Pismo dla mężczyzn
REDAKCJA • dawno temuPierwsze szlify w kwestii stosunków męsko-damskich zdobywałam na lekturze Filipinki:). Wydawałoby się, że od tamtych czasów sporo się zmieniło. Ziemia jednak obraca się nadal w tym samym kierunku. W kierunku mężczyzn właśnie.
Do takiej konkluzji doszłam, czytając najnowszy numer Olivii, reklamowanej w duchu totalnej odnowy. Między innymi miało być dużo psychologii. I jest!
Wstrząsnął mną szczerze zwłaszcza artykuł Emocje, od których uciekają faceci, czyli jak nie powinnaś się zachowywać. Pierwsze szlify w kwestii stosunków męsko-damskich zdobywałam na lekturze Filipinki:). Wydawałoby się, że od tamtych czasów sporo się zmieniło. Ziemia jednak obraca się nadal w tym samym kierunku. W kierunku mężczyzn właśnie. A nawet zastanawiam się, czy porady Filipinki nie były bardziej odkrywcze i postępowe…
Z artykułu dowiadujemy się, między innymi, że mężczyzn nie należy denerwować. W żaden sposób.
Nie wolno wspominać przy nich o sytuacji i roli współczesnego faceta w ogóle, bo odbiorą to osobiście, jako przytyk, i się na nas pogniewają.
Nie wolno mieć pretensji, że ukochany się spóźnił, nie mówi, gdzie był, lub zapomniał o czymś, bo to histeria, a tej cechy oni w nas nie cierpią. Mogą się poczuć jak partner chorej osoby i zasugerować terapię.
Gdy narastają w nas negatywne emocje, mamy wyjść na świeże powietrze i zastanowić się nad sobą.
Z tekstu wynika, że ta sytuacja to efekt równouprawnienia – współczesny mężczyzna szuka relaksu u boku pogodnej racjonalistki, inteligentnej i zdystansowanej do siebie. Czego szuka współczesna kobieta? Nieważne.
Przytoczono również wyniki badań amerykańskich, wedle których, aby związek przetrwał, na jedną niemiłą sytuację musi przypadać… pięć miłych. Wniosek? Jeśli zrobimy partnerowi awanturę, musimy potem wykonać wobec niego pięć przyjaznych gestów. Brak danych o tym, jak to działa w odwrotną stronę. Pewnie przeczytam o tym w Playboyu.
I wreszcie: nie należy desperacko pragnąć miłości, bo mężczyźni się tego boją. Okazywanie potrzeby uczucia to zaproszenie do… seksu bez zobowiązań. Ja na miejscu facetów poczułabym się mimo wszystko nieco urażona – czyżby byli aż takimi durniami i prymitywami?
A skoro tak, to jakim cudem w ogóle tworzą się jakieś pary, ba, rodziny?!
Może znajdę odpowiedź w następnym numerze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze