Pierwsza połowa Contagion jest naprawdę wyśmienita. Czuć rękę Soderbergha: reżyser sprawnie prowadzi wielowątkową narrację. Stawia na obłędne tempo, sugestywnie buduje nastrój zagrożenia. Żadna z wielu obecnych tu gwiazd nie wysuwa się na pierwszy plan, głównym bohaterem jest (udzielający się widzowi) strach. Soderbergh cytuje klasyków kina katastroficznego (choćby wsławionego Płonącym wieżowcem i Tragedią Posejdona Irwina Allena), ale dopasowuje się do wymogów współczesności: jego katastrofa ma wymiar globalny. I (przynajmniej do pewnego momentu) realistyczny. Bo reżyser unika elementów science fiction, sięga po dane naukowe, stara się jak najbardziej uwiarygodnić przekaz. Towarzyszy temu sprawnie stylizowana na paradokumentalną narracja, świetna muzyka Cliffa Martineza (wieloletni współpracownik Soderbergha, ostatnio chwalony też za soundtrack do Drive) i sugestywny obraz świata po apokalipsie (sterty ciał w plastikowych workach, ludzie ukrywający się w domach, ulice opanowane przez szabrowników). Ogląda się to z zapartym tchem.
A jednak: gdzieś w połowie pieczołowicie wykreowany nastrój zagrożenia siada. I nie chodzi tu nawet o nieliczne, nazbyt hollywoodzkie bon moty; czy drobne wtręty z amerykańskiego patriotyzmu. Soderbergh wpierw serwuje wyśmienite kino gatunkowe, później próbuje zbudować na jego bazie szerszą refleksję. Mówi o samotności współczesnego człowieka, o kryzysie relacji, o pułapkach rozdętej do absurdalnych form globalizacji. O władzy, jaką daje dostęp do informacji. O tym, jak łatwo nami manipulować itd. I na tym, paradoksalnie, jego film traci. Bo Soderbergh trafnie analizuje zagrożenia, ale jest zbyt dosłowny, chwilami wręcz banalny. Chce dyskutować o współczesności, ale nic nowego do owego dyskursu nie wnosi. Co gorsza przyjmuje sztywny, mentorski ton. Naucza. O dawnej przewrotności autora Traffic, Seks, kłamstwa i kasety wideo, czy Kafki (niestety!) nie może być tutaj nawet mowy.
Ale owe przewrotności to stare dzieje. Soderbergh od dawna jest przede wszystkim mistrzem formy. Autorem umykających hollywoodzkiej bzdurze, sprawnych superprodukcji. I tak jest też i tym razem. Contagion to solidna, wciągająca rozrywka. Kto nie oczekuje więcej, ten się nie zawiedzie.