„Donikąd”, Konrad Czerski
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuJej tematem jest bowiem kondycja współczesnego człowieka – egocentrycznego do bólu, skazującego się na samotność i rozpaczliwie poszukującego obecności drugiego człowieka. Jeśli więc szukamy książki niebanalnej, zastanawiającej, wyrywającej nas ze schematów myślenia, sięgnijmy do debiutanckiej powieści Konrada Czerskiego.
Dobra literatura musi mieć w sobie szczerość. Jeśli autor naprawdę wierzy w to, co pisze, to jest w stanie przekonać do swojej historii czytelników. Czasami jednak dzieje się tak, że pisarz, nie mając dobrego pomysłu, skupia się na formalnej stronie książki, bawiąc się przede wszystkim w eksperymenty literackie. I ponosi sromotną klęskę. Na szczęście w niektórych przypadkach interesujący pomysł na fabułę idzie w parze z ciekawymi rozwiązaniami „technicznym”. Takie połączenie zaproponował nam Konrad Czerski, autor powieści „Donikąd”. Czerski to anglista, absolwent Podyplomowego Studium Przekładu na Uniwersytecie Wrocławskim, tłumacz przysięgły i tłumacz literatury. Jak podaje wydawca, „jako autor porusza się w obszarze szeroko rozumianej literatury postmodernistycznej”. Co znaczy to enigmatyczne określenie? Otóż mówi nam ono, że Czerski to eksperymentator, który z premedytacją łamie konwenanse i czytelnicze przyzwyczajenia. A przy okazji pokazuje nam, jak bardzo literatura potrafi wpłynąć na życie i jak życie kształtuje literacki świat.
Bohaterem powieści jest Bruno Werner – dwudziestokilkuletni pisarz, który dziedziczy olbrzymią fortunę po zmarłych w wypadku samochodowym rodzicach. Po załatwieniu formalności spadkowych mężczyzna przeprowadza się z niewielkiej miejscowości na Warmii do Wrocławia, kupuje piękny apartament i zaczyna pisać swoją pierwszą książkę. Skazuje się przy tym na całkowitą izolację, ograniczając do minimum kontakty ze światem. Przychodzi mu to z łatwością, bo już w dzieciństwie, trochę za sprawą wiecznie zapracowanych rodziców, Bruno staje się introwertykiem, zafascynowanym tym, co dzieje się wyłącznie w jego głowie. Teraz, kiedy dziedziczy zapierającą dech w piersiach fortunę, otwiera się przed nim nowy rozdział życia. Bruno wciąż jednak odcina się od rzeczywistości, odkrywając w sobie symptomy czegoś, co przypomina rozdwojenie jaźni. W pewnym momencie nie wie nawet, kim naprawdę jest: samotnym dwudziestopięciolatkiem, zamkniętym w swoim wrocławskim apartamencie, a może mrocznym cieniem, Kadukiem Wernerem – kimś, który jest w stanie zmasakrować drugiego człowieka po to tylko, by udowodnić mu swoją siłę.
Opowieść Bruno/Kaduka Wernera to jeden z wątków powieści Konrada Czerskiego. Drugim jest historia Sophie Kavan – mieszkanki Manhattanu, kobiety, która kiedyś, w dzieciństwie, uległa wypadkowi i straciła słuch. Życie Kavan jest przedziwne: bohaterka mieszka w centrum wielkiego, tętniącego życiem miasta, hałaśliwego, zatłoczonego, pełnego ruchu, lecz – za sprawą swojej choroby — znajduje się gdzieś poza nim, jakby w innej przestrzeni, odciętej od rzeczywistości. Trzeba przyznać: to kapitalny pomysł – opisać Nowy Jork z perspektywy kogoś, kto pozbawiony jest zmysłu słuchu. Jak czuje się człowiek, który nie może doświadczać kakofonii dźwięków, wypełniających Manhattan? To wygnaniec, a może eremita, który potrafi w inny (lepszy?) sposób kontemplować rzeczywistość?
Jest jeszcze trzecia warstwa fabularna powieści Konrada Czerskiego. To historia związana z tajemniczą postacią pisarza Daremo Inaia, autora książki o bezczasowej krainie Genei. Na trop Inaia wpada Bruno Werner, kiedy przez przypadek kupuje jego książkę u antykwariusza. Zafascynowany opowieścią, postanawia uważnie przyjrzeć się Inaiowi, ale – ku swojemu zaskoczeniu – nie znajduje o nim żadnych informacji. Kim jest Daremo Inai? Dlaczego postanowił ukryć się przed światem? Czy tak postępuje rasowy pisarz, który musi mieć w sobie coś z ekshibicjonisty, odsłaniającego swoje intymne przemyślenia? Takie pytania zadaje sobie Bruno Werner, a my zastanawiamy się, dlaczego główny bohater książki tak bardzo fascynuje się postacią Inaia? Dlaczego wciągnęła go historia o nieistniejącej krainie? Pytanie rodzi pytanie.
Te trzy wątki splatają się w przemyślaną całość, uzupełniając się wzajemnie i tocząc ze sobą polemikę. Czerski, proponując nam takie rozwiązanie, sięgnął do znanej w literaturze techniki powieści szkatułkowej, w której historia przeplata się z inną historią, wynika z niej oraz stanowi kontrapunkt. Efekt jest kapitalny: pisarz zagania nas w kozi róg, odbiera nam narzędzia do analizy literackiego świata, a później zaprasza nas do miejsca, w którym poruszamy się po omacku, jak w labiryncie.
Dobrze napisana powieść szkatułkowa nie jest jedynie eksperymentem formalnym, bo ważna jest w niej treść. Konrad Czerski był tego świadomy. Dlatego jego historia, a właściwie historia w historii, ma nam coś istotnego do przekazania. Jej tematem jest bowiem kondycja współczesnego człowieka – egocentrycznego do bólu, skazującego się na samotność i rozpaczliwie poszukującego obecności drugiego człowieka. Jeśli więc szukamy książki niebanalnej, zastanawiającej, wyrywającej nas ze schematów myślenia, sięgnijmy do debiutanckiej powieści Konrada Czerskiego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze