Szpital Britannia
REDAKCJA • dawno temuGłupio się dzieje w państwie Kuby Rozpruwacza, skoro jego obywatele nie chodzą do roboty, tylko odziani we flagi koczują pod szpitalem, czekając na okazania… no właśnie – kogo? Nowego Zbawiciela? Nie. Małego chłopczyka, który nie potrzebuje becikowego ani akcji „Warto pomagać”. Od urodzenia jest darmozjadem, a jego poddani – jak wszyscy biedacy świata tego – koczują na ulicach i wyrzucają noworodki na śmietnik. Latem 2013 roku tym właśnie entuzjazmują się najbardziej prestiżowe i wiarygodne media świata, jakby zabrakło im tematów.
Byłam w Anglii kilka lat. Zawarłam trwałe przyjaźnie. Z Turkami, Hindusami, Francuzami, Niemcami, Hiszpanami. Z Anglikami nie. Chciałam, ale się nie dało. Sama nie wiem, czemu, bo myślę, że bliżej nam mentalnie do nich, niż np. do Irlandczyków czy Słowian, jak zwykło się uważać. Melancholia i trunkowość to nie są jakieś wyjątkowe cechy, świadczące o duchowej bliży. Ot, pospolitość wspólna rzeszom ludzkości.
Ad rem: Anglicy mają kompleks mocarstwa kolonialnego, my – mocarstwa rozebranego. W obu wypadkach męczeństwo. Oni hołubią Świętego Graala, my – Papieża, ale transparent chrześcijaństwa dzierżyliśmy na równi mocno. W dumie możemy się ścigać.
Jest tylko jeden wstydliwy problem. Monarchia.
Nigdy nie pojmę, jak sukienka ślubna jednej pani przedszkolanki mogła zaprowadzić dyktaturę w modzie na lata. Jak można pasjonować się smutnymi, przyziemnymi perypetiami intymnymi królewskiej rodzinki, zboczonej od czasów dużo wcześniejszych niż barbarzyński morderca żon Henryczek Ósmy. Jak można wielbić swoją niewinną księżnę, potem potępiać ją za depresję i ekscesy seksualne, by wreszcie uznać za świętą w wyniku perfidii mediów. I jak można nie postawić tych mediów pod sąd, tylko entuzjazmować się kolejnym ożenkiem nieszczęsnego wdowca, choć wiadomo, że dopiero teraz pojął tę, z którą od zawsze się gził?
Głupio się dzieje w państwie Kuby Rozpruwacza, skoro jego obywatele nie chodzą do roboty, tylko odziani we flagi koczują pod szpitalem, czekając na okazanie… no właśnie – kogo? Nowego Zbawiciela? Nie. Małego chłopczyka, który nie potrzebuje becikowego ani akcji „Warto pomagać”. Od urodzenia jest darmozjadem, a jego poddani – jak wszyscy biedacy świata tego – koczują na ulicach i wyrzucają noworodki na śmietnik.
Latem 2013 roku tym właśnie entuzjazmują się najbardziej prestiżowe i wiarygodne media świata, jakby zabrakło im tematów. A mamusia dzidziusia nie może się pokazać przed szpitalem, nim nie odwiedzi jej prywatny fryzjer. Wysłałabym ich w podróż poporodową na Syberię!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze