Jedyne wydarzenia, które w pewien sposób ożywiają fabułę książki, to wspomnienia dotyczące dwóch najlepszych przyjaciół bohatera. Tak się składa, że Robert i Artur nie mają czasu na spotkanie z dawnym znajomym, więc bohaterowi, a przez to i czytelnikom, pozostają tylko drobne reminiscencje, strzępki sytuacji i fragmenty dialogów. W pewnym momencie granica między teraźniejszością a przeszłością zaczyna się zacierać, bo sam bohater, żyjąc na granicy jawy i snu, próbuje poukładać wszystkie elementy układanki. Rychlicki pisze o swojej książce: Jako autor próbowałem jedynie posklejać te różne rozbłyski pamięci, wyobraźni, snu i rozmyślań przy myciu garów. Czemu akurat przy myciu garów? Ponieważ szum wody mnie uspokaja i robię to na tyle rzadko, że umysł nie jest narażony na przemęczenie.
I tak też się dzieje w trakcie lektury, bowiem już od pierwszej strony czujemy się tak, jakbyśmy przenieśli się w umysł bohatera, nie mając pewności czy to, co widzimy, to jawa czy sen. Przez moment wydaje się, że coś w fabule tej książki wreszcie ruszy, że bohater wyzwoli się z przestrzeni, w której miota się, poszukując kogoś lub czegoś. Ale tak się nie dzieje. Nawet szeroko zakrojone poszukiwania nowej siedziby i nowych pracowników wydają się zmierzać donikąd. Bohater wkłada w to wysiłek, ale jakby od niechcenia, nie szukając przyjemności z wykonywanej pracy. Bardziej zajmuje go obserwacja nic nie znaczących szczegółów miejsca, w którym przez przypadek się znalazł; szczegółów związanych chociażby z wyposażeniem hotelowego pokoju. Stąd obszerne opisy sedesowej porcelanowej rączki, toalety skleconej z dykty, pożółkłej wanny i popękanego klozetu.
Ważnym, znaczącym elementem tej książki są właśnie refleksje o hotelach i podróżowaniu. Każdy z nas, meldując się w hotelu, odczuwał elektryzujące emocje: jak będzie wyglądał jego pokój, czy uda się zasnąć w obcym łóżku, czy człowiek będzie czuł się jak w domu? A może za ścianą mieszka ktoś niebezpieczny, a w nocy po korytarzu snuć się będą zjawy? Rozważania naszego bohatera są bardziej przyziemne, ale i tak jest w nich coś niepokojącego, wciągającego; coś, co doskonale oddaje atmosferę niepewności, jaką odczuwa podróżujący człowiek.
Dlatego, sięgając po Wysprzątane miejsca Ryszarda Rychlickiego spodziewajmy się dziwnej, niejednoznacznej, onirycznej prozy, zupełnie innej od książki, po które najczęściej wybieramy się do księgarni. Co nie znaczy, że jest to powieść zła. Rychlicki adresuje ją bowiem do wyrobionego, myślącego czytelnika, który lubi oddawać się filozoficznej refleksji o świecie oraz zgłębiać nieprzebrane zakamarki ludzkiego umysłu.