Zapłacę ci za seks
ANNA MUZYKA • dawno temuKiedyś nazywało się je prostytutkami nie wnikając w motywację i szczegóły techniczne. Narzędziem zarabiania na chleb, mieszkanie i rachunki bieżące było ciało. Dziś prostytutką jest kobieta pracująca w agencji towarzyskiej lub czekająca na klienta na ulicy. Dla dobrze znanych zachowań zaczęto tworzyć nazwy, które nie mają pejoratywnych konotacji. Sponsoring. Sposób na dorobienie do stypendium na studiach, do pensji, zamiast pensji. Ma kilka odmian.
Kiedyś nazywało się je prostytutkami nie wnikając w motywację iszczegóły techniczne. Narzędziem zarabiania na chleb, mieszkanie irachunki bieżące było ciało. Dziś prostytutką jestkobieta pracująca w agencji towarzyskiej lub czekająca na klienta naulicy. Dla dobrze znanych zachowań zaczęto tworzyć nazwy, które nie mają pejoratywnych konotacji. Sponsoring. Sposób na dorobienie dostypendium na studiach, do pensji, zamiast pensji. Ma kilka odmian.
Preferowaną opcją jest gdy on, sponsor, płaci stałą pensję zawyłączność. Jeden sponsor, stały dopływ gotówki, zero problemów.Ciężko jednak znaleźć Sponsora Idealnego. Który opłaci rachunki izapewni byt na odpowiednim poziomie tylko po to, żeby raz na jakiśczas pójść razem na kolację, do teatru i przeżyć fajny seks, przy czymto nie on sam jest tutaj priorytetem. Powinien być zadbany, przystojny iczuły. Najlepiej z własnym biznesem i kilkoma fakultetami. Gość napoziomie. Tylko tak jak książęta z bajki na swych białych rumakachpogalopowali w siną dal, tak i Sponsor Idealny z klasą i napchanymportfelem jest okazem zagrożonym i rzadko spotykanym. Ktoś taki jakRobert, któremu bardziej niż na seksie zależy na swobodnej, miłejkonwersacji, sympatii i wzajemnym szacunku. I tak dwa, trzy razy wmiesiącu. Za 6 tysięcy miesięcznie. Całkiem wysoko wycenionapogawędka. Dlatego nie narzeka na brak zainteresowania. Zasada jestprosta: poza nim nie ma nikogo.
Częściej jednak spotkać możnasamotnych czterdziestolatków, którzy chętnie wyłożą trochę pieniędzyza możliwość seksu z młodszymi, atrakcyjnymi kobietami, które na codzień i za darmo niekoniecznie zwróciłyby na nich uwagę.
Mariusz (36 lat) w Warszawie bywa dwa — trzy razy w miesiącu. Najednym z portali zamieścił anons, że poszukuje młodej, niewysokiejpartnerki, która za kwotę 1000 zł umili mu pobyt w stolicy. W domuzostawia żonę i dwójkę dzieci, o których nie chce mówić, wychodząc zzałożenia, że to zupełnie inna bajka. Od swojej „przyjaciółki"oczekuje przede wszystkim dyskrecji. Pożycie małżeńskie chyba niebardzo mu się układa, skoro w pierwszym zdaniu zaznacza, że chciałbybyć witany spokojnym, życzliwym uśmiechem.
Obok niego anonimowy poszukiwacz szuka studentki, którą mógłby wspomóc. W zamian za seks. Najlepiej studentki, bo nie lubi pustych idiotek, dlatego liczy, że szukając na wyższych uczelniach zapewni sobie pewien poziomintelektualny.
Janusz (40 lat, Kraków) rozwiódł się parę lat temu. — Póki co niezamierzam się wiązać. Lubię niezależność, odpowiada mi to, że nikt niewtrąca się w to, co robię. Seks lubię jako rozrywkę, zresztą któregofaceta nie kręci perspektywa posiadania w łóżku seksownej kobiety?
Ponieważ jego praca wymaga pojawiania się na bankietach, utrzymanka zadodatkową gratyfikację miałaby mu towarzyszyć. — I czasem zrobić dobrzektóremuś z moich klientów.
Nie wyznacza konkretnej ceny, stawia nanegocjacje. Pensja może być płacona w formie tygodniówek,„spotkaniówek", albo łącznie raz w miesiącu. Jak kto woli.
Większość anonsów wygląda tak samo. I chyba już nawet zaczął ustalaćsię pewien ogólnie przyjęty cennik. Przeciętny koszt zarezerwowaniadziewczyny na godzinę waha się między 150 a 200 zł. Za noc trzebazapłacić ok. 1000 zł. Podobne są też oczekiwania. Niemalwszyscy, jak jeden mąż, czy może w tej sytuacji bardziej na miejscubrzmiałoby jak jeden penis, nie oczekują tylko seksu, choć to właśnieza niego chcą płacić. Szukają miłych, ciepłych, sympatycznych kobiet,które wiedzą, czego chcą od życia. Zasadniczo nie zaznaczają, czegochcą, ale widać muszą być w tym mocno zdeterminowane. I wszyscyrówno piszą, że nie interesuje ich znajomość z prostytutkami, czyjak to się nazywa w żargonie „profesjonalistkami". Dość naiwne jestoczekiwanie, że kobieta, która do tej pory nie miała potrzeby i ochotyna taki typ relacji, zupełnie przypadkiem znajdzie na zupełnieprzypadkowej stronie taki anons, który zachwyci ją kwiecistą mową, a mężczyzna"elegancją" (bo wszyscy z nich mają ponad 180 cm wzrostu i sportowąsylwetkę) i pogna na spotkanie.
Po drugiej stronie układu są dziewczyny i kobiety, które na teogłoszenia odpowiadają, bądź równie często same aktywnie poszukująsponsora. Sporo młodych, część z nich to doświadczoneczterdziestolatki, bez kompleksów, bez manii na punkcie własnej(niedo)wagi. Niektóre z nich w lateksowych strojach, z pejczem w rękui zapewniające takie atrakcje, do których zrozumienia mnie potrzebnyjest słownik. 27-letnia Marta nazywa swoje umiejętności„talentem". A ponieważ byłoby szkoda zachować ten talent tylko dlasiebie, to chętnie się nim podzieli. Z tym, że zna jego wartość, aponieważ czułaby się niekomfortowo ze świadomością, że aby opłacić jejtalent cudzej żonie odejmuje się od ust, dlatego szuka mężczyzn owysokim statusie materialnym.
Gabrysia (26 lat), zalogowała się na jeden z serwisów randkowych zciekawości i licząc na nowe znajomości, bynajmniej nie tego typu.Zdziwiła się, gdy niemal od razu zaczęła dostawać maile z propozycjamisponsoringu. — Na początku stawka wynosiła jakieś 600 zł za noc, terazjuż wzrosła dwukrotnie, chyba rzeczywiście kobiece wdzięki są w cenie,ale nie spodziewałam się, że z wiekiem moja wartość będzie rosnąć.Ostatnio napisał do mnie jakiś 48-latek z północnej Polski oferując2500 zł za trzygodzinne spotkanie. Nigdy nie odpowiadam na takiezaczepki, ale tym razem z czystej ciekawości zapytałam, co miałoby sięwydarzyć w ciągu tego czasu. Na początek striptiz, potem seks oralny zkilkoma facetami, a później to już hulaj dusza.
Alina (30 lat) postanowiła dla rozrywki zabawić się w jednorazowespotkania sponsorowane. Spróbować czegoś nowego. Pod względem ekonomicznym nie jestjej to potrzebne, chodzi o to, żeby zobaczyć jak to jest po wszystkimwziąć kasę i wyjść jak gdyby nigdy nic. — Chętnych jest niby dużo,kwestia dobrania odpowiedniego zdjęcia, ale większość z nich dużogada, a jak dochodzi do spotkanie, to wymiękają. Mało który ma jakieśswoje oczekiwania co do seksu. Idą na łatwiznę, że nie muszą sięnagimnastykować, żeby znaleźć kochankę. Za kilka stów za noc mogąsobie zapewnić trochę rozrywki i święty spokój. Plus mają pewność, żejak spotkamy się na ulicy, to udam, że się nie znamy.
Czasem w ten sposób szukają wyjściaz trudnej sytuacji, a czasem sytuacja materialna w ogóle nie jestkryterium, a chodzi o dodanie pikanterii. Bo wartość towaruwycenionego jest wyższa od tego, który można dostać za darmo. Czy osiemnastoletnią licealistkę, która chce dorobić nakosmetyki, na które pewnie i tak by dostała, mamy oceniać tak samojak samotną matkę bez prawa do alimentów za to z kredytem na głowie? Amoże w ogóle nie powinniśmy oceniać?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze