Po rozwodze... siedzę na kanapie i tyję!
CEGŁA • dawno temuByłam z przyjaciółką w kawiarni. Obie w podobnym okresie straciłyśmy pracę w banku i niemrawo szukałyśmy pomysłu na siebie, to zajęcie „panienki z okienka” było jednak mało inspirujące. W rozmowie Basia spytała: „Czemu my, takie fajne i zdolne, nie możemy nic ciekawego znaleźć?”. Zastanowiłam się. „Może jesteśmy leniwe?” – odpowiedziałam. Nie mogę mówić za nią, ale ze mną dzieje się coś złego od rozwodu. Siedzę na kanapie i tyję.
Droga Cegło!
Byłam z przyjaciółką w kawiarni. Obie w podobnym okresie straciłyśmy pracę w banku i niemrawo szukałyśmy pomysłu na siebie, to zajęcie „panienki z okienka” było jednak mało inspirujące. W rozmowie Basia spytała: „Czemu my, takie fajne i zdolne, nie możemy nic ciekawego znaleźć?”. Zastanowiłam się. „Może jesteśmy leniwe?” – odpowiedziałam. Baśka się obruszyła.
Nie mogę mówić za nią, ale ze mną dzieje się coś złego od rozwodu. Wróciłam do rodziców, siedzę z nimi na kanapie przed telewizorem i całe wieczory psioczymy na rzeczywistość, zajadając orzeszki z miodem. Piorę raz w tygodniu, bo chodzę w dresach. Nie kłócimy się, kocham ich. Mam drobne oszczędności i alimenty od męża, które zaofiarował bez sądu. Nie są wysokie, ale sprawiają, że rodzice mnie nie utrzymują. Uczestniczę we wszystkich domowych wydatkach.
Były powiedział, że będzie płacił tak długo, jak sam będzie miał pracę, nawet do końca życia, jeśli nie zwolnię go z tego. Ta wspaniałomyślna postawa wynika z jego charakteru – porzucił mnie dla innej i zamieszkał z nią oraz jej dziećmi za granicą. Ma poczucie winy i obowiązku. Te pieniądze zapewniają minimum poczucia bezpieczeństwa.
Czy jednak w stu procentach rozwiedliśmy się z jego winy – tu mam ciągle wątpliwości. Mąż jest specjalistą z dziedziny alternatywnych źródeł energii i dostał atrakcyjną propozycję w USA. Ja za żadne skarby świata nie chciałam wyjeżdżać. Wydawało mi się, że tam nie znajdę pracy, że jestem potrzebna rodzicom, w ogóle nie lubię Amerykanów i takie tam. Jego pobyt przeciągał się, chciał zarobić na mieszkanie w Polsce bez kredytu. Banalna w sumie historia, minął rok, półtora. Wiele małżeństw nie zdaje egzaminu z rozłąki, a ja zaparłam się jak osioł. Ostatnio nawet zaczęłam się zastanawiać, czy postępuję… moralnie, biorąc od niego pieniądze – nie pracuję, a on utrzymuje 4-osobową rodzinę. Nie chciałam jechać z nim ani potem do niego, chociaż błagał. Coś się rozlazło jak słaby materiał, pękło. Może nigdy nie istniało.
Mąż wie, że nie mam pracy. Wie też, że moi rodzice są w pełni sił i wcale nie potrzebują mojej pomocy ani opieki, póki co. Ciągle namawia mnie do wyjazdu, zapewnia, że bez trudu sobie poradzę, a on pomoże mi w znalezieniu dobrej posady. Trochę to głupie – nie chciałam jechać i przez to się rozwiedliśmy, a miałabym zmienić zdanie teraz, po tym wszystkim? Dziwnie bym się czuła, jego aktualnej żony też by to raczej nie zachwyciło.
Rodzice pukają się w czoło, Baśka też. Nie rozumieją moich skrupułów. Tymczasem zalegam jak warzywko na kanapie, tyję, nie chce mi się wychodzić z domu, nie wysyłam CV, bo nie mieszczę się już w żadną swoją garsonkę… Jeszcze nie tak dawno temu byłam dziewczyną-iskrą, roznosiła mnie energia, 3 razy w tygodniu grałam ze znajomymi w koszykówkę… Byłam kapitanem drużyny, wszystkich mobilizowałam. Przeze mnie nasza grupka też się rozleciała.
