Gniazdo puste nie bez powodu
CEGŁA • dawno temuSama, bez żadnych znajomości, znalazłam sobie pracę w Anglii przez Internet. Czasem myślę, że samemu lepiej, naprawdę! Bliscy potrafią zaleźć za skórę. Teraz, kiedy finiszuję ze wszystkim, zebrałam pieniążki, jestem już w zasadzie na walizkach, praca czeka na mnie (a rekrutacja była trzystopniowa) i uważam to za swój wielki sukces, zaczęły się występy gościnne mojej mamy, która prawie nigdy nie odwiedzała mnie w mieście. Obecnie robi wszystko, aby wyjazd mi zatruć, wręcz do niego nie dopuścić.
Droga Cegło!
Sama, bez żadnych znajomości, znalazłam sobie pracę w Anglii przez Internet. Może w niezbyt popularnym i bogatym regionie, ale zawsze. Liczę na to, że dzięki temu tańsze będzie życie i mieszkanie, a większa możliwość odkładania. Nie ukrywam, pasuje mi też duża odległość od ukochanego braciszka, który od pięciu lat mieszka w Londynie z żoną i trójką dzieci. Ma świetną pracę, ale zapowiedział już dawno, że w niczym nie może mi pomóc, obraca się wyłącznie pośród hiperprofesjonalistów, a ja nie skończyłam nawet studiów. Poza tym, ma za mały dom, żeby mnie chociaż „przechować”… Wtedy zrozumiałam, że poradzić muszę sobie od zera, jakbym nie miała rodziny. Czasem myślę, że samemu lepiej, naprawdę! Bliscy potrafią zaleźć za skórę.
Teraz, kiedy finiszuję ze wszystkim, zebrałam pieniążki na paszport swój i psa, wszystkie badania i szczepienia, załatwiłam też Bronkowi oddzielny transport, bo razem się nie da (Bronek to mój wilczurek), jestem już w zasadzie na walizkach, praca czeka na mnie (a rekrutacja była trzystopniowa, tu w Polsce) i uważam to za swój wielki sukces, że znalazłam się w dwudziestce ludzi wybranych z kilkuset – zaczęły się występy gościnne mojej Mamy, która mieszka daleko, w wiejskim domu po Tacie, i prawie nigdy nie odwiedzała mnie w mieście.
Obecnie robi wszystko, aby wyjazd mi zatruć, wręcz do niego nie dopuścić. Symuluje choroby, wymyśla problemy. Skoro postanowiłam przerwać studia, to powinnam wrócić do niej i pomagać w domu, przecież nic mnie w mieście nie trzyma, męża nie złapałam, i tak dalej… Tymczasem, Mama jest młoda, ledwo przed pięćdziesiątką, ma fantastyczny zawód – pracuje w swojej okolicy jako położna i ma prywatne nadgodziny, nie prowadzi żadnego gospodarstwa rolniczego, ma tylko dom z ogródkiem kwiatowym, we wszystkim pomaga jej przemiła pani Lara z Ukrainy…
Brata i każdą jego decyzję Mama wychwala pod niebiosa, mimo że jeszcze ani razu nie widziała wnuków! Moje plany są dla niej kretyńskie. Jestem złą córką, chcę zostawić ją samą na pastwę losu, nie chce mi się uczyć, wybieram łatwe życie, pewnie skończę jako prostytutka… W niczym mi nie pomaga, nie wspiera, nie chciała nawet zatrzymać na kilka miesięcy Bronka, a przecież na wsi miałby rajskie warunki. O to ostatnie w sumie nie mam już żalu – mój pies, mój obowiązek. Może na początku byłoby mi trochę łatwiej bez niego, utrzymanie psa w Anglii jest drogie, ale co tam, kocham go i tym bardziej nie wcisnę komuś, kto go nie chce.
Mam tylko czasem wrażenie, pewność właściwie, że Mama robi to wszystko specjalnie. Nie jestem jej do niczego potrzebna, tylko nie chce, żeby coś mi się udało bez jej udziału, z dala od niej. A ostatecznie zawsze była daleko i w niczym nie chciała uczestniczyć. Nagle zaczęłam ją obchodzić?
