Droga Cegło!
Moja przyjaciółka. Mogłabym napisać o Niej pracę magisterską, a i tak nie wyczerpałabym dobrych rzeczy, które mnie spotkały od Niej, dzięki Niej, poprzez Nią. Od kiedy Jej nie ma, płaczę, pytam o sens życia, w myślach miotam najbardziej wulgarne przekleństwa. Nie, nie umarła. Ma się dobrze, a do szczęścia brakuje Jej tylko mnie. Nie wiem, czy uda się Jej wypełnić tę lukę. Ja nie zdołałam wyleczyć się z naszej przyjaźni tak do końca, choć pewnie powinnam.
Podstawówka razem. Matura razem. Wspólna wakacyjna praca w sklepie. Plany wyrwania się do większego miasta, jakim dla nas jest Lublin. Wybieranie kierunku studiów. Trudna walka o przetrwanie „na swoim”, praktycznie bez pomocy rodziców. Pomysł na otwarcie w przyszłości biura podróży. Dzielenie się wszystkim. Ale – wszystkim nie można się podzielić. Ja to już wiem, Ona chyba też.
Była przy mnie, kiedy zakochałam się na studiach. Oczywiście, któż inny mógłby być najważniejszym świadkiem i powiernikiem moich platonicznych uniesień? Bo widzisz, zakochałam się w tajemnicy. Bez wzajemności. Trzymałam się na pewną odległość, nie wierzyłam w siebie ani w to, że też mogę być kochana.
Damian był kolegą ze studiów. Wyidealizowałam go do tego stopnia, że nie wchodziło w grę ujawnienie swoich uczuć. Mieliśmy sympatyczne, koleżeńskie stosunki. Cierpiałam w milczeniu. Ona była na bieżąco co do mojego stanu ducha. Wspierała mnie, namawiała z serca do otworzenia się, spróbowania. W międzyczasie miała chłopaków, szukała miłości, ale wszystkie związki kończyły się rozstaniem. To takie całowanie żab, póki nie trafi się na księcia – mawiała beztrosko. Nie przeżywała tragedii. W każdym razie nie mówiła mi o tym. Koło Damiana nie widywałam żadnych dziewczyn, ale byłam pewna, że obiekt mojej beznadziejnej miłości nie może być sam. To byłoby sprzeczne z naturą, gdyby ktoś tak wspaniały nie miał dziewczyny. Przecież tylko dla mnie był nieosiągalny.
Sylwester na ostatnim roku turystyki, ponad rok temu. Szyjemy u krawcowej fantastyczne sukienki. We wspólnym mieszkanku przed wyjściem spełniamy toast butelką za nasze szczęście. Moja przyjaciółka ma w oczach tajemnicze błyski, jak zawsze, kiedy coś knuje – tak Jej mówiłam często w żartach. Miałam rację. Po kolejnym kieliszku alkoholu Ona oświadcza, że bierze moje sprawy w swoje ręce, bo nie może patrzeć, jak się męczę i miotam. Musi go wybadać. Delikatnie i dyplomatycznie. Przynajmniej będę wiedzieć, na czym stoję. Jestem przerażona, wcale nie przekonana, ale Jej ulegam. To dla mojego dobra. Może rzeczywiście lepiej odkryć karty?
Ona wraca z rozmowy rozstrzygającej o moim życiu. Minę ma nietęgą, jakby przetrzeźwiała. Wiem, o co chodzi. Damian nic do mnie nie czuje. Nieważne, czy kogoś ma. Ja nie wchodzę w grę, nigdy nie brał mnie pod uwagę. Uff, dobrze, że się sama nie wygłupiłam… Przynajmniej to jedno mam z głowy. Mogę skoncentrować się na swoim życiu bez niego, niedługo kończymy studia, a wiadomo – co z oczu, to z serca. Jestem dziwnie spokojna, jakby ktoś zdjął mi z barków przytłaczający ciężar.
I to już prawie wszystko, Cegło. Prawie. W pół roku po obronie dowiedziałam się, że oni są razem. Nie dziwisz się? Może ja też nie powinnam. Może nie dziwi się nikt na świecie oprócz mnie. A jednak to boli. Zwłaszcza, gdy się poznaje kulisy. Ona przede mną uciekała. Wyprowadziła się pod głupim pretekstem, unikała mnie, nie dawała się namówić na poważną rozmowę, co się właściwie stało z naszą przyjaźnią. Kiedy pogodziłam się wreszcie z sytuacją, role się odwróciły. Ostatnio sama szukała kontaktu. Nachodziła mnie, terroryzowała. Wreszcie uległam i umówiłyśmy się w moje imieniny. Bardzo tego żałuję. Prawda okazała się dużo gorsza od domysłów.
