Wyspa tajemnic to zgodnie z obowiązującą modą ukłon w stronę klasyki thrillera kryminalnego.
[photo position="inside"]20439[/photo]Mamy tu detektywa, który przybija na skalistą wyspę, by przeprowadzić śledztwo w murach wyjątkowo ponurej placówki. Wyspa Skazańców, jak ją nazywają miejscowi, niemal w całości zajęta jest bowiem przez olbrzymi szpital psychiatryczny, w którym przebywają kryminaliści z poważnymi zaburzeniami osobowości.
[photo position="inside"]20440[/photo]Teddy Daniels ma zbadać sprawę zniknięcia dzieciobójczyni, która dosłownie wyparowała ze swojej celi, zostawiając jedynie tajemniczą notkę. Detektyw i jego partner Chuck Aule nie mają łatwego zadania. Personel szpitala wyraźnie nabrał wody w usta, a pacjenci powtarzają gotowe formułki. Niechętni śledztwu są zwłaszcza lekarze i dyrektor placówki, ostentacyjnie poszukujący pięty achillesowej w psychice detektywa.
[photo position="inside"]20441[/photo]Danielsa dręczą migreny, wywoływane przez wojenne wspomnienia i wizje tragicznie zmarłej żony. Ale któż w tych czasach mógł sobie pozwolić na spokój ducha? W 1954 roku zmora faszyzmu wciąż przecież snuje się w tle, a na tapecie są już nowe koszmary: zimna wojna, groźba katastrofy nuklearnej, polowania na komunistów i kontrowersyjne metody w leczeniu chorób psychicznych, które przerażają jeszcze bardziej niż wszystkie wcześniej wyliczone zagrożenia.
[photo position="inside"]20442[/photo]Teddy wie, że coś złego dzieje się na wyspie, a sam szpital już wcześniej wzbudzał jego podejrzenia. Pytanie, czy w starciu z tak potężną instytucją nie przeszkodzą mu jego własne demony...
Detektywi i mężczyźni po przejściach zagubieni w labiryncie nierozwikłanych tajemnic, niebezpieczne kobiety, problemy z tożsamością i rosnący deficyt zaufania - to przecież zestaw żelaznych motywów kina noir.
[photo position="inside"]20443[/photo]Scorsese nie ukrywa, że jego film jest w pewnym sensie stylizacją, rozrzucając tu i ówdzie odsyłacze do konkretnych przykładów nurtu.
Teddy Daniels jest jak z klasycznego Człowieka z przeszłością Jacquesa Tourneura. Ale jego problemy z pamięcią i kompleks winy przypominają także kłopoty fałszywego lekarza z Urzeczonej Hitchcocka.
[photo position="inside"]20444[/photo]Zresztą od tego ostatniego Scorsese pożycza także kompozycję kadru - szarości skał i morskiej toni przypominają o klaustrofobii i poczuciu potrzasku, w jakim znajdowały się postaci z Zawrotu głowy. Można także w Wyspie znaleźć co nieco z filmów Otto Premingera czy Roberta Montgomery'ego i jego znakomitej Lady In the Lake.
[photo position="inside"]20445[/photo]Jest wreszcie owa przyprawiająca o dreszcze gotycka tonacja z upiornym szpitalem, jego ciemnymi korytarzami rozświetlanymi światłem błyskawic. Taka estetyka charakterystyczna była dla pewnej kategorii filmów czarnych, których heroiny okazywały się niestabilnymi psychicznie morderczyniami.
To tyle o kontekstach.
[photo position="inside"]20446[/photo]Teraz trzeba wreszcie powiedzieć, ile to wszystko jest warte. I niestety będą to słowa gorzkiego zawodu. Bo choć film jest w wielu miejscach bardzo staranny, zdjęciowo wręcz porywający, opiera się na żywej kreacji Leonardo Di Caprio i ma mocny drugi plan - jako całość wypada już znacznie słabiej. Wyspa jest filmem bardzo nierównym, a jej głównym problemem jest narracja.
[photo position="inside"]20447[/photo]W ferworze wywoływania klisz gatunkowych Scorsese wyraźnie zaniedbał bowiem rzecz najważniejszą - samo opowiadanie. Intryga Wyspy jest nafaszerowana wybijającymi z rytmu retrospekcjami, które zamiast podkręcać klimat grozy znacznie go osłabiają. Przez to film ma jakby rwącą się dramaturgią, a finał jest wręcz rozpaczliwie pozbawiony suspensu.
[photo position="inside"]20448[/photo]Retrospekcje były - owszem - stałym elementem w kinie noir, tu jednak dodatkowo w toku narracji historia rozpada się na dwie części, z których druga neguje wszystko to, co powiedziano nam w pierwszej. Taki fabularny twist nie tylko odwraca uwagę odbiorcy, ale wręcz urąga jego inteligencji, każąc brać na wiarę wytłumaczenie w stylu królika z kapelusza. Powstaje wrażenie dysonansu poznawczego, które bierze się głównie z niezgodności punktów widzenia. Zasadnicza, pierwsza część filmu i przepisujący wszystko finał zdają się być opowiadane przez dwie różne osoby, a to wywołuje ów dyskomfort odbioru.