Mam wszystko, a jednak czegoś mi brak

Mają udane życie osobiste, są niezależne, spełnione i zamożne. Ich rzeczywistość jest nieskomplikowana, wręcz cukierkowa - nie walczą z nikim, z niczym się nie borykają i nie martwią o nic. Wydawać by się mogło, że mają wszystko, a jednak i one narzekają, że czegoś im brak.
Zofia Bogucka

Czasem także w ich codzienności pojawia się melancholia, nieprzyjemna refleksja, że wszystko jest bez sensu, a one zmierzają donikąd. Ot, klasyczny dół, który dopaść może każdego. Im jednak – kobietom osobistego i zawodowego sukcesu, szczęśliwym paniom pięknych domów, mamom zdrowych dzieciaków – najczęściej odbiera się do nich prawo. Nie jęcz, z dobrobytu w tyłku ci się poprzewracało, weź się w garść – ileż z nas skwitowałoby je w ten sposób? Tylko czy mamy prawo odbierać im prawo do chandry, a może jednak słusznie irytuje nas ich postawa?

Paulina (27 lat, manager w firmie farmaceutycznej w Warszawie):

- Mam wszystko. Zdrowie, pieniądze, przyjaciół. Jestem kobietą sukcesu, dzieckiem szczęścia, jak to mówią. Mam piękne mieszkanie na ostatnim piętrze apartamentowca – z balkonu którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok. Mam też zasobny portfel – stać mnie i na SPA, i na podróże, i dobre auto. Jestem mężatką – mój mąż jest cudownym, mądrym człowiekiem. Jestem towarzyska i otwarta - otacza mnie wianuszek znajomych, z którymi często i chętnie spędzam czas. W pracy, która daje mi i pieniądze, i satysfakcję, radzę sobie świetnie. Lubię ją. Jestem zadbana, ubieram się w dobrych sklepach, zaopatruję się w delikatesach. Cieszę się życiem – mam wszystko. Tylko czasem, kiedy zwolnię, przybija mnie pustka – tak właśnie to czuję. Czegoś mi brak, tylko nie umiem znaleźć odpowiedzi, czego tak właściwie.

Kiedy jestem przygnębiona, a zdarza się to dość często, mam poczucie, że moje życie jest puste, zmierzam donikąd, nie mam żadnego celu. O nic nie walczę, a moja gładka codzienność wydaje mi się być pozbawiona sensu. Choć powinnam i staram się ze wszystkich sił – nie czuję, żebym była szczęśliwa. Pogubiłam się? Oczywiście nikomu się do tego nie przyznam – przecież żyję jak pączek w maśle, a to zdecydowanie odbiera mi prawo do niezadowolenia. Kiszę więc w sobie ten ból istnienia, jak go dla poprawy nastroju nazywam, i uśmiecham się – tego wszyscy ode mnie oczekują. Ta werwa to nie tylko poza, ale i sposób na uniknięcie nieprzyjemności.

Kiedyś powiedziałam mojej mamie o dołach i melancholii. Ta spojrzała na mnie spode łba i huknęła, że nie mam prawdziwych problemów, że wymyślam, bo w tyłku mi się z dobrobytu poprzewracało. Powinnam się rozejrzeć – dzieci głodują, sąsiad ma raka, a ona... Zamilkłam, w tym temacie raczej na zawsze, tylko co z tego, że wzięłam się w garść, skoro zaczęłam podupadać na zdrowiu. Odczuwam nerwobóle – a to dokucza mi żołądek, a to kręgosłup, a to sprawy kobiece. Okresowo męczy mnie bezsenność – leżę, patrzę w ciemność, i mam ataki paniki - z obiektywnego punktu widzenia zupełnie nieuzasadnionej. Wyniki badań mam dobre, a że nie szczędzę pieniędzy na diagnostykę, to lekarze przeglądają mnie od stóp do głów. Diagnoza: albo jestem hipochondryczką albo nerwicowcem, albo rozkapryszoną histeryczką. Jak zwał, tak zwał – choć doceniam to, co mam, nie umiem cieszyć się, zaznać spokoju, nie potrafię być szczęśliwa. I uważam, że to cholernie niesprawiedliwe.

Marysia (30 lat, na urlopie wychowawczym, mieszka w Gdańsku):

- Kilka dni temu skończyłam trzydzieści lat. Mam męża, o którym można powiedzieć „wielki nieobecny”, bowiem ciągle pracuje, od rana do nocy. Nawet w weekendy, kiedy jest z nami w domu, siedzi z nosem w komputerze – to programista całym sobą. Ja jestem bibliotekarką, ale od dwóch lat realizuję się jako całodobowa opiekunka dwójki aktywnych bliźniaków. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy jestem szczęśliwa, odpowiedziałabym, że tak, oczywiście. I naprawdę w to wierzę - spełniły się moje marzenia o szczęśliwej rodzinie, ciepłym domu i spokojnym życiu. Materialnie jesteśmy zabezpieczeni, nie chorujemy, a i ja doszłam do siebie po trudnej ciąży. Moje życie wydaje się beztroskie - nie martwię się o finanse, pracę, kredyty czy tym podobne kwestie. Mało tego – dwa razy do roku jedziemy na urlop za granicę, mamy domek nad jeziorem i komfortowe auto. Obiektywnie rzec biorąc żyję w sielskiej rzeczywistości. Spełniam się w roli matki, dobrze się w niej czuję, choć to najtrudniejsza praca, jaką do tej pory wykonywałam. Mój świat kręci się wokół dzieci – karmienia, pielęgnowania, ale także wychowywania i edukowania. Z moimi maluchami spędzam niemal każdą wolną chwilę, zazwyczaj bardzo aktywnie – a to czytam, a to układam puzzle, a to rysuję. Ostatnio nawet zaczęliśmy uczyć się czytać, taką nienachalną, eksperymentalną metodą.

Zazwyczaj nie przeszkadza mi, że moje życie tak naprawdę nie jest moje. Mówię sobie, że jeszcze kilka lat, a odzyskam czas dla siebie, no i siebie samą, ale tak naprawdę… Czasem czuję się, że jeszcze chwila, a nie wytrzymam i wybuchnę. Czuję się jak trybik w maszynie albo o... - chomik w klatce, biegający po swoim kręciołku. Marzę, żeby zniknąć, móc nie reagować i przez chwilę w niczym nie uczestniczyć.

Zdarza się, że wpadam w jakiś dół i myślę, że to wszystko jest bez sensu (co z punktu widzenia matki jest bzdurą). Oczywiście nie mówię o tym nikomu – raz, że nie mam w zwyczaju rozczulać się nad sobą, dwa – każdy by mi kazał popukać się w głowę. Jak dobrze to znam: Przestań szukać dziury w całym, Nie dziel włosa na czworo, albo mój hit: Nie użalaj się nad sobą, masz wszystko! Dlatego nawet wtedy, kiedy czuję się otępiała, milczę - uśmiecham się i gram rolę szczęśliwej pani domu, która spełnia się gotując pulpety w sosie pomidorowym czy doprowadzając dom do porządku po tym, jak dzieciaki potraktowały ściany farbami.

Staram się dbać o siebie, piję uspokajające herbatki ziołowe, pozwalam sobie na lampkę wina dla rozluźnienia. Wiem, że muszę zacisnąć zęby i sama sobie z tym poradzić - inni nie będą dla mnie wyrozumiali. Przecież fakt - wszystko mam! No i wciąż pamiętam, jak kilka miesięcy po urodzeniu bliźniaków zaczęło mnie palić w przełyku, czułam ucisk w klatce piersiowej i drętwiały mi ręce. Pognałam do lekarza, bojąc się, że schodzę. EKG, morfologia i badania pod kątem choroby tarczycy nie wykazały nic niepokojącego. Lekarka stwierdziła, że mam nerwicę, a może nawet psychozę poporodową. Kazała mi wziąć się w garść i… przestać się nad sobą rozczulać.

Wybrane dla Ciebie
Zęby też się starzeją. Jak poprawić ich wygląd i zdrowie?
Zęby też się starzeją. Jak poprawić ich wygląd i zdrowie?
Diety cud nie działają. Działa…
Diety cud nie działają. Działa…
Czas na wiosenne porządki! Jak Mini Paczka InPost pomoże Ci pozbyć się zbędnych drobiazgów?
Czas na wiosenne porządki! Jak Mini Paczka InPost pomoże Ci pozbyć się zbędnych drobiazgów?
Trendy w meblach ogrodowych 2025 – inspiracje na meble tarasowe i balkonowe
Trendy w meblach ogrodowych 2025 – inspiracje na meble tarasowe i balkonowe
Złoty naszyjnik w codziennych stylizacjach – jak go nosić, by wyglądać stylowo?
Złoty naszyjnik w codziennych stylizacjach – jak go nosić, by wyglądać stylowo?
Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
Domowe dania jednogarnkowe na chłodne dni
Wymarzona łazienka w mniej niż tydzień? To możliwe!
Wymarzona łazienka w mniej niż tydzień? To możliwe!
Ubezpieczenie AC – co to jest i dlaczego warto je mieć?
Ubezpieczenie AC – co to jest i dlaczego warto je mieć?
Opaski stabilizujące do noszenia na co dzień: komu mogą pomóc?
Opaski stabilizujące do noszenia na co dzień: komu mogą pomóc?
Jak działają parownice do ubrań i w czym mogą pomóc?
Jak działają parownice do ubrań i w czym mogą pomóc?
Botki zimowe na obcasie, platformie czy płaskie – które sprawdzą się na co dzień?
Botki zimowe na obcasie, platformie czy płaskie – które sprawdzą się na co dzień?
Zegarki damskie sportowe – połączenie funkcjonalności i stylu
Zegarki damskie sportowe – połączenie funkcjonalności i stylu
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