Mały biust jest piękny?
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuDeski, naleśniki, placki... Wbrew pozorom tematem nie będą kulinaria, a sprawa dotycząca wielu kobiet i to na całym globie. Mały biust. Czy właścicielki miseczki A są szczęśliwe? A może mały rozmiar piersi powoduje, że czują się mniej atrakcyjne? Cieszą się z braku „balastu”, który może być przyczyną bólu kręgosłupa i może je narażać na uszczypliwości ze strony niektórych osobników płci przeciwnej?
Deski, naleśniki, placki… Wbrew pozorom tematem nie będą kulinaria, a sprawa dotycząca wielu kobiet i to na całym globie. Mały biust. Czy właścicielki miseczki A są szczęśliwe? Czy mały rozmiar piersi powoduje, że czują się mniej atrakcyjne? A może cieszą się z braku „balastu”, który może być przyczyną bólu obciążonego kręgosłupa i może je narażać na uszczypliwości ze strony niektórych osobników płci przeciwnej?
Gośka (24 lata, studentka z Bielska):
— Kiedy w 6 klasie szkoły podstawowej większość koleżanek z klasy miała już „zalążki” swoich piersi, ja masowałam płaską klatkę piersiową z nadzieją, że coś wykiełkuje. Nie wykiełkowało. Najgorszy okres przeżywałam w liceum. Wiadomo, hormony szaleją, ciągle nowe znajomości, marzenie o wielkiej miłości. Uwagę facetów nie przyciągały dobre oceny tylko „cycki”. Dziewczyny eksponowały je jak mogły, głębokie dekolty niemal po pępek, obcisłe bluzeczki. Na wychowaniu fizycznym jak lesbijka obserwowałam falujące biusty przyjaciółek. Ja wyglądałam jak chłop, tylko pociłam się mniej…
Hasła takie jak „deska” czy „naleśnikara” padały niemal na każdej przerwie. Udałam się do lekarza, który zasugerował wykonanie badań hormonalnych. Wynik — żadnych odchyleń od normy.
Pierwszego chłopaka poznałam podczas wakacji w Poroninie. Spędzaliśmy razem każdą chwilę. Byłam zakochana i czułam, że ta miłość była odwzajemniona. Ale, no właśnie. Schrzaniłam sprawę, ponieważ za każdym razem kiedy mój luby chciał się „bliżej” przytulić, odpychałam go. Nie chciałam po prostu, żeby mnie dotknął, wstydziłam się małego biustu.
Od tych pamiętnych wakacji minęło już kilka lat, a ja nadal nie dopuszczam do siebie żadnego faceta. Nie wiem, czy kiedykolwiek się przełamię i pozwolę mężczyźnie na coś więcej niż wyjście do kina i spacer po parku. Chętnych na randki nie brakuje, ale jak pomyślę, że prędzej czy później mój wybranek chciałby zobaczyć mnie nago — mam dreszcze! Brzydka nie jestem (niech żyje skromność!), mam 168 cm wzrostu, ważę 53 kg, mam zgrabne nogi, jędrny tyłek, ale… CBB — całkowity brak biustu.
Dorota (26 lat, fryzjerka z Katowic):
— Obecnie jestem szczęśliwą mamą. Mój synek ma 6 miesięcy, karmię go mlekiem z piersi. W końcu je mam! Zawsze byłam płaska. Pamiętam, że każdy piątek był dniem poszukiwania odpowiedniego stanika, usztywnianego najlepiej. Żaden nie spełniał moich oczekiwań. Moja mama naśmiewała się, że mam około 20 biustonoszy, ciągle kupuję nowe, a żadnego nie noszę. Mnie to wtedy nie bawiło.
Największy wstyd zrobił mi mój młodszy brat. Przed maturą zorganizowałam małe spotkanko w domu, była na nim cała śmietanka towarzyska mojej klasy. Rzecz jasna był i Olek, do którego wzdychałam ponad rok. Zabawa była świetna, graliśmy w Monopol, skojarzenia, poruszaliśmy tematy dotyczące przyszłości. W pewnej chwili mój kochany braciszek, koniecznie chcący zwrócić na siebie uwagę (mały wrzód!) otworzył moją szafkę z bielizną. Wyjął mój stanik i zaczął nim wymachiwać skacząc jak małpa na sznurku. Każdy obecny w pokoju zobaczył obszerną kolekcję moich „nacycników”. Nie zapomnę tego do końca życia. W końcu złośliwa, roześmiana koleżanka zapytała, po co mi ich aż tyle, na co „wrzód” odparł, że Dorota nosi dwa na raz. Myślałam, że spłonę ze wstydu.
Tę sytuację wspominamy do dziś podczas spotkań w rodzinnym gronie. Olka chyba bardzo to wszystko zaintrygowało, bo wtedy z ciekawości umówił się ze mną na sobotni wieczór. W każdym razie są faceci, dla których mały biust, a nawet zupełny jego brak, nie stanowi przeszkody do stworzenia udanego związku. Olek jest moim mężem, do tego fajnym i opiekuńczym tatą.
Nigdy nie będę kupować biustonoszy przypominających małe spadochrony, ale to nie jest dla mnie istotne. Jestem szczęśliwa.
Natalia (17 lat, licealistka z Pszczyny):
— Jestem już prawie pełnoletnia, a moje piersi wyglądają jak u 12-letniej dziewczynki. Stanęły w rozwoju i ani myślą rosnąć! Są tak małe, że w ogóle ich nie widać. Koleżanki śmieją się, że nawet pryszcze na twarzy mam większe. Każdy biustonosz jest na mnie za duży.
Stosowałam różne żele, w końcu wybrałam się do znajomej farmaceutki (kuzynka powiedziała mi, że pojawiała się jakaś nowa seria super kosmetyków do pielęgnacji biustu). W aptece wyjaśniłam co i jak, oczywiście poczekałam aż będzie zupełnie pusto. A farmaceutka z szyderczym uśmiechem odparła, że najpierw trzeba coś mieć, żeby to ujędrniać. Załamka totalna…
Ginekolog powiedział, że może jak zacznę łykać tabletki antykoncepcyjne, to biust urośnie (podobno dzieje się tak bardzo często). Co do tej metody nie byłam jednak przekonana. Póki co wciskam sobie w stanik watę, ale czy mam to robić do końca życia?
Zbliżają się kolejne wakacje, jadę nad morze. Mam dość szukania odludnych miejsc na plaży, żeby tylko nikomu nie dać możliwości wyśmiania mnie. Co jest ze mną nie tak? Czy w moim wieku istnieje jeszcze szansa, że te moje „rodzynki” chociaż trochę urosną, tak same z siebie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze