Osoba Iana McEwana kojarzy się przede wszystkim z powieścią „Pokuta”, która niedawno z dużym sukcesem została przeniesiona na ekrany kin. Ale McEwan to także autor innej, niestety znacznie gorszej, książki „Na plaży Chesil”. Po lekturze tego tekstu naprawdę trudno jest uwierzyć, że otrzymał nominację do nagrody Man Booker Prize 2007 oraz został okrzyknięty najbardziej oczekiwaną powieścią roku. Epickość, delektowanie się słowem, wstrzymywanie tempa akcji na rzecz refleksji i analizy uczuć to niewątpliwie cechy dobrze skonstruowanej prozy, ale w powieść McEwana jest ich za mało.
Książka zdecydowanie nuży i nawet jej rzekoma subtelność oraz psychologiczna głębia nie są w stanie zmienić naszych opinii. Narracja „Na plaży Chesil” jakby celowo wprowadzała nas w błąd. Kiedy jesteśmy pewni, że wreszcie wydarzy się coś konkretnego, co nada powieści odpowiedni koloryt, autor serwuje nam mało oryginalną puentę i, jakby nigdy nic, przechodzi do kolejnego wątku. A szkoda, bo książka McEwana to całkiem interesujący materiał na powieść psychologiczną, obnażającą skomplikowane relacje między ludźmi.
Historia Edwarda i Florence to również opowieść o pierwszych spotkaniach i pierwszym zauroczeniu bohaterów. Chociaż McEwan przedstawia je z niezwykłą delikatnością, w jego powieści zabrakło konsekwentnie wprowadzanego napięcia, które towarzyszyłoby nam aż do zaskakującego finału. A tak mamy mdłą, nużącą relację, z której naprawdę nic nie wynika. Bohaterów nieustannie prześladuje strach przed erotycznym zbliżeniem, a ich problemy urastają do rangi koszmaru. Zamiast cieszyć się chwilą spełnienia, wciąż rozdrapują rany. [...] jestem całkiem beznadziejna, kompletnie beznadziejna w sprawach seksu. – mówi o sobie Florence. - Nie tylko nie jestem w tym dobra, ale najwyraźniej nie potrzebuję seksu jak inni ludzie, jak ty. To po prostu coś, czego we mnie nie ma. Właśnie dlatego Florence pragnie, aby jej świeżo poślubiony mąż uprawiał seks z innymi kobietami. Niestety na pragnieniu wszystko się kończy. Mimo to wciąż mamy nadzieję, że bohaterowie przejmą inicjatywę, określą się w swoich uczuciach, zaczną siebie zdradzać, nienawidzić itp. A tak mamy historię dwojga bardzo delikatnych ludzi, którzy większość wolnego czasu spędzają na rozmyślaniach o tym, jak mogłoby być pięknie, gdyby…
Powieści McEwana brakuje wiarygodności i elementów budujących erotyczne napięcie, a postacie nie mają psychologicznej głębi, która wynikałaby z pogmatwanej historii ich życia. „Na plaży Chesil” to książka o strachu przed seksualnością i chociaż jest to dobry pomysł na fabułę, poświęcanie całej powieści wyłącznie temu zagadnieniu jest nieco ryzykowne. Bo dobre książki psychologiczne, w których akcja ma drugorzędny charakter, a na pierwszy plan wysuwa się psychologia bohaterów, powinny być dobrze przemyślane. Ian McEwan chyba o tym zapomniał.