Klan wybiera narzeczoną
CEGŁA • dawno temuNa imprezie u przyjaciółki poczułam sympatię do jej brata. Ku mojemu zaskoczeniu on również. Zaprosił mnie na randkę. Zaczęliśmy się widywać regularnie. Zmieniłam uczesanie, kupiłam kilka sukienek. Coś mnie uskrzydlało... Przyjaciółka zareagowała dziwnie na wiadomość o naszym związku!
Droga Cegło!
Mam 32 lata, pracuję naukowo. Zarabiam średnio, jednak kocham to, co robię, i nigdy nie zawadzała mi samotność. Moim zdaniem nauka absorbuje bardziej niż rodzina. Jeszcze jej nie założyłam, przeciwnie niż większość moich znajomych i przyjaciół.
Jest pośród nich Urszula, bardzo zdolna dziewczyna, która miała podchodzić do doktoratu ze mną. Potem zrezygnowała i zajęła się interesami, z dużym powodzeniem. Ma męża, dziecko, przepiękny dom w otoczeniu parku, gdzie często odbywają się wystawne imprezy, bywa tam prawie cała nasza paczka ze studiów, a także nowsi znajomi Uli z kręgów biznesowych. Urszula ma niezwykle sympatycznego brata, którego poznałam dość późno, nie studiował z nami, lecz za granicą. W Polsce Bolek zajmuje się wdrażaniem nowoczesnych alternatyw pozyskiwania energii. Spotkałam go towarzysko kilka razy u Urszuli. Zawsze „wisiała” mu u ramienia atrakcyjna dziewczyna (nigdy ta sama:)), nie zwracał mojej uwagi jako mężczyzna, bo od razu zaliczyłam go do określonego typu – poza moim zasięgiem. Rozmawialiśmy o pracy, technologiach, ekologii. To mój żywioł, pod tym względem jestem „chłopczycą”, uwielbiam dyskutować o zawiłych kwestiach naukowych, tak jak faceci potrafią czasem godzinami opowiadać o naprawie samochodu.
W marcu były 30. urodziny Urszuli, obchodzone z wielką pompą, pod ogrzewanym namiotem. Bolek przyszedł tym razem sam i spędziliśmy trochę więcej czasu niż zwykle na tych naszych fachowych pogaduchach. Poczułam sympatię zupełnie niezwiązaną z tematem naszej dyskusji. Ku mojemu zaskoczeniu on również. Zaprosił mnie na randkę. Zaczęliśmy się widywać regularnie. Zmieniłam uczesanie, kupiłam kilka sukienek. Coś mnie uskrzydlało, wolałam jednak tego na razie nie nazywać konkretnie.
Majówkę Urszula znów urządzała w swojej rezydencji, mnie jednak… nie zaprosiła. Bolek powiedział mi, że wymyślam problemy, nie ma takiej potrzeby, przecież jadę tam jako jego osoba towarzysząca, to oczywiste. Nie posłuchałam go, wolę jasne sytuacje. Zadzwoniłam do Uli, żeby potwierdzić swoją obecność – lub niepokój. Miałam rację, coś było nie tak, inaczej. Była świadoma naszego związku z Bolkiem, wiem to od niego. Potraktowała mnie z dystansem. Potem, jeszcze przed długim weekendem, zatelefonowała sama i zaproponowała spotkanie. Nie było miłe. Ula wyjechała do mnie z wykładem na temat przyzwoitości i dobrych obyczajów.
Spytała, czy wiem, że Bolek od lat (?!) związany jest z jej najlepszą przyjaciółką – o której wcześniej nie słyszałam od Uli, a myślałam, że znam większość jej towarzystwa. Wiedziałam natomiast już wcześniej od samego Bolka o kobiecie, z którą spotykał się na stałe po powrocie do Polski, lecz znajomość wygasła już dość dawno. Urszula oznajmiła, że jestem albo zaślepiona, albo pozbawiona sumienia, spotykając się z kimś, kto jest już „zajęty”. Zresztą, to moja sprawa, ale czemu robię TO z jej bratem i pod jej nosem, w jej nienagannej rodzinie? Zapowiedziała też, że da surową reprymendę Bolkowi, co mogło mnie jedynie rozśmieszyć.
