Jak tania podrywaczka
CEGŁA • dawno temuMiałam taki sobie rok, ja i mój facet straciliśmy pracę prawie jednocześnie. Niedawno na fali tych perypetii poznałam mężczyznę. Przesadą byłoby, że zakochałam się od pierwszego spojrzenia, ale zrobił na mnie wrażenie – silny, spokojny, pełen taktu i zrozumienia...
Droga Cegło!
Miałam taki sobie rok, ja i mój facet straciliśmy pracę prawie jednocześnie. Mieszkaliśmy u mnie. Zasugerowałam, że powinniśmy na jakiś czas wrócić do swoich rodziców – mieszkanie wynajmę i będzie ponad tysiąc złotych do ręki. Mam niestety tę cechę, że nie czekam na katastrofy, muszę działać szybko, może i czasem za szybko. Moi rodzice zgodzili się od razu, uważali pomysł za dobry. Czekałam chwilę na decyzję swojego chłopaka. Ale obraził się i odszedł, tak po prostu. Zabrał rzeczy, zostawił mnie. Latem dowiedziałam się, że udał się prosto w objęcia innej dziewczyny, a poznał ją… w byłej pracy, czyli było na zakładkę co najmniej przez kilka miesięcy!
Bardzo to przeżyłam, pomimo pomocy rodziców. Nie miałam siły na nic, brzydzę się kłamstwem, zdradą drugiej osoby. Dzisiaj myślę, że ludzie najbardziej przeżywający takie sprawy właśnie najczęściej dostają takie niespodzianki od losu, a z kolei jak ktoś się za bardzo nie przejmuje, to nikt go nie krzywdzi.
Wynajęłam mieszkanie, zaczęłam szukać pracy. Para, która ode mnie wynajęła, zażądała obniżki czynszu, zagroziła, że doniesie na mnie do skarbówki. Wymówiłam im, nawet nie wiem, czy spełnili groźbę – jeszcze nie wiem… Tymczasem, okazało się, że zapomniałam też zapłacić podatek od nieruchomości (ok. 30 zł), przeoczyłam jakieś awizo i zaczął mnie ciągać urząd miasta. Poczułam się jak przestępczyni.
Niedawno na fali tych perypetii poznałam mężczyznę. Przesadą byłoby, że zakochałam się od pierwszego spojrzenia, ale zrobił na mnie wrażenie – silny, spokojny, pełen taktu i zrozumienia. To rzadkie cechy u urzędników państwowych – z tego, co pamiętam. Pomógł mi polubownie załatwić zaległość, doradził, nie straszył, nie robił srogich min. Poza tym, był bardzo w moim typie, wysoki, ciemne oczy i włosy, ubrany niby urzędowo, ale na czarno, miał kolczyk i egzotyczny wisiorek, wyglądał bardzo intrygująco. Po załatwieniu spraw, po mojej drugiej wizycie (zawsze byliśmy sami w pokoju) wstał, odprowadził mnie do windy, wręczył wizytówkę, żebym nie wahała się dzwonić na komórkę, gdyby były jeszcze jakieś problemy, jak w filmie…
Może byłam za mocno nastrojona na „odbiór”, w każdym razie wzięłam to za zachętę, coś takiego było w jego oczach… Sympatia, przedświąteczna melancholia i ten uśmiech… A wredny los tym razem mi sprzyjał. 4 dni później wyjęłam ze skrzynki przeterminowane upomnienie z działu windykacji, z datą sprzed 2 miesięcy. Byłam tak nakręcona i głupia, że nawet pomyślałam: to on mi podesłał, to sygnał do kontaktu! I zadzwoniłam – pod hasłem, jestem przerażona, windykacja, nie wiem o co chodzi. On oczywiście powiedział, że wszystko posprawdza w innych działach (telefonowałam w godzinach urzędowania, żeby nie wyjść na bezczelną albo oszołomkę) i oddzwoni. Tak zrobił. Powiedział, że nie mam się czego obawiać, pisma się po prostu wyminęły. A ja – że jednak chciałabym mu to pokazać. Od razu się zgodził, chociaż to był ten najgorętszy czas, tuż przed Wigilią. Umówiliśmy się w kawiarni pod jego pracą, zaraz po godzinach urzędowania.
Spotkanie było fantastyczne. Siedzieliśmy przez dwie godziny i gadaliśmy, jakby świat nie istniał. Zwierzyłam mu się ze swojego pecha życiowego, mówienie z nim szczerze o samotności przychodziło mi całkiem naturalnie. Nie brałam go na litość – miał w sobie to coś, co sprawia, że ufasz, otwierasz się, nikogo nie udajesz i nie czujesz skrępowania, jakby to był wieloletni przyjaciel. Nie wdzięczyłam się, nie kokietowałam, zresztą, nie jestem w tym dobra. Najbardziej upajałam się tym, że nie miał obrączki.
Rozstaliśmy się po kumpelsku, przez uścisk dłoni. Prosił, żebym zadzwoniła, gdybym czuła potrzebę pogadania. Spytałam niewinnie, jak spędza święta, miałam w myślach jakiś wspólny spacer – powiedział, że raczej będzie zajęty od rana do wieczora, ale możemy zawsze kontaktować się telefonem czy mailem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, nie czułam, przecież wszyscy są zalatani w święta. Myślę, że moja żarłoczna nadzieja była zbyt widoczna, bo jeszcze przed Wigilią on napisał do mnie pierwszy.
Przeprosił mnie (!), że nie może poświęcić mi tyle czasu, ile trzeba, by poprawić mi humor. Niestety, brakuje mu sił na wsparcie wszystkich, którzy go potrzebują. Okazało się, że ma ciężko chorą żonę w szpitalu, sam opiekuje się córeczką, a utracili już przed czasem dwójkę innych dzieci… W intencji tych zdarzeń udziela się jeszcze w hospicjum, żeby opiekować się tymi, którzy „są doświadczeni ciężej, niż on i jego żona, a nikogo bliskiego przy nich nie ma”. Mail kończył się bardzo optymistycznymi życzeniami świątecznymi.
Wyobrażasz sobie, jak się czuję… Spotkałam niemal anioła w ludzkiej postaci i sprofanowałam go liczeniem na podryw, jeszcze wyszło, że chciałam zabrać go rodzinie w święta, odebrać bezcenne godziny, bo było mi wygodnie wierzyć, że tak wspaniały facet mógłby być równie samotny jak ja. Zrobiłam akcję pt. „tanie branie”, a on uwierzył mi i próbował pomóc, chociaż powinien być gdzie indziej, zamiast gadać ze mną. Teraz moje problemy wydają mi się malutkie i nieważne, czuję się płytka, zadufana w sobie i bezmyślna, a miałam o sobie lepsze mniemanie.
Już dwa dni nie odpowiadam mu na tego maila, niezręcznie mi.
Liwia
***
Droga Oliwko!
Zamiast bajki z morałem: podatki trzeba płacić w terminie – mamy kawał prawdziwego życia. Świat bardzo posmutniał, od kiedy odruchy szczerości, życzliwości, zainteresowania, tudzież tzw. etos pracy zaczęliśmy uważać za zjawiska nadprzyrodzone. Oczarowanie oczarowaniem, ja się też niedawno zadurzyłam w moim nowym kioskarzu i cierpię w milczeniu:). U Ciebie nastąpiła zbitka: dokuczają Ci pustka i rozczarowanie, ujrzałaś „swój typ”, a jeszcze do tego człowiek zachował się jak… człowiek. Kto by nie dojrzał światełka w tunelu?
Całe to darcie szat z powodu własnej nikczemności powinnaś sobie darować, ponieważ zwyczajnie tragizujesz i dopatrujesz się w swoim postępowaniu nie wiadomo jakich grzechów. A chłopaka z kolei, skądinąd wartego grzechu, stawiasz na piedestał.
Nastaw właściwą ostrość. Nikt nie ma na czole (i nie zawsze na palcu) napisane: jestem żonaty. Generalnie, poznanie człowieka zajmuje czas: czy jest uczciwy, odpowiedzialny, czy właśnie przeżywa traumę. Wszystko trzeba usłyszeć lub wyczytać samemu. Twój znajomy potraktował Cię przyzwoicie, adekwatnie do zajmowanego stanowiska, plus – wykazał nadprogramowe zainteresowanie i troskę. Widocznie też szuka czasem rozmowy, kontaktu z drugim człowiekiem, nie zawsze ma siłę dźwigać swój ciężar w pojedynkę. Jego zachowanie to również dowód na to, że nie każde zetkniecie osób płci przeciwnej podszyte jest obustronną chęcią romansu. Na szczęście — i niestety…
W Waszym spotkaniu w kawiarni nie dostrzegam ani karygodnego podstępu i wykorzystania z Twojej strony (ostatecznie, pismo przyszło), ani jego dramatycznego poświęcenia. Sprawia wrażenie człowieka, który robi to, co uważa za stosowne i potrzebne, nie działa pod przymusem czy w uprzęży konwenansu („nie wypadało odmówić”). Doświadczenia życiowe i/lub wrodzona natura zadecydowały o jego szlachetnych cechach: pracowitości, bezinteresowności w niesieniu pomocy, sile ducha.
Wiem, że trudno spotkać kogoś tak wartościowego i pogodzić się z faktem, że nie możemy z tym kimś być, nie mamy nawet prawa dalej próbować. Kto wie jednak, czy nie rozwinie się z tego więź, która przyniesie ulgę Wam obojgu w trudnych chwilach? Przyjaźń, po prostu. Problemów nie warto porównywać i wartościować, lepiej się z nimi mierzyć i przyjmować każde dobro, jakie niesie życie.
Ignorowanie tego maila to duży błąd. To tak, jakbyś przyznała: miałam na ciebie chrapkę, ale skoro jesteś zajęty, to cześć, mam dość własnych kłopotów. A przecież tak nie myślisz, prawda? Nie jesteś mu również dłużna żadnych wyjaśnień ani usprawiedliwień, nie baw się w spowiedź. Ten mężczyzna już wie z rozmowy, że jesteś samotna i zagubiona, popełniasz drobne błędy. Potrafi na pewno samodzielnie wyciągnąć wnioski i przemilczeć to, czego dopowiadać nie trzeba. Nie oczekuje od Ciebie współczucia. Nie wiem, czy jego szczerość była spontaniczna, czy asekuracyjna – ważne, że wylała się od razu, tak jak lubisz, i zahamowała rozwój ewentualnych komplikacji, dla Twojego dobra.
Myślę, że powinnaś jak najszybciej odpisać. Bez fałszywego wstydu i wyznań: liczyłam na coś więcej. Weź się w garść, podziękuj za to, co już dostałaś, znajdź słowa pocieszenia. Zostaw otwartą furtkę do przyjaźni, ale tylko jeśli umiesz to udźwignąć. Poczujesz się lepiej – i on również – pod warunkiem, że napiszesz prawdę, bez upiększeń, egzaltacji i lawirowania w gąszczu własnych uczuć.
Życzę Ci, byś odnalazła to, czego szukasz – czy to w jednym człowieku, czy po trosze w każdym.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze