Pierwszy w bogatej filmografii Egoyana (Gdzie leży prawda, Słodkie jutro, Podróż Felicji) obraz zrealizowany w hollywoodzkiej fabryce snów.
Z pewnością nie jest to obraz dla fanów Atoma Egoyana. Reżyser pozostaje tu w obrębie eksplorowanych od lat zagadnień, ale serwuje je w wersji uproszczonej, spreparowanej na potrzeby szerokiego odbiorcy. Chloe może być za to wyśmienitym wstępem do filmografii autora Słodkiego jutra. Pomimo hollywoodzkiego rozwinięcia odnajdziecie tu swobodę z jaką Egoyan kreśli wielowymiarowe obrazy swoich bohaterów. I nawet jeśli Chloe to koniec końców przerost formy nad treścią, owa forma sama w sobie jest sporą atrakcją. Tak pięknie nakreślonego świata nie widziałem od czasu Samotnego mężczyzny Toma Forda (także tam zachwycała niezrównana Julianne Moore). Bo Chloe chwilami drażni, ale wizualnie zachwyca.