Tym bardziej, że ostatecznie przesłanie Dziewczyny... jest wyrazem poparcia dla tradycyjnego modelu związku. Wiemy zatem, że nie chodzi tu o pochwałę hedonizmu, seksizmu i cynizmu. Jednocześnie jest w tym rodzaju poczucia humoru, czy raczej satyry, więcej uczciwości niż w filmach spod znaku Bezsenności w Seattle.
[photo position="inside"]19510[/photo] Gdyby nieco przejaskrawić naszą codzienność, to pewnie okaże się, że osobiście znamy kogoś równie nieobyczajnego jak Tank, który jawi się jako dupek, a ostatecznie jest niespełnionym w miłości romantykiem. Wielu z nas też pewnie było świadkami sytuacji, kiedy miła i fajna dziewczyna wybierała drania, gardząc miłością poczciwego fajtłapy. Może zatem zamiast odurzać się oparami sztucznych wzruszeń z filmideł Zaorskiego, które w dalszej perspektywie prowadzą tylko do głębokiej frustracji, lepiej obejrzeć Dziewczynę mojego kumpla i nabrać dystansu do całego tego cyrku. Bo czyż nie temu właśnie powinna służyć rozrywka?
"Dziewczyna mojego kumpla", Howard Deutch
Film autentycznie zabawny i brutalnie cyniczny. Mówiący prawdę o naszej fizjologii i hormonach. Jeśli odrzuci się pruderię i uprzedzenia, z których zresztą twórcy się nabijają, można się na nim doskonale rozerwać. Mamy tu obrazoburczą pizzerię, w której motywem przewodnim są żarty z chrześcijan; masę obleśnych zachowań przy stole i przymuszanie matki do publicznego uprawiania seksu oralnego.
Dorota Smela