Dopinając szczegóły wyjazdu (to już w maju) zaczynam myśleć o sobie jak o wyrodnej, nieczułej osobie, która po trupach dąży do celu, nie oglądając się na innych. Zanim Mama rozpoczęła tę swoją psychodramę, byłam spokojna, że działam prawidłowo: nic mnie tu nie trzyma, nikt mnie nie potrzebuje i nikt mi w niczym nie pomoże. Mama już dawno postawiła na brata, wybrała, kto jest do kochania, a kto do łajania. Od tego również chciałam się zdystansować, w końcu jaka to przyjemność wysłuchiwać krytyk i pretensji? Pamiętam, że kiedy pierwszy raz w życiu wysłałam mamie maila, odpowiedziała mi: dziecko, czy ty musisz mieć nick po jakiejś głupiej krowie? To cała moja Mama, definicja idealna.
Wydaje mi się, że jako osoba dorosła i od zawsze samodzielna mam do tego wyjazdu prawo. Tak mi podpowiada ta część osobowości pozbawiona kompleksów, pogodzona z brakiem rodzinnej miłości. Ale mała dziewczynka, która nie wie, dlaczego jest „gorsza”, wciąż daje o sobie znać… Kto powinien wygrać?
Daisy
***
Droga Stokrotko!
Masz niestety mamę egoistkę i terrorystkę, która pomimo aktywności i być może satysfakcji zawodowej ma wieczne poczucie krzywdy. Nie dostaje wszystkiego, czego pragnie, a kiedyś pewnie dostawała. Nie obchodzi jej to, czego pragniesz Ty. Jesteś jej potrzebna w specyficzny sposób – jako dowód na to, że ma jeszcze nad czymkolwiek władzę.
Utraciła męża i syna, bardzo ją to boli, nie musi o tym mówić wprost. Ma o to żal, który odgrywa na Tobie, bo tylko Ty pozostałaś w polu rażenia. Jest kobietą, która nie znosi pustki, a jak sądzę, szczególnie zależy jej na męskim ramieniu. Mógłby uratować sytuację kolejny związek, ludzie jednak – zwłaszcza ci doświadczeni — unikają apodyktycznych partnerów, a trudno mi orzec, czy mama byłaby zdolna do pracy nad sobą. Ona potrzebuje podnóżków i niewolników, tyrania zaś z reguły kończy się samotnością. Nie musisz wygarniać jej tego w gniewie – wystarczy przerzucić ciężar pożegnalnej rozmowy na własne racje i spokojnie robić swoje. Szantaż to żadne narzędzie, by Cię powstrzymać.
Twojego brata nie znam, lecz nie zdziwiłabym się, gdyby wyjechał szukać szczęścia za granicą, ponieważ potrzeb mamy po śmierci ojca nie umiał zaspokoić. Nie usprawiedliwia to rzecz jasna jego odcinania się od Ciebie – cóż, trudno, prawdopodobnie teraz wychowuje go żona i to ona dyktuje warunki. Musisz nad tym przejść, z nadzieją, że w naglącej potrzebie będziesz jednak mogła się do niego zwrócić o pomoc. A czemu zminimalizował kontakty z matką, która tak mocno go kocha? To już problem miedzy nimi. Może w jego odbiorze coś z tą miłością było nie tak. Lub po prostu było jej zbyt dużo.
Nagłe zaktywizowanie się mamy w kierunku zatrzymania Cię w kraju nie może mieć wpływu na Twoje wybory, których zresztą już dokonałaś, a każdym razie są w bardzo zaawansowanym stadium. Mając pewność, że podstawowy byt i zdrowie mamy nie są zagrożone, masz jednocześnie prawo doprowadzić swój plan do końca. Kolejna okazja może się nie powtórzyć. Pozostając tutaj, nic nie zyskujesz (może ewentualnie szybciej skończyłabyś studia), wyjazd do mamy na wieś absolutnie nie ma sensu. Pamiętaj też, trzeźwo i cynicznie, że w Anglii przebąkuje się o prawnym przyhamowaniu imigracji. Korzystaj, póki masz zapał, siłę, sensowny plan i zapewnioną już pracę, byś później nie żałowała. Bo wrócić zawsze można. Wyjechać – niestety nie.
Jestem przekonana, że ta nieutulona dziewczynka w Tobie znajdzie miłość za którymś życiowym zakrętem. Moim zdaniem bardzo dobrze robisz, że nie na tym się w tej chwili koncentrujesz. Poleganie na sobie to świetna szkoła życia i charakteru, zaczynamy siebie lubić, cenić, mieć do siebie zaufanie. Gen niezależności pomaga odnaleźć wolność, zbudować własny świat, określić marzenia. A miłość czeka gdzieś po drodze.
Życzę Ci sukcesu i szczęścia w nowej sytuacji.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze