Fuckfriend – pan do łóżka
ANNA MUZYKA • dawno temuBardziej fuck niż friend. Znajomy, z którym miło spędza się czas - przeważnie nago i (przynajmniej przez pewien czas) w pozycji poziomej. Układ jest jasny: dajemy z siebie maksimum możliwości przy minimum zaangażowania. Czy taki układ jest możliwy. Czy jako kobieta w pełni świadoma swoich seksualnych potrzeb, tak długo jak nie znajdę faceta, z którym planować będę suknię z welonem i gromadkę dzieci, skazana jestem na celibat? Czy bez problemu znajdę zarówno montera od łóżka jak i pana do łóżka?
Kiedy jestem głodna, a moje umiejętności kulinarne oscylują wokół dolnej granicy kompromitacji, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebym zjadła na mieście. Ponieważ wciąż nie zrobiłam prawa jazdy, to gdy muszę gdzieś szybko dojechać, dzwonię po taksówkę. Nie potrafię sama naprawić pralki i komputera, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił to zrobić za drobną opłatą lub nawet bez. Czy jako kobieta w pełni świadoma swoich seksualnych potrzeb, tak długo jak nie znajdę faceta, z którym planować będę suknię z welonem i gromadkę dzieci, skazana jestem na celibat? Czy bez problemu znajdę zarówno montera od łóżka jak i pana do łóżka?
Fuckfriend. Bardziej fuck niż friend. Znajomy, z którym chodzi się na imprezy, do kina, miło spędza czas. Przeważnie nago i (przynajmniej przez pewien czas) w pozycji poziomej. Układ jest teoretycznie jasny: dajemy z siebie maksimum możliwości przy minimum zaangażowania. Czy taki układ jest w ogóle możliwy? Czy dwójka emocjonalnie dojrzałych ludzi jest w stanie regularnie spotykać się w tak intymnych sytuacjach i nie poczuć zazdrości, kiedy nagle ten „tylko kolega” zacznie spotykać się z jakąś inną kobietą?
Magda (25 lat) swojego pierwszego fuckfrienda miała 3 lata temu, niedługo po rozstaniu z partnerem, z którym spędziła dobrych parę lat. — Byłam wtedy strasznie samotna, przeszedł mi żal po rozstaniu i zaczynałam być cholernie głodna seksu. Nie chciałam się z nikim wiązać, zresztą nikogo konkretnego nie było na horyzoncie. Z Adamem znaliśmy się wcześniej i zawsze uważałam go za atrakcyjnego. No i stało się. Było rewelacyjnie. To zupełnie inna perspektywa patrzenia na seks: nie starasz się okazywać komuś czułości, po prostu bawisz się na maksa.
Z tym kumplem spotykała się prawie rok, aż do jego wyjazdu za granicę. Teraz czasem wysyłają sobie zdawkowe maile, wie, że jest w związku, ona pozostaje singlem, ale w razie nagłej potrzeby zawsze może zadzwonić do jednego z dwóch „kolegów”. — Czy wiedzą o sobie? Żadnemu z nich nie obiecywałam wyłączności, a nie czuję potrzeby spowiadania się im z tego, co i z kim robię.
Najgorsze co można zrobić w takim układzie, to nagle się zakochać. Poczuć do tej drugiej osoby jakikolwiek aspekt manii własności. Iwona (28 lat) poznała Tomka na serwisie randkowym. W łóżku, a w zasadzie w krzakach w jednym z parków wylądowali już na pierwszej randce. A potem to już się potoczyło. Niby od początku ustalili, że spotykają się bez żadnych ograniczeń. W międzyczasie ona raz czy dwa spotkała się z innym facetem. Tomek był wściekły, zakończyło się karczemną awanturą i wzajemnymi seriami wyrzutów.
— Nie wiedziałam, o co mu w ogóle chodzi? Niczego mu nie obiecywałam. Zachował się jak kretyn! Kazałam mu spieprzać i więcej nie pokazywać się na oczy. Wytrzymała miesiąc. Zaczęło jej brakować już nie tyle seksu, co jego samego. Wyjechali na weekend, a prosto od niej pojechał do jakiejś innej fuckfriendki. — Wtedy to z kolei ja zaczęłam wariować z zazdrości. Nie nadaję się widać do takich układów. Czuję się jakbym zdradziła jego i po części siebie. Tego się nie da całkiem oddzielić od uczuć. Można się co prawda pieprzyć jak zwierzęta, ale kiedyś pojawia się niesmak i poczucie, że zachowałaś się jak szmata.