W ogóle cała ta rozmowa była jakaś nienaturalna, jak w starym romansie. Czekałam, aż Urszula wyciągnie książeczkę czekową i spłaci mnie, żebym odczepiła się od Bolka:). Było blisko. Potraktowałam ją grzecznie, ale ucinająco, na zasadzie: nie wiem, o co chodzi. Na majówkę nie pojechaliśmy – prawdopodobnie był to błąd z naszej strony, ale spędziliśmy ten czas fajnie i po swojemu. Nie jesteśmy parą zakochanych szczeniaków, nie planujemy ucieczki i potajemnego ślubu. Nasza znajomość rozwija się spokojnie, gdyby nie ten incydent, o którym naprawdę nie wiem, co myśleć… Może nie mam wielkiego doświadczenia w tych sprawach, ale nie przypuszczałam, że w dzisiejszych czasach do spotykania się dorośli wolni ludzie potrzebują dyspensy czy błogosławieństwa „rady plemiennej”.
Marcelina
***
Droga Marcelino!
Oczywiście, że nie potrzebują i słuchaj Bolka, gdy mówi, że problem nie istnieje.
Podejrzewam, że Twoja koleżanka Urszula popiera multikulturowość jedynie na przyjęciach, którym zderzenie ze sobą ludzi z rozmaitych środowisk przydaje kolorytu i dobrze świadczy o szerokości horyzontów gospodyni. Gdy przychodzi do ewentualnych koligacji rodzinnych, zamienia się w konserwatystkę i snobkę. Na pierwszy „niuch” pachnie mi to dulszczyzną, nic lepszego nie potrafię wymyślić.
Odwieczny paradoks podziałów klasowych polega między innymi na tym, że ludzie zamożniejsi traktują biedniejszych jako gorszych, zarazem jednak mają często kompleks intelektualisty. Co prawda w dzisiejszych czasach ci o wybitnych umysłach radzą sobie całkiem nieźle pod względem ekonomicznym, lecz nie wszyscy. Garstka entuzjastów, zajmujących się teorią, walczy o publikacje, by zaistnieć, lecz nawet granty i stypendia dla najlepszych rzadko przekładają się na fortuny – co sama wiesz najlepiej. A część tych, którzy poszli inną drogą, nie jest w stanie zrozumieć, że można „wzgardzić” pieniędzmi i wybrać pasję. Naukowcy bardzo często słyszą zagajenia w rodzaju: jesteś taki inteligentny/a, gdybym ja umiał/a tyle, co ty, zarabiałbym/abym więcej niż teraz… I Ty to zapewne słyszałaś. Jest to oklepany frazes, niestety, najwyżej w połowie szczery.
Prawdziwa natura człowieka, jego poglądy oraz intencje wychodzą z całą bezwstydną jaskrawością w sytuacjach takich, jak opisana przez Ciebie — niestety dość banalna. Trzeba mieć klasę i szacunek dla indywidualności, by nie wtrącać się w życie innych i nie stwarzać sztucznych podziałów w imię sztucznych wartości. Te cechy, o dziwo, nie zawsze zależą od zawartości portfela, ale to już całkiem inna sprawa.
Nie napisałaś, co na to wszystko Bolek. Mam nadzieję, że na tym etapie znajomości możecie się faktycznie zdrowo z tego pośmiać we dwójkę. Podsycanie rodzinnych konfliktów nie ma najmniejszego sensu, jedyna droga to ignorowanie zachowania Uli w tej kwestii. Jeśli jesteście ze sobą szczerzy, i ciekawi tego, co Was łączy i do czego Wasza znajomość zmierza, nie ma przecież innej opcji, prawda? Jako osobom samodzielnym, osadzonym dobrze w swoich środowiskach, w niczym nie zagraża Wam ta farsa. Nie jesteście skazani na wydziedziczenie czy ostracyzm towarzyski – co najwyżej na chwilowe ochłodzenie stosunków z Urszulą. Przy czym nie wiem, czy po przytoczonej rozmowie miałabym na Twoim miejscu ochotę stosunki z Ulą ocieplać z własnej inicjatywy. Pewnie nie będzie wyjścia – przykro jednak, że okazała się kłamczuchą i manipulatorką. Małą zazdrosną dziewczynką, która lubi rządzić. Pozostaje cierpliwość i nadzieja na to, że wydorośleje. A nawet wycofa się ze swojego wyskoku, i to z przeprosinami.
Weekend majowy rozegraliście prawidłowo. Jaki sens spędzać go pośród min, dąsów i fałszywych uśmieszków, choćby i pod namiotem ze złota? Wasza nieobecność dała do myślenia więcej niż obecność – pokazaliście, co jest dla Was ważne, a najistotniejsza informacja popłynęła od brata do siostry.
Fajnego, udanego związku Ci życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze