Królowo Polski, pozwól żyć!
REDAKCJA • dawno temuCzemu nikt nie powie głośno, że wódka to trucizna i przyczyna wszystkich nieszczęść, mimo że traktowana jak lek? Czemu nie wytykamy jej palcami, jak narkotyków, mimo że pochłania więcej istnień, ma nieporównywalny szerszy zasięg działania?
Jak 10 stopni w styczniu, to muszą być wakacje, a jak wakacje, to obowiązkowo ogórki. W tym roku zakąszają pijani kierowcy. Na ich wódce na pewno ktoś wypłynie, coś dla siebie ugra. Może lukratywny kontrakcik na produkcję certyfikowanych, często psujących się, ale obowiązkowych alkomatów osobistych?
Bo wódzia nie jest zła, człowiek wódzię może pić. Jest przecież wolny. Byleby potem nie siadał za kółkiem, kółko plus kierowca równa się krzyżyk. Taka jest filozofia rządzących, a może i społeczeństwa też? Kiedyś była taka słynna kampania antyalkoholowa, pod znamiennym hasłem WÓDKO POZWÓL ŻYĆ. Zwróćcie uwagę, kto tu jest podmiotem, istotą nadrzędną. Ona. Władczyni absolutna i uwielbiana, do której na klęczkach zwracamy się z petycją, gdyż inaczej się z tą panią nie da…
Narkotyki to zbrodnia i zło. Wódka – nie. Póki co, handlarze alkoholem ani przyłapani na posiadaniu nie idą za kraty – chyba że zrobią wódzi krzywdę i ją sfałszują lub ochrzczą. Zepsują. To czyny niemoralne. Wódzia jest pod ochroną, a zataczający się imprezowicz budzi pełen zrozumienia uśmiech. Mamy dużo stresów, a alkohol koi smutek. Ergo – jest pożyteczny i dobry. Najlepszy przyjaciel. Rządzi!
Z wódką bierzemy ślub i idziemy do łóżka. Trzynastolatkowie uprawiają pierwszy seks po pijaku. Mnóstwo dorosłych osób przyznaje, że nigdy nie kocha się na trzeźwo! Na bani pracujemy, załatwiamy interesy, rozmawiamy z dziećmi, kłócimy się z rodziną przy imieninowym stole, świętujemy sukcesy i porażki. Na bani umieramy na mrozie, po metylaku, na marskość, nadciśnienie, miażdżycę, depresję. Przegrywamy życie w kasynie i we własnym domu. Stajemy się zombi. Popełniamy samobójstwo.
I nadal choroba alkoholowa nie jest w centrum zainteresowania. W centrum jest wyłącznie ta ofiara alkoholu, która… nie piła. Jej współczujemy, ją opłakujemy, jej bliskich wspieramy. Pijany sprawca to zwykły zwyrodnialec i kropka.
Czemu nikt nie powie głośno, że wódka to trucizna i przyczyna wszystkich nieszczęść, mimo że traktowana jak lek? Czemu nie wytykamy jej palcami, jak narkotyków, mimo że pochłania więcej istnień, ma nieporównywalny szerszy zasięg działania?
Wódka powinna być zdelegalizowana i trzymana w małych dawkach dla uzależnionych pacjentów szpitali. Budżet musi się nauczyć żyć bez dochodów z jej sprzedaży, biznesmeni muszą się przekwalifikować, pieniążki z urzędowych premii trzeba przerzucić na profilaktykę. Obowiązkowy powinien może być nie alkomat w aucie, lecz badanie na obecność genu uzależnienia i odpowiednie wczesne podjęcie działań zapobiegawczych. Królową Polski należy zdetronizować i dokonać błyskawicznej egzekucji.
Czy poddani królowej poradzą sobie bez niej, zarabiając 1600 zł brutto? Czy znajdą sposób, by bez niej uwierzyć, że życie ma sens? To już jest pytanie do rewolucjonistów, którzy obalili monarchię i strugają demokratów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze