Mina Nerona czyli: czy też budzisz się w matriksie?
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuJa prawie codziennie. Lecz przebudzenia takie, jak w ostatnią środę, sprawiają, że mam ochotę zalutować się w beczce po piwie wraz z listem pożegnalno/powitalnym i wrzucić się do jednej z zimnych syberyjskich rzek, z nadzieją, że wyłowi mnie zwierzę, nie człowiek. A jeśli człowiek, to taki w śmierdzącym futrze i onucach. Ale bez telewizora.
Ja prawie codziennie. Lecz przebudzenia takie, jak w ostatnią środę, sprawiają, że mam ochotę zalutować się w beczce po piwie wraz z listem pożegnalno/powitalnym (któż zna swój los?) i wrzucić się do jednej z zimnych syberyjskich rzek, z nadzieją, że wyłowi mnie zwierzę, nie człowiek. A jeśli człowiek, to taki w śmierdzącym futrze i onucach. Ale bez telewizora.
Myślę, że droczenie się z niedźwiedziem o to, kto złowił rybę, bieganie z wilkami za kuligiem i spanie w borsuczej jamie pod śniegiem to obecnie jedyny pewny sposób na uniknięcie otyłości, chorób serca oraz… kompletnego zgłupienia. Ustrój polityczny i sytuacja gospodarcza Syberii w porównaniu z Polską wydają mi się Arkadią i Utopią. Życie w okrutnym znoju, za to bez absurdu.
Czy panie Mariola Bojarska i Barbara Szatan mogą zjednoczyć wysiłki celem zesłania mnie do tajgi? Jestem już tak osłabiona, że mogą. W środowej telewizji śniadaniowej obejrzałam niechcący ich program, czekając w szpitalu na koniec obchodu i rozmowę z lekarzem prowadzącym przyjaciela.
Panie rozmawiały sobie czilałtowo o mękach popularności i kariery, zajadając w międzyczasie trzydaniowe „drugie śniadanie”, przygotowywane dla nich na żywo przez dwóch szalenie przejętych rolą, młodych mistrzów chochli. Podczas degustacji nasze celebrytki robiły miny a la Magda Gessler – jest to w moim prywatnym słowniku mowy ciała tzw. mina Nerona, który za sekundę zdecyduje o losie gladiatora na oczach krwiożerczego tłumu wyznawców.
Przytaczam z pamięci jadłospis: na przystawkę gołąb z topinamburem, na główne — ryba o apetycznej nazwie żabnica i równie apetycznym wyglądzie, na deser — trzy gatunki jabłek dworskich – antonówka, ligol i coś tam (pani Szatan też nie zorientowała się, co to jest to takie słodkie). Wszystkie potrawy serwowane były na ukośnych, sękatych plastrach z pnia drzewa i wyglądały jak smakołyki na liściu z teledysku Kate Perry „Roar!”.
Na tym podobieństwa i skojarzenia się nie kończą. Oba telewizyjne arcydzieła mogą się poszczycić podobnym smakiem artystycznym oraz intelektualnym. Trudność pojawia się w momencie, gdy próbuję zdefiniować wspólny target. W przypadku twórczości Kate Perry jest on prosty i oczywisty. Ale telewizja śniadaniowa? Przecież nie oglądają jej eleganckie pracownice korporacji na diecie wysokopsychotropowej, tylko młode mamusie, rencistki i emerytki. Czyżby… jakaś podpowiedź dla nich? Wyślij dziecko, niech złapie gołębia na rosół i przy okazji otrząśnie jabłonkę u proboszcza, bo ty masz górę prasowania?
Chcę wyrazić się jasno. Nie znalazłam w Internecie jasnej odpowiedzi na pytanie, gdzie są zaufane źródła gołębi jadalnych (te uliczne chyba mają za dużo pasożytów…). Nie dosłyszałam również nazwy restauracji, w której zapewne pracują ci dwaj przystojniacy. Pozostaję w niewiedzy, ponieważ wiedza na powyższe tematy jest mi zbędna. Jestem kobietą pierwotną, szczęśliwą jak małpa na drucie, jeśli pomiędzy jednym a drugim obowiązkiem uda mi się zjeść „sałatkę” z mandarynek i bananów lub wyssać pieczonego kurczaka do ostatniej kosteczki. Nie pogardzę jesiotrem ani pstrągiem. Pod jednym warunkiem. Wezmę go prosto z niedźwiedzich łap.
Nie chcę myśleć, za co moi rodzice bulili przez 70 lat abonament rtv (a w tej chwili dostali odsetki 700 zł, bo coś tam przeoczyli). Niestety, oferta satelitarna, kablowa, cyfrowa czy internetowa nie stanowi alternatywy, a też niewąsko kosztuje. Dlatego, jeśli ja nie mogę wystrzelić się na Syberię, niech pojadą tam salonką kolei transsyberyjskiej dyrektorzy programowi telewizji, ich goście oraz reklamodawcy. Na pewno ich na to stać. A tam dopiero znajdą egzotykę, przy której gołąb z topinamburem to bułka z masłem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze