Bohaterem jest czterdziestokilkuletni Cesar (popularny w Hiszpanii Luis Tosar). Pracuje na stanowisku portiera w eleganckiej kamienicy w samym centrum Barcelony. Na pozór sympatyczny, uczynny, niezwracający na siebie uwagi Cesar wie o swoich lokatorach dosłownie wszystko. Wykorzystuje tę wiedzę w bardzo specyficzny sposób. Od zawsze zmagający się z silną depresją radość odczuwa tylko, gdy odbiera ją innym. Z początku są to niewinne tricki, ale prawdziwym mistrzem intrygi Cesar okazuje się, kiedy do jednego z apartamentów wprowadza się piękna, pełna pozytywnej energii Clara (Marta Etura). Dziewczyna staje się prawdziwą obsesją portiera.
Rozdarcie pomiędzy ewidentnie miłosnym zauroczeniem a typową dla bohatera chęcią „starcia uśmiechu z jej twarzy” sprawdza się tu znakomicie. Balaguero bardzo dobrze zaczyna. Powoli wprowadza nas w realia, nieśpiesznie kreśli portret swego bohatera, przy okazji pięknie portretuje zabytkową architekturę Barcelony. Jednocześnie podsyca narastające poczucie zagrożenia. Cesar zakrada się do apartamentu Clary, bada jej otoczenie, z czasem spędza w jej mieszkaniu (po uprzednim uśpieniu lokatorki eterem) noce. I tu zaczyna się specyficzna gra. Bo z jednej strony bohater jest ewidentnym, antypatycznym psychopatą. Z drugiej: niejednokrotnie będziecie go dopingować. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie świetna kreacja Tosara. Aktor sprytnie broni graną przez siebie postać, jego Cesar (chwilami) wzbudza sympatię.
A jednak: nie umiałem bezkrytycznie cieszyć się seansem Słodkich snów. Podobny problem miałem zresztą z Rec. Autor startuje ze świetnym pomysłem, ale ogrywając go narusza zasady logiki, traci wiarygodność. I w tym momencie napięcie siada. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale bywa, że tropiący prześladowcę Clary inspektorzy popełniają trudne do zaakceptowania błędy. Swoboda, z jaką Cesar wymyka się podejrzeniom dziewczyny, chwilami również budzi uśmiech politowania. I takich „dziur” jest tu niestety więcej.
Ale i tak na tle analogicznych produkcji made in USA Słodkich snów prezentuje się nad wyraz przyzwoicie. Na deser twórcy serwują jeszcze rzeczywiście zaskakujący, przewrotny, a nawet ironiczny finał. Fani gatunku rozczarowani nie będą.