrążania się w żalu i pretensjach. Hubert i jego rodzice z czymś poważnym się borykają, ale nie chcą mówić o tym wprost. Wybrali taktykę ucieczki, izolowania się, zwalania winy na innych. Na to ostatnie nie wolno im zezwolić. Trudno, muszą biec dalej, aż skończy im się droga. Nie zaradzisz temu, nie mając punktu zaczepienia – Hubert nie szuka u Ciebie rady ani pomocy, nie dystansuje się do decyzji rodziców, nie ma w nim buntu. Sztucznie go nie wywołasz, zwłaszcza, że niespecjalnie Ci zależy. O drugiego człowieka i wspólne szczęście zabiegamy wszelkimi metodami, gdy jesteśmy naprawdę zakochani. Może brzmi to ckliwie i patetycznie, ale oddaje prawdę. Żadne z Was nie dojrzało do czegoś, co można by nazwać silną wzajemną relacją. Rozumiem Twoje rozczarowanie i tym bardziej uważam, że brak głębokiego zaangażowania jest w Waszym przypadku błogosławieństwem.
Oczywiście, trzeba mieć odwagę, żeby to przyznać i iść dalej. Ale jestem pewna, że Ty ją masz. Nie wojuj z czymś, czego nie można, a może i nie warto zmieniać. Jest OK, czeka Cię jeszcze wiele prób i podchodów, nim odnajdziesz TO.
Życzę Ci przede wszystkim zdrowia i odzyskania zachwianej wiary w ludzi. Uwierz mi, to początek Twojego życia, nie warto się złościć ani zniechęcać na podstawie – wybacz – epizodu.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze