Mimo wszystkich tych wad Galerianki warto obejrzeć. Choćby po to, by mieć własne zdanie, albo ze względu na brawurowe, niezwykłe kreacje (brawa zwłaszcza dla Dagmary Krasowskiej). Co do reżyserki - gratuluję jej odwagi; mam przeczucie, że dopiero jej następny film zwali mnie z nóg.
„Galerianki”, Katarzyna Rosłaniec
Rzadki i godzien odnotowanie przykład kina uwrażliwionego społecznie, na dodatek zakorzenionego w ciągle kształtującej się codzienności i próbującego tę codzienność diagnozować. Tym ciekawiej, że badanie dotyczy ignorowanej zazwyczaj przez sztuki dramatyczne grupy nastoletnich dziewczynek. Poruszający film o gimnazjalistkach, które w centrach handlowych szukają sponsorów - starych, nadzianych, wszystko jedno, byle wypłacalnych i gotowych za seks w samochodzie kupić im jeansy albo komórkę.
Dorota Smela