Kuciapka i cyce: miejsca wstydliwe
REDAKCJA • dawno temuNie pojmę nigdy, jak można mieć czas i kasę na fryzjera, rzęsy, brwi, pazury, prezenciki dla swoich misiów-pysiów, ba, na środki antykoncepcyjne, a nie znaleźć go na 10-minutowe badanie, ważne dla życia. Przecież te biusty i waginy to nasza duma, uroda, zdrowie, kobiecość, oręż podbojów. Jaki sens wydawać 500 zł na stanik i majtki, jeśli się nie wie, co się w nich nosi i czy to coś nie szwankuje?
Dostałam 2 tygodnie temu zaproszenie na darmową mammografię w ramach jakiejś akcji przesiewowej. Nic nie doczytałam – zadzwoniłam, umówiłam się, odbębniłam. Nie wiem, czy organizatorzy tego rodzaju badań dobierają placówki medyczne do adresu zameldowania – ja w każdym razie miałam z domu 8 minut spacerkiem.
Mammografia to rzeczywiście mało przyjemne, ale dokładne prześwietlenie biustu. W prywatnej przychodni kosztuje drogo. Kiedy jest za darmo, nie ma wielu chętnych. Jest to dla mnie rzecz nie do pojęcia. Mam kilka zabieganych przyjaciółek, obdzwoniłam, czy też dostały zaproszenie… Dostały – i co? Jak dzieci! Niby żwawe pięćdziesiątki, jeszcze trzaskają biznesy i zdobywają facetów, a na słowo „mammografia” (podobnie jest z „cytologią”) reagują jak pięciolatek na dentystę. Przestań, nie mam czasu, to boli, to zniekształca, to jest zimne, wsadzają ci piersi w imadło, nie rozbiorę się przy facecie, bo mam jak naleśniki, boję się wyniku… To najczęstsze, światłe komentarze. Jeśli większość moich nieźle wykształconych i uposażonych koleżanek czasem i 20 lat nie było u ginekologa, o badaniu piersi nie wspominając, to jaka jest średnia krajowa?
A w końcu odpowiadacie nie tylko za siebie. Trzeba dbać o cycki i cipki dla partnerów, dzieci i wnuków. Skoro argument o własnym świętym spokoju nie trafia.
Naturalnie, w telewizji, prasie kolorowej, biurowych kafejkach roi się od pań ze świecznika, niezwykle rozsądnych, które głoszą, że badają się non stop. W pracy osobiście mam koleżankę, która najchętniej biegałaby na cytologię po każdym stosunku, a na mammografię – po każdym ugryzieniu w pierś. Niestety, nie ma ku temu wskazań medycznych, a wręcz przeciwnie, trzeba odczekać… Tylko czemu ta „wspaniała” propaganda nie działa na przeciętną Polkę, zamożną czy biedną, wykształconą czy prostą?
Moja koncepcja jest taka, że pod względem badań narządów płciowych sterczy nam wszystkim słoma z butów, tak zostałyśmy wychowane. To sprawy wstydliwe: jak nic mi nie jest, to po co mam się badać. Moja wysoko postawiona znajoma stwierdziła niedawno, że już nie chodzi do ginekologa, bo i tak miesiączki ma już tylko co 3–4 miesiące, więc to koniec kobiecych problemów… Dziwna jest dla mnie ta ciemnota, przecież leczenie raka jest po stokroć droższe niż liposukcja, luksusowa bielizna i wczasy na Teneryfie. Nie mówiąc o cierpieniu…
Baby, czego Wy się boicie? Udajecie twardzielki z klasą, uprawiacie seks we wszystkich możliwych pozycjach, a brzydzicie się faceta z wziernikiem. Dla mnie to żałosne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze