A jednak tak. Inteligentny autor Dan Wells znów chwycił za pióro i spłodził Pana Potwora. Co zaskakujące, kontynuacja nie wypada aż tak koszmarnie, jak pierwowzór, co nie znaczy, że należy pędzić do księgarń. O ile radość z lektury części pierwszej można przyrównać do popołudnia spędzonego w fabryce trąbek, to Pan Potwór kojarzy się z pijanym idiotą wrzeszczącym androny wprost do ucha.
O czym to jest? Oczywiście o tym samym. Małoletni John wciąż zmaga się z potworem wewnątrz siebie i aby jakoś go ugłaskać, oddaje się urokom piromanii. Próbuje również chodzić na randki. Tymczasem miasteczko nawiedza kolejny seryjny morderca, zapewne również demon, których w okolicy jest po prostu zatrzęsienie. Porzuca kolejne ciała dokładnie tam, gdzie bywa John. Któż to może być? Inteligentny autor Dan Welles maskuje tropy z gracją iluzjonisty, próbującego zasłonić hipopotama przy pomocy chusteczki do nosa.
Niektóre fragmenty – zwłaszcza żywiołowe polemiki, które John toczy z Panem Potworem – są całkiem udane. Jako socjopata, zadaje sobie wiele trudu, żeby wniknąć w świat ludzkich uczuć i choć trochę je zrozumieć. Potrafi też celnie przyglądnąć się amerykańskiej prowincji i życiu nastolatków, które niekoniecznie musi kręcić się wokół picia, przypalania trawki i zdejmowania staników. Z kolei seksualność dla Johna stanowi problem i zapewne wytrzebiłby siebie razem z resztą świata, musi jednak grać wedle reguł ustawionych przez innych. Przecież każdy szanujący się nastolatek powinien przynajmniej interesować się dziewczynami…
Inspiracje nowoczesnym serialem telewizyjnym pozostały czytelne, okładka znów odnosi się do serialu Dexter i rzeczywiście, John ma coś z tego uroczego psychopaty. Inteligentny autor Dan Welles rżnie równo z wielu źródeł, tym razem koncentrując się na krwawych i bezsensownych horrorach w typie serii Piła, gdzie psychopata przetrzymuje grupę ludzi w zamknięciu, z sobie tylko znanych powodów. Zapewne chodzi o to, żeby dręczyli się nawzajem. Dorzućmy do tego niezdarne początki romansu, głupawego kolegę z klasy i brutalnego wielkoluda zajmującego się biciem zakochanych w nim kobiet, a obraz nieszczęścia będzie pełen.
Książki takie jak Pan Potwór są zagadką, której sensu nie potrafię zgłębić. Inteligentny autor Dan Welles nie jest skończonym beztalenciem i potrafiłby napisać coś, co ma przynajmniej pozór inteligentnej lektury. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze i odcinanie kuponów od sukcesu, na który zapracował ktoś inny. Czy naprawdę musimy to czytać? Jest tyle dobrych seriali…