Przyjaciółka osiągnęła sukces, ja jeszcze nie. Jak sobie poradzić z zawiścią?
Zawiść jest trucizną - odbiera radość życia, obniża samoocenę, może nawet przyprawić swego nosiciela o wrzody na żołądku czy inne nieciekawe dolegliwości.
Wyobraźmy sobie dwie dziewczyny, startujące z tego samego punktu. Nastolatki zachłyśnięte dojrzewaniem, światem i otwierającymi się perspektywami. Obie zbyt młode jeszcze, by skutecznie eksponować swe fizyczne i intelektualne walory. Obie niepewne, w czym tkwi ich potencjał. Naiwnie i często po omacku szukające własnej drogi. Wspierały się i pocieszały, gdy upragniony chłopak nie zadzwonił, gdy fizyczka bezlitośnie wstawiła kolejną pałę, gdy rodzice nie pozwalali przefarbować włosów na różowo. A potem dorosły. Obie skończyły studia, poznajdowały sobie pracę, partnerów... albo nie.
Bywa, że jedna osiągnęła akademickie laury, a drugą wyrzucono ze studiów na trzecim roku. Jedna cieszy się stabilnym zatrudnieniem w lukratywnej branży, zaś druga ściboli chałtury, ledwie wiążąc koniec z końcem. Albo też - jedna tak zwaną Miłość Życia odnalazła już dawno, gdy druga zalicza na froncie towarzysko-uczuciowym klęskę za klęską.
Bardzo trudno jest zachować niezmąconą sympatię i życzliwość dla kobiety, która ma coś, czego nam dotkliwie brakuje. Chcąc nie chcąc, w końcu odwarkniemy coś jadowitego na niewinne, w dobrej wierze zadane pytanie: "No, a co tam u Ciebie?" Albo ograniczymy kontakty, gdyż kontrast między sukcesem przyjaciółki a naszą własną mizerią stanie się zbyt trudny do przełknięcia.
A wtedy przyjaciółka poklepie nas po ramieniu. Albo też - jeśli jest żywego usposobienia - wybuchnie śmiechem. A potem niezawodnie powie coś w rodzaju:
"Nie, naprawdę? Naprawdę?! Przecież to ja zawsze tobie zazdrościłam!"
Po czym okaże się, iż nasza pozostająca od lat w stałym związku przyjaciółka chciałaby tak, jak my zbierać urozmaicone doświadczenia na damsko-męskiej niwie. Że bezpieczny etat nudzi ją na śmierć i tęskni za niezależnością freelancera. Że zdobyty w pocie czoła dyplom tak naprawdę na nic jej się w życiu nie przydał. Względnie, iż ta smukłonoga wprawdzie, ale drobna niewiasta od zawsze marzy o bujnym biuście. Takim, jak nasz.
Serdecznie radzę spróbować. Szczerość miewa uzdrawiającą moc.