Agata (31 lat), od dwóch lat mężatka, przed poznaniem męża miała kilku fuckfriendów. — Seks i miłość to zupełnie dwie inne sprawy! To tak samo jak porównywać kebab z budki z romantyczną kolacją przy świecach. Niby robisz to samo, ale otoczka i nastawienie są zupełnie inne. Zdarzali mi się faceci, którzy fizycznie pociągali mnie jak mało kto, ale jak tylko zaczynali się odzywać, to czar pryskał. Wyjście było proste — nie dawać im gadać za dużo. I obie strony były zadowolone. Grunt to na początku usiąść i powiedzieć wprost, co wolno, a co nie, wtedy nawet jeśli koleś nagle się zakocha, to możesz mu spokojnie powiedzieć, że przecież zasady były jasne, zgodził się na to i teraz nie może mieć do ciebie pretensji. No i oczywiście jeśli wiesz, że jesteś kochliwa, to lepiej nie baw się w takie układy, może zaboleć.
Agata poznała swojego męża na imprezie. I od razu wiedziała, że ten facet może być kimś więcej niż tylko panem do łóżka. Po pierwszej randce pojechała do swojego ówczesnego kolegi i przedstawiła mu sytuację. — Trochę żałował, ale stwierdził, że nie ma problemu i życzył powodzenia.
Eryk (30 lat) porównuje luźne związki oparte tylko na współżyciu do społecznej masturbacji. — W naszym społeczeństwie wciąż panuje przekonanie, że seks jest dopełnieniem małżeństwa lub związku. Umawianie się dwóch osób na czynność fizjologiczną ma na celu zmniejszenie napięcia. Jeżeli masz dwójkę ludzi, którzy godzą się na seks bez zobowiązań, to to nie różni się zasadniczo od masturbacji. Na dobrą sprawę takie spotkania nie różnią się też od zebrania np. kółka filatelistów — spotykamy się w z góry ustalonym celu i tyle, pomagamy sobie, nie jesteśmy od siebie zależni, no fakt, nasze spotkania się bardziej ekscytujące i lepsze od umawiania się z prostytutką. Lubiłem taką odmianę, dawała mi poczucie swobody, różnorodność partnerek pozwalała eksperymentować.
Różnice w seksie poza i tym związkowym są widoczne niemal od razu. Agata przyznaje, że od kiedy jest w związku, to sam akt wygląda zupełnie inaczej, przestał być skomplikowaną choreografią odgrywaną na różnych, często dość dziwnych płaszczyznach, a stał się niemalże metafizycznym doznaniem, wielowątkową deklaracją miłości, lojalności i przywiązania. Eryk dodaje, że będąc z kimś na stałe w równej części stara się coś dać i wziąć. Wcześniej tylko brał.
Po co nam fuckfriend? Żeby się wyżyć, to z pewnością, żeby zagłuszyć brak kogoś na stałe. Według Eryka nawet facet, ten, który rzekomo myśli tylko jedną częścią ciała i zwiększone w tymże organie ciśnienie źle działa na całość psychosomatyczną, raz na chiński rok odczuwa potrzebę czysto psychicznej bliskości z kobietą. Jakąkolwiek, ale zawsze. Popatrzeć, pogadać, poczuć ten styl konwersacji, gdzie z góry wiadomo, jak to się skończy. Prawdziwy miłośnik kobiet może mieć kilkanaście partnerek, ale żadnej z nich nie skrzywdzi. Oczywiście nie mówimy tutaj o tych, którzy celują w pierwszą lepszą tipsiarę. To taka forma wymiany handlowej.
Wymiana handlowa, ciało za ciało. Decyzja dwójki dojrzałych ludzi, którzy wiedzą, że po dobrym seksie hormony świrują i wszystko, łącznie z tym w gruncie rzeczy dość przypadkowym partnerem, wydaje się bardziej atrakcyjne, ale to nie oznacza jeszcze zakochania i za parę dni wróci do normy. Czy w takim układzie jest coś nie tak? Czy jest to niemoralne, skoro żadna ze stron nie czuje się wykorzystana i pokrzywdzona?
No to mam dzwonić czy nie?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze