Podrabiane dwie kreski!
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuMarta za pomocą używanego testu ciążowego śmiertelnie przeraziła męża. Chciała się na nim zemścić. Anna od byłego wyłudziła pieniądze i pojechała na wakacje. Obie nie żałują, ani się nie wstydzą.
Marta (34 lata, urzędniczka z Łodzi):
— Poznaliśmy się na studiach, byliśmy parą od pierwszego roku. Piotrek został na uczelni, zaczął karierę naukową, a ja poszłam do pracy do urzędu. Pobraliśmy się, gdy zrobił doktorat, a ja awansowałam na kierownicze stanowisko. Było dla mnie oczywiste, że po ślubie zajdę w ciążę, urodzę dziecko, potem drugie. Ale Piotrek prosił, żeby „z tym” poczekać kilka lat, aż się habilituje. Rozumiałam jego argumenty, zgodziłam się poczekać.
Kiedy się habilitował, mieliśmy ponad 32 lata. Byłam pewna, że teraz przestaniemy już używać prezerwatyw. Ale on znów prosił o rok, bo dostał etat na uczelni w innym mieście – na bardzo prestiżowym uniwersytecie. Znów zgodziłam się poczekać. Kochałam go przecież, byłam dumna z jego osiągnięć, wierzyłam w wyniki jego badań, wspierałam go. Myślałam sobie – co w końcu znaczy rok?
Przyjeżdżał pociągiem co weekend. Był czuły i okazywał mi miłość, więc do głowy by mi nie przyszło, że ma kochankę.
Wtedy był pewien, że jest na balkonie sam. Stałam na dole, przycinałam róże, słyszałam każde słowo. Myślałam, że umrę. To była najgorsza chwila w moim życiu. Słyszałam, jak szeptał komuś czule: „Jelonku, stęskniłem się za twoimi cycuszkami”. Mówił do jakiejś innej kobiety takimi samymi zdrobnieniami, jakimi zwracał się do mnie!
Kiedy zasnął, przeczesałam mu kieszenie, portfel, telefon i komputer pod kątem „Jelonka”. Znalazłam na portalu społecznościowym profil pięknej pani doktor i jej bogatą korespondencję z moim mężem. Nie miałam żadnych wątpliwości: mój małżonek od roku miał gorący romans. Nie byłam ani oryginalna, ani pełna wybaczenia. Nienawidziłam i jego, i jego blond lafiryndy. Chciałam się zemścić. Chciałam, żeby ich bolało.
Przeszukałam internet pod kątem sposobów na zemstę. Wygrał ten ze sfałszowanym testem ciążowym. Poszło łatwo. Kupiłam test przez internet.
Najtrudniejsze w tej całej zabawie było dla mnie udawanie, że o niczym nie wiem. Na szczęście Piotrek przyjeżdżał do domu tylko w weekendy, więc jakoś kłamałam przez telefon, że mam migrenę i dlatego rozmawiam z nim w ten sposób… Kiedy przyjechał w piątek po południu, odegrałam piękną scenę. Przygotowałam na kolację jego ulubione steki, włożyłam jego ulubioną sukienkę. Kiedy nalałam wina tylko jemu, na jego twarzy zamajaczył wyraz niepokoju. Jak ja go wtedy nienawidziłam! W końcu powiedziałam mu, że mam dla niego nowinę, i jak w widzianej kiedyś reklamie kawy podałam mu przewiązane kokardą pudełko.
Jaką miał minę, kiedy wyjął ze środka maleńkie dziecięce buciki!
Nie chciał uwierzyć. W końcu pokazałam mu test z dwiema kreskami. Był wstrząśnięty i nie ukrywał tego. Wybiegłam z mieszkania, żeby nie widział, jak bardzo cierpię. Nie dość, że nie chciał mnie, nie chciał też naszego dziecka.
Co z tego, że żadnego dziecka nie było?
Wydzwaniał bez przerwy. Byłam zrozpaczona, czułam się odrzucona, niechciana, niekochana, oszukana: czekałam na niego tyle lat, po to, by na końcu odszedł do innej kobiety… Nie chciałam z nim rozmawiać. Mogłam też rozgrywać sytuację ciążą, której przecież nie było. Niech pocierpi, niech pomyśli, że teraz, skoro będziemy mieli dziecko, będzie musiał być już ze mną do końca życia! Niech powie swojej nowej ukochanej, że zrobił dziecko żonie, niech cierpią oboje!
Po tygodniu przyznałam się, że to blef, i że wiem o jego romansie. Wniosłam o rozwód, jestem w trakcie sprawy. Nie żałuję numeru z podrabianym testem. Ten gnojek zasłużył na gorszą karę.
Anna (29 lat, aktorka z Warszawy):
— Franek jest mimem. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Dałam się nabrać na łzawe opowiastki o trudnym dzieciństwie, o pijącym ojcu i chorej matce. Po trzech tygodniach znajomości zgodziłam się przyjąć go pod swój dach, po trzech kolejnych wpuściłam go do swojego łóżka. Żarł moje żarcie z lodówki, kąpał się w wodzie, za którą ja płaciłam. Szukał pracy, ale bezskutecznie. Po dwóch miesiącach miałam już trochę dość lenia i pasożyta, i zaczęłam się zastanawiać, jak go spławić, kiedy… znalazłam go w łóżku z dość puszystą nastolatką.
W moim łóżku!
Z powodu awarii prądu odwołano w teatrze spektakl, wróciłam do domu kilka minut po 19.00. Ich nagość nie pozostawiała wątpliwości… Miałam ochotę udusić oboje. Franka – bo mnie oszukał, zdradził, wykorzystał, poniżył, i tę gówniarę – bo przecież musiała widzieć, że jest w domu jakiejś innej kobiety. Musiała widzieć moje stojące w przedpokoju pantofle, musiała widzieć tylko jedno duże łóżko!
Wyrzuciłam ich z domu oboje i zaczęłam obmyślać zemstę. Poczytałam tu i tam i uznałam, że najlepszy sposób to udawać, że jestem w ciąży. Byłam pewna, że Franek będzie chciał zapłacić mi za usunięcie ciąży. Postanowiłam, że wyłudzę od niego trzy tysiące złotych.
Było, jak myślałam. Jednego dnia pokazałam mu kupiony przez Internet test, następnego miałam gotówkę. Pieniądze pożyczył od brata. Wyliczył sobie pewnie, że taniej będzie zapłacić raz i mieć problem z głowy, niż płacić do końca życia alimenty…
Więcej już nie zobaczyłam mima Franka.
Za wyłudzone pieniądze pojechałam na super wakacje. Dwa tygodnie na greckiej wyspie, coś pięknego. Nie wstydzę się tego, co zrobiłam. Zemsta jest słodka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze