Trzeba zaznaczyć, że nie jest to literatura z górnej półki (i nawet nie z półki średniej). To bez wątpienia typ książki, którą kupujemy z myślą o podróży pociągiem, samolotem albo o prezencie dla znajomej na czterdzieste urodziny. Czyta się ją szybko, sprawnie, z niegasnącym zainteresowaniem. Lubimy przecież podglądać sąsiadów (słynny kompleks voyeura), dyskutujemy o problemach małżeńskich znajomych zza ściany, wnikliwie obserwujemy rozwiedzione ciotki i wujków albo plotkujemy o sąsiadce z pracy, której udało się usidlić żonatego szefa – statecznego pana po pięćdziesiątce, z siwiejącą, przerzedzoną fryzurą, z brzuszkiem i lekką zadyszką.
Cóż z tego, kiedy Helen (co prawda zadurzona w swoim szefie) nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji: ma wyrzuty sumienia, nie chce wyjawić swojego sekretu koleżankom, a na domiar złego postanawia zaprzyjaźnić się z małżonką swojego kochanka (bo dręczą ją wyrzuty sumienia i trochę ciekawa jest, jak wygląda kobieta, z którą rozstał się Matthew). A jeśli dorzucimy do tego fakt, że Helen spotyka się z Sophią pod przybranym imieniem, rozkochuje w sobie syna swojego kochanka, wrabia w romans koleżankę z pracy oraz w najmniej przewidzianym momencie rezygnuje z pracy w agencji PR, zapowiada się przysłowiowy „kolorowy zawrót głowy”. Po kilku tygodniach Helen będzie miała dość romansu ze swoim szefem, ale zanim do tego dojdzie, czeka ją prawdziwy kalejdoskop emocjonalnych doznań, począwszy od totalnego zakochania, rozkoszy, smutku i nienawiści. Jak to w życiu bywa!
Powieść Jane Fallon to literatura kobieca w najlepszym wydaniu. Niektórzy krytycy unikają tego terminu, bojąc się oskarżenia o męski szowinizm lub brak poprawności politycznej (zapominając, że wszystko, co „męskie” nie musi i jest najlepsze – przykłady tanich horrorów albo opowieści szpiegowskich). Powiedzmy szczerze: nie każda literatura musi dorównywać powieściom Balzaka, Zoli, Flauberta, Kafki lub Reymonta. Czasami potrzebujemy więcej życia, a mniej eksperymentów formalnych.
O książce Jane Fallon nikt nie napisze pracy magisterskiej. Ale nie o to przecież chodzi. Czasami liczy się dobra zabawa, a powieść Jak pozbyć się Matthew? zapewni nam ją na dobrych kilka godzin.