Dzisiejszy świat rozwija się w tempie błyskawicznym. Ale rozwój ten jest zdecydowanie nierównomierny: niektóre państwa bogacą się w niewyobrażalnym tempie, a w niektórych dzieci rodzą się obarczone długiem, którego nie spłacą nawet ich wnukowie. Rezultatem tego jest pogłębiające się zjawisko emigracji zarobkowej, przede wszystkim z krajów Trzeciego Świata. O współczesnych emigrantach pisze w swoim zbiorze opowiadań Sana Krasikov – prozaiczka, która urodziła się na Ukrainie, wychowywała w Gruzji, a następnie wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Jej śladem podążają bohaterowie zbioru Jeszcze rok. Tytuł książki jest symboliczny: takie słowa wypowiadają zawsze ci, którzy, chociaż tęsknią za powrotem, postanawiają zostać jeszcze na obczyźnie, by odłożyć trochę pieniędzy i wrócić do domu jako bogaci ludzie. Jeden rok zmienia się w kilka lub kilkanaście lat. Takie doświadczenia stały się udziałem bohaterów książki Sany Krasikov.
45-letnia Ilona Siegal przyjechała do USA z Gruzji. Tu znalazła przyjaciół, pracę i mieszkanie u dwadzieścia pięć lat starszego od niej Earla. Kobieta rozstała się ze swoim mężem, więc teraz jej przyjaciółki starają się znaleźć dla niej partnera. Pojawia się więc na moment wychudzony naukowiec z Moskwy, stary skąpy Amerykanin oraz znacznie młodszy od niej gej. Niespodziewanie Ilona spotyka Thomaza z Gruzji – lekarza, który w Stanach klei wykładziny i sprząta w supermarketach. Oboje emigranci, niepewni własnej przyszłości, chętnie powracają we wspomnieniach do opuszczonej ojczyzny. Może Ilona zwiąże się z Thomazem? A może, z przyzwyczajenia, nie będzie w stanie opuścić zakochanego w niej Earla?
Wzruszająca jest również historia Mai, emigrantki z Tbilisi. Kobieta każdą chwilę poświęca na pracę, regularnie wysyłając pieniądze dla swojej siostry i syna, dbając o to, by jej rodzinie niczego nie brakowało. Maja z niecierpliwością czeka na przyjazd swojego syna Gogiego: Dochodzi siódma rano; w Tbilisi czwarta po południu. Maja prawie całą noc nie spała, tylko wydzwaniała do siostry i czekała, aż tamta odbierze. Lela powinna była zatelefonować wiele godzin temu. Mai przychodzi do głowy jedno jedyne wyjaśnienie: Gogi źle wypadł podczas rozmowy w ambasadzie. Chłopak przyjeżdża do Nowego Jorku, ale nie wydaje się być szczęśliwy ze spotkania z matką. Chociaż kobieta robi wszystko, by Gogi się uśmiechnął, jej syn myśli wyłącznie o tym, że za kilka dni będzie musiał rozstać się z matką i wrócić do Tbilisi. Relacje między nimi są bardziej niż chłodne. A przecież wszystko miało być zupełnie inaczej: Poduszki i pościel Gogiego będą leżały w salonie, tam gdzie je zostawił. Maja jeszcze przez kilka dni nie zdejmuje ich z kanapy ani jej nie złoży. W nocy będzie na niej sypiała przy dobiegającym z holu prychaniu i syku grzejnika. Maja znów jest sama.
Chociaż dysponujemy dziś technologiami, które pozwalają nam kontaktować się z ludźmi z odległych rejonów świata, rozstanie dla zakochanych może być mordercze. Niektórzy tego nie wytrzymują i wiążą się z innymi ludźmi, najczęściej z emigrantami, wpadają w alkoholizm i żyją z dnia na dzień lub decydują się na hańbiący powrót do ojczyzny. Musimy pamiętać o tym zawsze, kiedy słuchamy wypowiedzi bezkrytycznych zwolenników globalizacji, dla których emigracja to naturalna konsekwencja tego, że jakiś kraj lub kontynent nie potrafi wykorzystać korzyści płynących z unifikacji światowej kultury i gospodarki. Książka Sany Krasikov to dla hiperglobalistów zimny prysznic.