Nie wiem, co zrobić ze sobą. Cofnęłam się w rozwoju, boli mnie kręgosłup, biorę tony leków. Nic nie budzi mojego entuzjazmu, egzystuję z dnia na dzień, nie mam zainteresowań.
Nastula
***
Droga Nastko!
Masz dwa wielkie atuty. Nie zwalasz wszystkiego na system, który oczywiście w naszym kraju kuleje, ale uparty pracę znajdzie. Po drugie, posiadasz wybór, wręcz luksus wyboru. Nie przymierasz głodem, a na dodatek oferta byłego męża brzmi całkiem rozsądnie – nie sadzę, by chciał ściągnąć Cię do Stanów w celu pozbycia się alimentów, mam wrażenie, że naprawdę chce pomóc.
Rozważ wszystko na spokojnie. Masz prawo czuć się źle. Rozwód nie przypadkiem porównywany jest z ciężką żałobą, która przez każdego człowieka przeżywana jest inaczej i nie trwa tyle samo. Myślę, że możesz sobie pozwolić finansowo na kilka konsultacji z lekarzami oraz z psychologiem. Za bóle kręgosłupa, osi nerwowej naszego organizmu, bardzo często odpowiada stres, rozwijająca się depresja. Objawy takie pojawiają się również przy zmianie trybu życia z aktywnego na bierny. Środki przeciwbólowe tego nie wyleczą, a mogą zaszkodzić wątrobie, nerkom, nawet uzależnić.
Reasumując, musisz powoli, krok po kroku, pokonywać apatię. Ja na Twoim miejscu zmobilizowałabym się w kierunku krótkiego wyjazdu z dobrym pakietem fizjoterapii i ćwiczeń. Odżyjesz, oderwiesz się od domowej rutyny i kanapy, przemyślisz kilka spraw. Rozwód był plus minus rok temu, jak sądzę. W sumie więc żyliście z mężem oddzielnie około 3 lat. To bardzo długo. Oczywiście, warto analizować błędy, żeby ich nie powtarzać, lecz na tym etapie nie widzę już większego sensu w rozdrapywaniu ran i rozkładaniu wydarzeń na czynniki pierwsze. Rozsypało się – czas posprzątać. Możesz czuć żal do męża, możesz do siebie. Ale trzeba to rozrzedzić nowymi celami, sprowokować trochę los. Jeśli jesteś pewna, że nie chcesz jego pomocy i źle się będziesz czuła, mieszkając np. w tym samym mieście, odłóż na razie sprawę wyjazdu i skoncentruj się na zbudowaniu przyszłości tutaj.
Zachęcam jednak do uczciwego przemyślenia swoich uczuć i argumentów za lub przeciw. Nie szukaj fałszywych wymówek. „Eks” raczej nie proponowałby Ci ponownie wyjazdu – na nowych już zasadach – gdyby obecnej partnerce miało to przeszkadzać, nie zaryzykowałby rodzinnego szczęścia po raz drugi. Popracuj z prawdziwymi przeszkodami – ze swoim lękiem przed zmianą i oddaleniem, z niewiarą w swoje siły, niezadowoleniem z obecnego wyglądu… Są moim zdaniem do pokonania, jeśli się na nich skupisz. A stawka jest wysoka. Jesteś młodą kobietą, masz w sobie jeszcze siły, o których zapomniałaś, a które z wiekiem maleją. Czy stać Cię na to, by odrzucić szansę podaną niemal na srebrnej tacy? Dźwigniecie się wymaga czasem pewnej dawki egoizmu. Kanapa jest wygodna, rodzice blisko, pieniążki płyną… Twoja decyzja, czy o taką wygodę Ci idzie w życiu.
Najprostsza rada na początek: jeżeli na razie nie potrafisz zrzucić nadwagi, kup sobie kilka ładnych wiosennych ubrań, w Twoim ulubionym stylu i aktualnym rozmiarze. Nie żałuj pieniędzy na zasadzie „przecież zaraz schudnę i ciuchy będą do wyrzucenia”. Do tego odświeżona fryzura i nowy tusz do rzęs. Przekonasz się, jak magiczną moc dają te drobne w sumie zabiegi… Najpierw zaczynasz poruszać się inaczej po ulicy, potem — zaczynasz inaczej myśleć. Słowo!
Życzę Ci udanego przejścia w nowy etap życia.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze