Instruktor erotoman
BARBARA KAŹMIERCZAK • dawno temuNieprzyjemni egzaminatorzy z subiektywnym podejściem do zdających, wreszcie sam kurs, czyli kilkadziesiąt godzin, które spędza się w małym pudełku z obcą osobą uczącą obsługi urządzenia na czterech kołach i poruszania się po miejskiej dżungli - to chleb powszedni dla co drugiej osoby, która chce uzyskać prawo jazdy. Dla mnie również. Ale najgorsze, że na drodze ku upragnionemu prawku poznałam wielu instruktorów o lepkich rączkach i niewybrednym słownictwie.
Sfrustrowani, nieprzyjemni egzaminatorzy z nieuczciwym i subiektywnym podejściem do zdających, wreszcie sam kurs, czyli kilkadziesiąt godzin, które spędza się w małym pudełku z obcą osobą uczącą obsługi urządzenia na czterech kołach i poruszania się po miejskiej dżungli — to chleb powszedni dla co drugiej osoby, która chce uzyskać prawo jazdy. Dla mnie również. Ale najgorsze, że na drodze ku upragnionemu prawku poznałam wielu instruktorów o lepkich rączkach i niewybrednym słownictwie.
Ach, jak ja to lubię!
Kiedy pewnego grudniowego popołudnia wsiadałam po raz pierwszy jako kierowca do czerwonego Fiata Punto, nie wiedziałam co mnie czeka. Przywitałam się z instruktorem — mężczyzną w średnim wieku. Trochę zarostu na twarzy, znacznie mniej na głowie, odrobinę rozciągnięty sweter i serdeczny uśmiech. Pierwsze lody zostały przełamane, szybko przeszliśmy na Ty.
Po tym jak niepotrzebnie przyznałam, że samochody mnie przerażają, wiedział już, że Kubicą nie będę. Moją oporną naukę rozjaśniały momenty sukcesów, za to wszystkimi kolorami tęczy ubarwiały je przeróżne ekscesy związane z jego coraz większym zainteresowaniem moją osobą.
O konieczności noszenia golfa przekonałam się już po pierwszych lekcjach, kiedy to na przyjacielskie pożegnanie zostałam uszczypnięta w brzuch. Ze względu na wieczny optymizm i niedowierzanie własnym zmysłom kontynuowałam zajęcia. Metodą działania tego instruktora było zaskoczenie. — No dociśnij ten gaz! mówił kładąc na chwilę rękę na moim kolanie, — Zmień bieg słyszałam i zaraz potem czułam jego dłoń na mojej, która nakazaną przez niego czynność wykonywała. Gdy wyjeżdżaliśmy na parking niedaleko lasu, żartował, że zaciągnie mnie w krzaki, raz nawet niezwykle dowcipnie zasłonił mi ręką oczy, a ja równie żartobliwie zareagowałam — momentalnie zjeżdżając na lewy pas.
Kiedy na serdeczny palec zaczęłam wkładać babciny pierścionek z diamentem, by pomyślał, że jestem zaręczona (czyli zajęta), kiedy podczas cofania on przybliżał się do mojej twarzy mówiąc: — Ach, jak ja to lubię! i finalnie — gdy komórką zaczął mi robić zdjęcia, bez pozwolenia oczywiście, powiedziałam: — Dość!
Rozmowa z biustem
Mój wniosek o zmianę prowadzącego rozpatrzono pozytywnie. Na kolejnej lekcji jeździłam z miłym, siwiejącym panem z wąsami. Zaciągał lekko i zarażał pesymizmem. Uwielbiał wydawać niezrozumiałe polecenia i trochę ponarzekać na zepsucie młodzieży. Już po pierwszej jeździe stwierdził, że może być ciężko. To byłoby do zniesienia, gdyby nie fakt, że wszystkie słowa kierował w stronę mojego biustu, zapobiegawczo ubranego w golf. Jak można się domyślić nie była to dla mnie komfortowa sytuacja, ale z drugiej strony wstydziłam się mu powiedzieć: — Proszę przestać mówić do moich piersi. Wszystko to powodowało, że na prowadzeniu auta skupiałam się niewystarczająco, w efekcie czego niemal spowodowałam zderzenie czołowe na skrzyżowaniu. Jednakże pan instruktor w momentach ważnych dla zdrowia i życia potrafił porzucić kosmate myśli na rzecz odpowiednich manewrów i pisku opon.
Na pytanie, czy jest możliwość bym zdała, usłyszałam dobrotliwe: — Cuda się zdarzają, moje dziecko.
Delikatne męskie narzędzie
Niepowodzenie na pierwszym egzaminie przyczyniło się do rocznej separacji z kursami. Ale wróciłam. Mając w pamięci wcześniejsze doświadczenia nie zwróciłam się do żadnego z poprzednich instruktorów. Wsiadłam do samochodu nowego.
Może będę zbyt dosadna, ale był on wielkości małej orki i miał fryzurę Gargamela. Z początku wydał mi się opanowany i rzeczowy. W sumie potem też taki był, ale doszły inne cechy — otóż uwielbiał gierki słowne o zabarwieniu erotycznym. Czasem miałam wrażenie, że testuje, w którym momencie się zaczerwienię. I tak: skrzynia biegów była delikatnym męskim narzędziem, odpowiednie hamowanie sprawdzianem mojej kobiecej subtelności.
Wysiąść chciałam po tym, jak zadowolona z siebie powiedziałam, że ruszanie z ręcznego zawsze mi wychodzi, na co usłyszałam: — Nie mów tak, bo się zarumienię.
Żeby nie było monotonnie dodam, iż ten instruktor był również antyklerykałem, co dało się mocno odczuć i podbudował mnie mówiąc, że ludzie z moimi umiejętnościami już zdają.
Mój ideał zarobiony
Z braku pomysłów i dobrych rad od tych co już zdali, wybrałam nową szkołę i instruktora intuicyjnie. Ot tak. I szósty zmysł nie zawiódł. Nowy instruktor był ucieleśnieniem łagodności, cierpliwości, a przede wszystkim empatii. Jego niebieskie oczy wyrażały solidarność z biedactwami, które poddane niewyobrażalnemu stresowi, prędzej czy później będą musiały się zmierzyć z egzaminem. Na jazdach z nim naprawdę wiele się nauczyłam i wreszcie ktoś mi szczegółowo powiedział, jakie błędy popełniam. Czyż nie ideał? Ano tak, dlatego jego terminarz był zupełnie zapełniony i nie miał dla mnie czasu przed datą zero, czyli egzaminem numer trzy.
Zemsta jest słodka!
Kolejny instruktor, którego „dostałam”, był zupełnie inny, choć wcale nie gorszy. Jego energiczność przytłumiona była nieco zapachem tanich papierosów (postoje „na fajkę” odbywały się regularnie) i swetrów nie pierwszej świeżości, ale w zasadzie niczego nie mogę mu zarzucić.
Pysznił się tym, że jest cennym źródłem informacji, ponieważ jest w trakcie zdawania na egzaminatora, co było przyczyną szeregu utyskiwań na trudność i niesprawiedliwość w sposobie dostawania się do tej „kasty”. Okazało się nawet, że egzaminy na egzaminatora zdaje jeszcze mniej ludzi niż na prawo jazdy. Kółko się zamyka. Już wiadomo, że to, co dzieje się w trakcie testów praktycznych jest po prostu zemstą wkurzonej kasty.
Tu powinnam zakończyć: i żyła długo i szczęśliwie, bez stłuczki… Niestety, moje starania o upragniony dokument nadal nie doszły do skutku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze