Tę powieść podsumować można dwoma słowami: fajny pomysł! Greccy bogowie zamieszkują współczesny Londyn, a w zasadzie mieszkają tam od ponad 300 lat, kiedy opuścili Grecję, bo stracili znaczną część swojej niezwykłej mocy. Trzeba przyznać: mitologia grecka do góry nogami. Chociaż Apollo nadal opiekuje się słońcem, a Artemida jest boginią księżyca i zwierząt, daleko im do bohaterów, których znamy z Iliady i Odysei Homera. Bo w Londynie wiodą iście ludzkie życie: borykają się z problemami lokalowymi (cały panteon musi zmieścić się w niewielkim mieszkaniu), szukają źródeł zarobku, a nawet występują w telewizji, wciąż pamiętając o swojej chlubnej przeszłości. Ares angażuje się w konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie, Afrodyta – bogini miłości – pracuje w seks telefonie i regularnie zdradza swojego męża Hefajstosa z Apollem. Tylko Zeus całkowicie stracił wiarę w siebie, więc leży przez cały dzień w łóżku i gapi się w telewizor (chociażby dlatego, że jego syn Apollo występuje w jednym z programów jako przepowiadacz przyszłości). Zgroza, zgroza, zgroza!
Niegrzeczni bogowie to książka, którą docenić trzeba za kapitalny humor. Każdy z nas boryka się z codziennymi problemami, szuka środków do utrzymania, nawiązuje z ludźmi mniej lub bardziej intensywne relacje emocjonalne. A jeśli wyobrazimy sobie w tej sytuacji „typowych” greckich bogów, doskonale znanych ze szkolnych lektur, przednia zabawa gwarantowana.
Książka Marie Philips zaczyna się od sceny, w której Artemida, idąc po ulicach Londynu, napotyka na dziwnie wyglądające drzewo, które nie rosło w tym miejscu dzień wcześniej. Po chwili okazuje się, że nie jest to prawdziwe drzewo, tylko pracownica banku Goldman Sachs, zaklęta przez boga Apolla, za to, że nie chciała uprawiać z nim seksu oralnego. Później przenosimy się do łazienki domu, w którym mieszkają bogowie, podglądając jak Apollo uprawia z Afrodytą, cytuję: potajemne dymanko. Do łez rozśmiesza również scena, która dzieje się w telewizji. Apollo występuje w programie, w którym ma za zadanie przepowiadać przyszłość. Oczywiście nikogo nie interesują losy ludzkości, więc bóg słońca musi tym razem zająć się losami zaginionego kota. Wstyd i hańba, ale przecież z czegoś trzeba żyć.
Powieść Niegrzeczni bogowie Marie Philips możemy potraktować jako interesującą dawkę wiedzy na temat mitologii greckiej. Trudno polecić ją uczniom gimnazjów lub szkół średnich, ale studenci i dorośli czytelnicy spokojnie mogą do niej sięgnąć. To taka postmodernistyczna wersja mitologii á la Parandowski, w której znajdziemy seks, pieniądze, odrobinę przemocy oraz refleksję nad współczesnymi mediami. Jak pamiętamy z lektury eposów Homera, greccy bogowie zachowywali się tak jak ludzie – mieli swoje wady i zalety. Czemu więc nie mieliby zajmować się potajemnym dymankiem albo marzyć o seksie oralnym? Zresztą Londyn wydaje się miejscem znacznie ciekawszym niż Olimp.