Twoja własna klinika otyłości

Mam 45 lat. Większość znajomych w moim wieku, z dyplomem, w dużym mieście, żyje na przeciętnie wysokim poziomie: auta, działki, wyjazdy, prywatna opieka medyczna. Mnie pieniądze, nawet małe, nigdy się nie trzymały. Kiedy straciłam pracę, a po dwóch latach stałam się trwale bezrobotna, zaczęłam na potęgę tyć, co w niektórych kulturach jest oznaką zamożności. Nie w naszej.

Niewiele było trzeba, żeby z niezłej jak na swoje lata laski zamienić się w monstrum: piłam do lustra dużo taniego piwa, nie ruszałam się z kanapy, zażywałam przez osiem miesięcy leki antydepresyjne, które ubocznie zwiększały masę ciała.

Ostatecznie wylądowałam z tonami niezapłaconych rachunków i wagą 130 kg. Nie miałam pieniędzy ani werwy psychicznej, by oddać się pod opiekę renomowanej kliniki dietetycznej, zatrudnić trenera, kupić karnet do siłowni, brać masaże i sauny, czy jeść selektywnie zdrowe rzeczy i pichcić je pięć razy dziennie. Bolało mnie wszystko, wchodzenie na drugie piętro stało się gehenną. Do smutku dołączyła śmierć towarzyska.

Przełom w myśleniu nastąpił przypadkiem. Nawiązałam dłuższą rozmowę z bezdomnym mężczyzną na ulicy, któremu nie mogłam się dołożyć nawet do recepty – krojąc czerstwy chleb, zranił się głęboko scyzorykiem i na pogotowiu kazali mu kupić antybiotyk. Twierdził, że żyje ze zbieractwa, jak bogate dzieciaki na Zachodzie troszczące się o los planety… Jestem en vogue – chichotał.

Wróciłam do domu dziwnie pokrzepiona, naładowana śmiechem, energią, rozkoszą kontaktu z człowiekiem inteligentnym i dumnym. Gdzie tu przegrana? – spytałam samą siebie. Pusta lodówka, dawno nietknięta kuchnia, zakurzona mikrofala… Kawał tłustej kiełbachy z musztardą i kubek lodów o północy, popite dwoma browcami, załatwiały mi dotąd aż nadto skutecznie sprawę strawy cielesnej. Poszłam do kawiarni internetowej, zamieściłam ogłoszenia. Sprzedałam zbędne AGD za prawie 1000 zł i postanowiłam spróbować pożyć inaczej.

Minęło 15 miesięcy. Straciłam 60 kg, bezpiecznie, po kilogramie tygodniowo. Odstawiłam leki i alkohol. Kiedy miałam straszną chęć na piwo, wypijałam małymi łykami pół litra letniej przegotowanej wody i chcica mijała. Moje nowe menu obejmowało też: razowiec, kapustę kiszoną, czosnek, cebulę, posiniaczone jabłuszka z kerfura, fasolę, brzydkie, niechciane ziemniaki, maślankę, tony pieprzu i ostrej papryki w proszku. Buteleczka oleju stołowego starczała mi na miesiąc, bochenek chleba za trzy zł – na trzy dni. Wydawałam na jedzenie maksymalnie pięć złotych dziennie!

Dziś ważę 70 kg, nie mam nigdzie „zwisów”, wyglądam dobrze. Internista był zdumiony idealnym ciśnieniem krwi i wzorcowymi wynikami badań. Przyznał po zastanowieniu, że moja dieta posiadała prawie wszystko, co ważne: witaminy, pektyny, błonnik, wapń, białko, naturalne substancje przeciwzapalne. Nie mam śladu osteoporozy, stawy kręcą się jak po maśle. Po 20-letniej przerwie zaczęłam nieśmiało robić pompki i przysiady. Dozorca domu wyszukał mi w piwnicy stary rower, jeżdżę cztery godziny dziennie i czuję się jak bogini. Aktywność nie kosztuje mnie ani grosza! Nie jestem osłabiona, zimą ani razu nie miałam nawet kataru. Rozglądam się za pracą – już bez tamtej napinki, bo wiem, że mogę zarabiać dużo mniej, niż sądziłam, i mój świat się przez to nie zawali.

Ludzie! Pieniądze są ważne i potrzebne, nie zaprzeczam! Póki jednak nie mamy raka ani kredytu na dom, ich brak to nie tragedia. Zbyt często wmawiamy sobie, że bez nich nie ma ruchu – tylko dalsza beznadzieja. Ja też tak myślałam i tkwiłam w pułapce swoich przekonań, nie robiąc dla siebie nic. Byłam np. pewna, że zbilansowana dieta to wyłącznie taka, którą przywożą ci co rano na próg w eleganckich pudełkach, za 50 zł dziennie, ponieważ w takim obracałam się środowisku. Dziś wiem, że włosy umyte mydłem biały jeleń są tak samo czyste i pachnące, jak po szamponie za stówkę. I w prawie każdej dziedzinie życia czy dbania o siebie można znaleźć taniutką alternatywę, jak tzw. generyki w aptece.

Nie zamierzam pisać o tym książki. Mam nadzieję, że każdy może znaleźć indywidualną drogę do rozwiązania swoich problemów, skoro ja, bez wsparcia i grosza przy duszy, odnalazłam swoją. Drogowskazem było wiaderko kapusty za piątaka i pogawędka z autorytetem:).

Wybrane dla Ciebie
Zęby też się starzeją. Jak poprawić ich wygląd i zdrowie?
Zęby też się starzeją. Jak poprawić ich wygląd i zdrowie?
Diety cud nie działają. Działa…
Diety cud nie działają. Działa…
Czas na wiosenne porządki! Jak Mini Paczka InPost pomoże Ci pozbyć się zbędnych drobiazgów?
Czas na wiosenne porządki! Jak Mini Paczka InPost pomoże Ci pozbyć się zbędnych drobiazgów?
Trendy w meblach ogrodowych 2025 – inspiracje na meble tarasowe i balkonowe
Trendy w meblach ogrodowych 2025 – inspiracje na meble tarasowe i balkonowe
Złoty naszyjnik w codziennych stylizacjach – jak go nosić, by wyglądać stylowo?
Złoty naszyjnik w codziennych stylizacjach – jak go nosić, by wyglądać stylowo?
Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
Wymarzona łazienka w mniej niż tydzień? To możliwe!
Wymarzona łazienka w mniej niż tydzień? To możliwe!
Ubezpieczenie AC – co to jest i dlaczego warto je mieć?
Ubezpieczenie AC – co to jest i dlaczego warto je mieć?
Opaski stabilizujące do noszenia na co dzień: komu mogą pomóc?
Opaski stabilizujące do noszenia na co dzień: komu mogą pomóc?
Jak działają parownice do ubrań i w czym mogą pomóc?
Jak działają parownice do ubrań i w czym mogą pomóc?
Botki zimowe na obcasie, platformie czy płaskie – które sprawdzą się na co dzień?
Botki zimowe na obcasie, platformie czy płaskie – które sprawdzą się na co dzień?
Zegarki damskie sportowe – połączenie funkcjonalności i stylu
Zegarki damskie sportowe – połączenie funkcjonalności i stylu
NIE WYCHODŹ JESZCZE! MAMY COŚ SPECJALNIE DLA CIEBIE 🎯