Debiut na amerykańskim (a zwłaszcza na hollywoodzkim) rynku to zawsze trudna próba dla obcokrajowców. Europejczykom niezwykle rzadko udaje się odnieść sukces. Azjatom prawie nigdy. Doskonałym przykładem na potwierdzenie tej reguły jest nowy obraz uwielbianego przez międzynarodową publiczność Wong Kar-Waia.
Przykro krytykować autora tak niezwykłych filmów jak Chunking Express czy Spragnieni miłości. Niestety Wong Kar-Wai najwyraźniej nie miał pomysłu, jak przenieść charakterystyczne dla siebie kameralne opowieści o zagubionych duszach w nowe realia.
[photo position="inside"]19611[/photo]Nie wypracował nowej metody. Przeciwnie - zebrał razem wszystkie swoje (głównie wizualne) firmowe tricki, zaangażował całą plejadę gwiazd, sfilmował bezkresne amerykańskie przestrzenie i najwyraźniej liczył, że suma tych elementów samoczynnie uruchomi ekranową magię. Niestety tak się nie stało. To, co dawało niezwykły koloryt scenom kręconym w dusznych plenerach Hongkongu - narracyjna rola detali, gry świateł i gestów, zwolniony obraz, specyficzne kadrowanie - to wszystko zestawione z plastikową rzeczywistością amerykańskich bezdroży, moteli i barów wydaje się dziwnie nieadekwatne. Nie pełni żadnej funkcji poza estetyzowaniem obrazu. To w naturalny sposób przenosi uwagę widza na dialogi. A że najważniejsze treści u Wong Kar-Waia zawsze zawarte były nie w słowach, ale gdzieś pomiędzy nimi, odarte z odrealnionej atmosfery eterycznego Wschodu kwestie wypadają sztucznie, niekiedy nawet banalnie.
Być może ten tekst jest nadmiernie krytyczny. Ostatecznie rzecz biorąc, Jagodowa miłość to ładny i klimatyczny obrazek. Pochwalić należy tutaj polskiego dystrybutora, bo nowy film Wong Kar-Waia to właśnie idealne kino na walentynki, jakby stworzone dla tych, którzy chcą zabłysnąć przed swoimi ukochanymi wyborem czegoś ambitniejszego niż zwyczajowe komedie romantyczne, ale jednocześnie broń Boże zbyt trudnego. Bo taka właśnie jest Jagodowa miłość. Ale też - bądźmy szczerzy - od reżysera tej klasy co Wong Kar-Wai mieliśmy prawo oczekiwać czegoś znacznie lepszego niż najbardziej nawet urocza walentynkowa pocztówka.