Utalentowani bracia
Zdjęcie, które znajduję przypadkiem w internecie przedstawia czterech mężczyzn siedzących w bibliotece. Dwóch jest w okolicy sześćdziesiątki, jeden wygląda jak czterdziestolatek całe życie uprawiający sport a ostatni, w bawełnianej czapce na głowie sprawia wrażenie poszukującego sensu życia dwudziestolatka. Co ich łączy? Palenie cygara i picie brandy? Pudło. Czytanie Szekspira w oryginale? Również nietrafione. A może rozmowy o kobietach? Być może, przy okazji rozmawiają o nich. Jednak spotkali się po to, żeby wspólnie robić na drutach.
Tym ostatnim rękodziełem zajmuje się Paweł Madaj, człowiek wielu profesji i pasji. Model, fotograf, aktor, nauczyciel, fryzjer, wizażysta a przede wszystkich niespokojna dusza i baczny obserwator świata. Niestrudzenie fotografuje ludzi, wydobywając z nich piękno i z równym zapałem dekoruje przestrzeń wokół siebie.
[photo position="inside"]23675[/photo]Piotr Madaj, brat bliźniak Pawła również jest uzdolniony. Jego domeną są kulinaria oraz dzierganie na drutach. Zaczął robić na drutach, żeby udowodnić wychowawczyni, że mężczyzna też potrafi. Z czasem tak udoskonalił umiejętność, że dzieła jego autorstwa trafiły do sklepu z dekoracjami wnętrz. Druty to dla niego sposób na relaks, ale też proces twórczy, dzięki któremu może się wypowiedzieć.
- Początkowo traktowałem robienie na drutach jako sposób na odstresowanie – wspomina Piotr. - Dziergałem jakiś wzór i się uspokajałem. Z czasem zacząłem poszukiwać coraz trudniejszych wzorów i dziś robótki ręczne są dla mnie również wyzwaniem artystycznym. Im trudniejszą rzecz uda mi się wykonać, tym jestem szczęśliwszy. [photo position="inside"]23676[/photo]Sam wymyślam nowe wzory.
Czy kobiety dziwią się, że takie piękne rzeczy wychodzą spod męskiej ręki?<
- Nie wiem – odpowiada Piotr. - Nie chwalę się swoją pasją. Robię to dla siebie. Ale pewnie by się dziwiły, bo to raczej mało popularna w Polsce męska rozrywka.
- A skąd u mnie upodobanie do drutów? Sądzę, że to się wiąże z nabytą wrażliwością. Nauczyłem się w określony sposób patrzeć i widzieć. Każdą porażkę traktowałem jako naukę na przyszłość. To pozwoliło mi się doskonalić w sensie artystycznym również.
- W rodzinie była podobno utalentowana prababcia, ale większą zasługę swoim i brata zdolnościom przypisywałbym nabytej wrażliwości.
- Wychowaliśmy się w domu dziecka - opowiada Paweł. - To był nasz jedyny dom, który bardzo szanujemy i kochamy, to była mała placówka na wsi nad rzeką Wartą w województwie łódzkim. Dziś dziękuję losowi za to, że tam mieszkaliśmy, bo widzę, że wiele naszych umiejętności i cech zawdzięczamy naszym opiekunom. Tam uczono nas starą szkołą szyć, wycinać, samemu tworzyć dekoracje na święta, dbać o estetykę domu. Wcześniej w [photo position="inside"]23678[/photo]domach dziecka nie było tyle pieniędzy, sami musieliśmy wiele rzeczy zrobić, zdobyć, mieliśmy własne małe gospodarstwo, świnki, kozy, ogródek. Do dziś wspominam takie stałe sezonowe prace rodzinne, jak grzybobranie, lipobranie i suszenie kwiatów na zimowe herbaty.
Dom nad Wartą zadbał o to, żeby Paweł zdobył zawód. Dostrzegł jego manualne zdolności i popchnął w kierunku fryzjerstwa. Potem chłopak już rozpoczął samodzielne poszukiwania inspiracji i rozwoju, kończył kolejne szkoły i spotykając ważne dla siebie osoby, bacznie obserwował świat.
Upust swojej wrażliwości i zamiłowaniu do rysunku (bo rysunek upodobał sobie ponad wszystko), Paweł daje [photo position="inside"]23679[/photo]dzisiaj w fotografii.
- Jestem raczej obserwatorem - mówi o sobie - Nieczęsto opiniuję ludzi, a jeśli to następuje to po długim czasie i z dużym dystansem oraz tolerancją. Długi czas pracuję z ludźmi, zarówno podczas pracy fryzjerskiej, jak i w szkole, w której uczę dzisiaj. Nauczyłem się ich czytać, rozumieć. Ja dużo słucham, ale i nie mniej mówię.
Paweł rozpoczął od fotografowania kobiet. Na jego zdjęciach niepewne istoty rozkwitają pięknem. Potrafi pomóc w stylizacji, ale przede wszystkim wysłuchać. Sprawia, że kobiety zaczynają w siebie wierzyć i inaczej na siebie patrzeć. Paweł traktuje to jako misję.
- Przez ostatni rok miałem radość pracowania w sklepie z elementami dekoracji wnętrz, w magicznym miejscu, o ciepłym, nastrojowym klimacie w Opatówku – wspomina Paweł. - Tam pogłębiłem moją wrażliwość na poczucie piękna i nauczyłem się pewnego stylu dekorowania i ozdabiania przestrzeni, co często odzwierciedla się dzisiaj również w klimacie moich zdjęć. Zacząłem robić kartki świąteczne, pudełeczka, przypomniałem sobie, jak się szyje - głównie ozdoby z filcu.
Patrząc na prace i zdjęcia Pawła mam wrażenie, jakby widział świat bogatszy i ładniejszy od innych ludzi. Swoimi dziełami on i Piotr ocieplają nie tylko wnętrza mieszkań. Pozwalają wierzyć, że pod maską zbudowaną z testosteronu i nonszalancji siedzi w mężczyznach delikatność. Nie wszyscy ją pokażą, bo nie wszyscy mają odwagę i odpowiedni talent by ją uzewnętrznić.
Chciałabym mieć w domu pudełko zrobione przez Pawła. Byłoby w niej takie życzenie – Dobry Świecie więcej takich mężczyzn poproszę :).