"Okaleczona", Khady
Pisał już o tym Bruno Bettelheim w książce „Rany symboliczne. Rytuały inicjacji i zazdrość męska”. Dla niektórych kultur patriarchalnych charakterystyczny był i wciąż jest obrzęd rytualnego okaleczania kobiet, tzw. ekscyzja. Polega on na odcięciu kilkuletnim dziewczynkom żołędzia łechtaczki, co ma oznaczać, że po zabiegu będą one „oczyszczone”, by „móc się modlić”, „dostąpić zaszczytu modlitwy”. Takiemu obrzędowi poddana zostaje Khady, siedmioletnia mieszkanka Senegalu, która po kilkudziesięciu latach opisuje swoje przeżycia w książce „Okaleczona”. Ta wstrząsająca, autentyczna historia to opowieść o tragicznej sytuacji afrykańskich kobiet, które pod przymusem poddawane są okaleczaniu i przez całe życie żyją w cieniu swoich mężczyzn – wykorzystywane seksualnie, pozbawione możliwości decydowania o sobie. Chociaż nadużyciem byłoby twierdzenie, że taki los spotyka wszystkie afrykańskie kobiety, pod historią Kadhy mogłoby się podpisać wiele bezimiennych ofiar bezsensownych obrzędów okaleczających nie tylko ciało, ale też psychikę człowieka.
Khady urodziła się w 1959 roku w ubogiej senegalskiej rodzinie i zgodnie z tradycją, kiedy miała kilka lat, została oddana pod opiekę babci. To ona zadecydowała, że Khady, podobnie jak jej rówieśniczki w wieku od sześciu do dziewięciu lat, poddana zostanie obrzezaniu. Przyjęte jest bowiem, że dziewczyna nie „oczyszczona” nie znajdzie kandydata na męża, będzie zła, rozpustna i nie urodzi licznego potomstwa. Mimo że starsze kobiety wiedzą, że taki „zabieg” to bezsensowne okrucieństwo, siła tradycji paraliżuje jakiekolwiek działania. Serce zaczyna mi walić coraz szybciej – mówi Khady. - Kiedy usiłują nas przekonać, że nie należy płakać, kiedy zostanie się oczyszczoną. Trzeba być odważną. Babcie doskonale zdają sobie sprawę, że jesteśmy bardzo młodziutkie i będziemy wyć, krzyczeć, ale nie mówią nam o bólu. Powtarzają tylko: „To nie trwa długo, zaboli przez chwilę i jest po wszystkim, więc bądź odważna”.
Jednak na tym nie kończy się tragedia Khady. W wieku czternastu lat dziewczynka zostaje wydana za nieznajomego mężczyznę, rozwodnika, który kilkanaście lat wcześniej wyjechał z Senegalu do Francji. Młoda Afrykanka musi opuścić rodzinną wioskę i zamieszkać w Paryżu. I tu właśnie zaczyna się jej gehenna. Mąż nie pozwala jej wychodzić z domu, bije ją i zmusza do współżycia. Khady jest właściwie jego nałożnicą, a nie żoną (w ciągu trzech lat kobieta rodzi mu trójkę dzieci). Ale relacje panujące w tej rodzinie nie są wyjątkowe. Tak przecież wygląda typowy związek małżeński charakterystyczny dla patriarchalnej kultury Senegalu. Mimo że Khady jest tego świadoma, z pełną determinacją występuje przeciwko mężowi: Nie mogłam dłużej znieść takiego życia. Musiałam choć na chwilę przystanąć, zastanowić się nad swoim losem; nie chcę być kawałkiem drewna w łóżku do dyspozycji męża – mogę stać się kimś innym.
Opowieść Khady to nie tylko osobista historia jej życia. To także opowieść o jej działalności społecznej, związanej m.in. z organizacją GAMS, walczącą o zaprzestanie okaleczeń seksualnych i zakaz ich wykonywania. Bohaterka przytacza szczegółowe informacje dotyczące liczby kobiet poddawanych rytualnemu okaleczeniu; opisuje ze szczegółami rodzaje „zabiegów”, którym poddawane są siłą młode Afrykanki. Nic więc dziwnego, że ta lektura na zawsze pozostanie w pamięci. I jest zupełnie inna niż chłodna refleksja Bruno Bettelheima. Bo rany, o których mówi Khady, nie są symboliczne. Te rany krwawią i nigdy się nie goją.