Moja przyjaciółka już chyba zawsze będzie popełniać gafy po alkoholu… Dowiedziałam się, że jest w ciąży, że wychodzi za Damiana, że są szczęśliwi, ale brakuje Jej mojego wybaczenia. Bo zrobiła straszną rzecz, której się wstydzi. W tamtej rozmowie na sylwestra Damian z własnej inicjatywy zaczął podpytywać o mnie. A ona mu wtedy powiedziała, że w naszym rodzinnym miasteczku zostawiłam chłopaka. Nadal jesteśmy razem, tylko ja go nie zapraszam zbyt często do Lublina, bo odskoczyłam i trochę się go wstydzę. Damian się zasmucił tą informacją, ale nie na długo, jak już było wiadomo.Czy jestem podła i zawzięta, Cegło, ponieważ nie stać mnie na wybaczenie? Życzę im szczęścia, brakuje mi ich obojga – zwłaszcza Jej, chciałabym, żeby byli blisko mnie jak przyjaciele. Ale coś we mnie nadal krzyczy NIE.
Bożena
***
Kochana Bożeno!
Przyjaciółka ugodziła Cię mocno. Wciąż jesteś oszołomiona ciosem, chociaż czas płynie nieubłaganie, a sprawy biegną swoim torem: dziecko, ślub… Wiele się już tutaj nie poradzi, bo wygląda na to, że z paskudnego kłamstwa urodziło się jednak coś poważnego. Ona wie, że przegrałaby wszystko, przyznając się do swojego postępku Damianowi. Dlatego Ciebie szuka i dzięki Tobie chce oczyścić sumienie. Czuje, że tylko pod tym adresem może uzyskać spokój - jeśli w ogóle. A Ty już zaczęłaś się łamać, prawda?
Pozwól, że powiem, co myślę, abyś i Ty wreszcie otrzeźwiała. Czas najwyższy. Doświadczyłaś na własnej skórze braku kobiecej solidarności - takiej, która występuje nawet między osobami niezwiązanymi przyjaźnią, po prostu jako niepisana umowa dwu- lub wielostronna o zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Myślę zresztą, że dopiero teraz dostrzegasz rysy na swojej relacji z przyjaciółką, dociera do Ciebie, że pomimo tylu lat bycia razem była to relacja w znacznym stopniu jednostronna. Ona wiedziała o Tobie wszystko, Ty o Niej – niewiele. Szczególnie mało wiedziałaś na temat Jej życia uczuciowego. Nie wiesz, w jaki sposób za każdym razem zdobywała miłość, ani jak ją traciła. Piszesz, że sprawiała wrażenie beztroskiej w tych sprawach. Śmiem wątpić. Myślę, że cierpiała z powodu niemożności utrzymania związku, miała na tym tle kompleksy. Może zazdrościła Ci romantyzmu i idealizmu? Tak czy inaczej, postanowiła – pod wpływem impulsu lub w wyniku starannie obmyślonej intrygi, trudno orzec – pozbawić Cię tego, co było dla Ciebie najważniejsze. Nic Jej nie usprawiedliwia. Musisz nauczyć się żyć z tą świadomością i uwolnić od poczucia, że jesteś nie fair, bo nie umiesz Jej wybaczyć! Zawsze pamiętaj o niepisanej regule…
I jeszcze jedno - smutno mi, kiedy słyszę, że ludzie tuż przed magisterką zachowują się jak w podstawówce: koleżanka pyta w imieniu innej koleżanki, czy „on chce z nią chodzić”. Mężczyzna słyszy na jej temat niepochlebne słowa, ale nie kwapi się, by sprawdzić informacje u źródła, bierze wszystko na wiarę… Pomyśl chwilę – co tak naprawdę utraciłaś, poza pierwszymi złudzeniami? Materiał na męża w postaci niezbyt rozgarniętego faceta? Przyjaciółkę, która wbija Ci nóż w plecy? Masz wspomnienia, o których tak pięknie piszesz mimo odniesionych ran i których nie warto wymazywać ani przekreślać. Trzeba jedynie iść do przodu.
Moja serdeczna rada – nie snuj marzeń o sielance we troje! Nie pozwól, by wszystkim było lekko na sercu z wyjątkiem Ciebie. Przeciwnie, trzymaj się jak najdalej od tych dwojga (trudno, to Ty musisz ustąpić pola i zejść im z oczu, skoro oni nie chcą ani nie czują, że tak byłoby najlepiej… Pomyśl sobie, że to też w jakimś sensie o nich świadczy…). Twoja przyjaciółka powinna odcierpieć przynajmniej taką karę. Poszukaj przyjaźni gdzie indziej. Wybaczenie to piękna sprawa, proszę Cię zatem: wybacz sobie to, że pojednanie nie jest możliwe…
Cegła