Na prawo marsz?
REDAKCJA • dawno temuDla mnie Europa to nie są ładnie podświetlone mosty, wygadani kandydaci w zgrabnych garniaczkach ani płatne autostrady, podzielone dla ułatwienia na 25-centymetrowe kawałki. Dla mnie „Europa”, chełpiąca się od zawsze dziedzictwem kulturowym i wyższością nad resztą kontynentów, to w obecnej postaci koszmarna wiocha, gdzie głupie baby nie wiedzą, jak zabezpieczyć się przed ciążą, ale wiedzą, gdzie zakopać niechciane dzieci.
Mam starego znajomego, poznanego w Anglii. Rzadko się kontaktujemy. Pamiętam, jak serdecznie gratulował mi wejścia Polski do Unii – chociaż Brytyjczyk, ale wylewny, gościnny, mało sceptyczny.
Niedawno pisałam z nim o eurowyborach, a on zagadnął, jak się czuję po tylu latach w Europie… Odpowiedziałam zgryźliwie, tak dokładnie, jak myślę: „W Europie? Ja od dawna nie byłam w Europie i nieprędko pojadę”.
OK, zamordujcie mnie za brak patriotyzmu. Niestety, dla mnie Europa to nie są ładnie podświetlone mosty, o których studenci piszą prace (lub prace te kupują, nieważne), wygadani kandydaci w zgrabnych garniaczkach ani płatne autostrady, podzielone dla ułatwienia na 25-centymetrowe kawałki. Dla mnie „Europa”, chełpiąca się od zawsze dziedzictwem kulturowym i wyższością nad resztą kontynentów, to w obecnej postaci koszmarna wiocha, gdzie głupie baby nie wiedzą, jak zabezpieczyć się przed ciążą, ale wiedzą, gdzie zakopać niechciane dzieci. Gdzie inteligencja praktycznie nie odrodziła się po niemiecko-rosyjskim pogromie, lecz niedyplomatycznie jest o tym przypominać. Gdzie na operację ratującą jakość życia oczekuje się 3–4 lata, chyba że do kilkudziesięcioletniego ubezpieczenia dorzuci się jeszcze 10 tysięcy zł w gotówce – oferta specjalna dla emerytów z zaćmą.
Nigdy nie lubiłam poglądów prawicowych, zwłaszcza tych skrajnych. Dziś nie rozumiem samej siebie. Skąd moja totalna niechęć? Przecież lewica uczyniła dużo więcej zła, a dobro świadczyła tylko sobie, jak każda prymitywna tyrania. Może warto się zastanowić, czy dzisiejsze lewicowe biadolenia i obietnice dotyczące spraw socjalnych mają szanse przynieść jakikolwiek efekt, poza drgnięciem słupków wyborczych w górę za sprawą garstki łatwowiernych obywateli.
Może, skoro lewica jest bezradna, warto dać prawicy giwery do łap, niech wreszcie zrobi z tym porządek i złapie krótko przy pysku tych, którzy są odpowiedzialni za obecny stan naszego kawałka, pożal się Boże, Europy. Zresztą, jest mi wszystko jedno, kto tego dokona. Marzę o tym, żeby znikli z mojej mapy Polacy „ukredytowieni”, zdesperowani, głodni, wyrzucani z mieszkań i szpitali, walczący ze szczurami o miejscówkę, mordujący własne potomstwo i piszący z błędami ortograficznymi po studiach.
Jest jeszcze jeden taki sympatyczny Anglik – Paul McCartney. Wzruszał się niedawno polską flagą (jak przed nim Bono i wielu innych artystów – tzw. milionerów zaangażowanych z Zachodu, którzy dostrzegają „nadzieję w dawaniu”). Spod tej flagi nie mogą oni dostrzec tego, o czym piszę. Bo tę flagę trzymają ludzie, którzy zapłacili po 5 paczek za bilet na koncert. Z całym szacunkiem dla fanów, nie mogę ich uznać za reprezentatywną próbkę mojego, zgnojonego przez złą politykę narodu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze