Sekret szczęśliwych związków tkwi w różnicach?
Sokrates, wielki filozof starożytny miał bardzo szczególny sposób spędzania wolnego czasu. Całymi dniami łaził po Atenach – brzydki, pogarbiony, z nosem jak kartofel – i zaczepiał przechodniów, zadając trudne pytania. Czy jesteś mądrym człowiekiem? Jak osiągnąć szczęście? Czym jest dobro? Jak zdefiniować sprawiedliwość? I tak dalej. Gdy zagadany, miast uciec, udzielał odpowiedzi, Sokrates zadawał kolejne pytanie, związane z tym, co usłyszał. W ten sposób udowadniał kretynizm swego rozmówcy. Dopiąwszy swego, ruszał na poszukiwanie kolejnego frajera.
Grecy odwdzięczyli się filozofowi skazując go na śmierć, co prowadzi do wniosku, że ludzie wybaczą nam wszystko, poza ośmieszeniem. Poza tym Sokrates musiał być okropnym człowiekiem: upierdliwym, złośliwym, ślepym na uczucia innych. Dziś oskarżono by go o mobbing i wysłano do terapeuty. A jednak, wizja filozofa kręcącego się po ateńskim placu ma wiele uroku.
Sam postępuję podobnie. Krążę od mieszkania do loftu, z pubu dryfuję ku restauracji w poszukiwaniu zakochanych par. Pytam, jak ze sobą wytrzymują. Naprawdę jestem ciekawy, chcę wiedzieć. Moje życie osobiste to dymiące zgliszcza. Wokoło rozpadają się długoletnie pary, niesie się szelest papierów rozwodowych. Chcę poznać sekret tych, którym się udało.
Przypadek pierwszy, dwoje bezdzietnych czterdziestolatków. On pracuje w korporacji, bynajmniej nie na stanowisku szeregowym. Ona jest redaktorką w wydawnictwie. Nie musi tam pracować, mąż zarabia dosyć, ale chyba lubi przebywać wśród książek. Wiodą spokojne życie przedstawicieli wyższej klasy średniej. Co wieczór wypijają wino, butelka za pięćdziesiąt złotych i oglądają seriale na HBO. W weekendy odwiedzają bądź przyjmują znajomych i grają w gry planszowe. Raz do roku wybierają się na drogie wakacje. Do Chile, do Indii, do Pernambuko. Ona jest hałaśliwa, dynamiczna i rozpaczliwie łaknie akceptacji. On – borsuk w okularach, przyklejony do tabletu. Zadaję wiadome pytanie. Jak udało się przetrwać wam te dwadzieścia lat?
- Bardzo się lubimy.