Uczciwe porno po ślubie
REDAKCJA • dawno temuPodobno jesteśmy państwem wyznaniowym. Ja tego nie widzę. Wszyscy uprawiają lub chcą uprawiać seks, to absolutny priorytet. Przed ślubem. Żyją w jakiejś magmie internetowo-filmowo-reklamowej. Wszystko – ubranie, zachowanie, zainteresowania – służy jedynie zdobyciu osoby do łóżka, a następnie dyskutowaniu o tym.
Jestem religijna, ale nie zawsze taką byłam. Matka jest ateistką, w czym zorientowałam się w podstawówce, pośrednio, poznałam prawdę od kolegów i koleżanek – nie zostałam po prostu ochrzczona, taki drobiazg. Ojciec odszedł z domu, ułożył sobie życie z wdową, z którą mógł wziąć ślub kościelny i żyć według swoich zasad, a nie według braku zasad mojej matki… Tak to oceniam dziś, mając dwadzieścia dwa lata, bo jako dziecko na rozumową ocenę nie miałam szans.
Matka w jakimś sensie „znalazła się”, reagując na moje potrzeby i pozwalając mi pójść do gimnazjum prowadzonego przez siostry zakonne. Potem już wybierałam samodzielnie. Mogłam przyjąć komunię, chodzić do kościoła.
Dzisiaj mieszkam sama, wydawałoby się, że żyję tak, jak chcę. Jest tylko problem. Jako studentka uczelni katolickiej, czuję się równie osamotniona i wyobcowana, jak kiedyś tamta nieochrzczona dziewczynka. W ogóle nie wiem, gdzie są ci prawdziwi katolicy, czyżby chowali się ze strachu przed nagonką? Na moich studiach na pewno ich nie ma.
Podobno jesteśmy państwem wyznaniowym – tak nas krytykują przeciwnicy. Ja tego nie widzę. Nie mam ani jednej bratniej duszy w swoim otoczeniu. Wszyscy uprawiają lub chcą uprawiać seks, to absolutny priorytet. Przed ślubem. Żyją w jakiejś magmie internetowo-filmowo-reklamowej. Wszystko – ubranie, zachowanie, zainteresowania – służy jedynie zdobyciu osoby do łóżka, a następnie dyskutowaniu o tym.
Nie mam przyjaciółek, bo ich dążenia są dla mnie prymitywne, odrażające i krótkowzroczne. Nie mam chłopaka, próbowałam mieć – jeden posłał mnie nie tyle na drzewo czy w diabły, jak to się brzydko mówi – a jedynie do programu Drzyzgi, jako jakiegoś dziwoląga.
Jestem człowiekiem, z wszelkimi słabościami. Cierpię na bezsenność, capuję, trafiam czasem o 3–4 w nocy na reklamówki filmów pornograficznych w telewizji. Są odarte z romantyzmu, ale nie to mnie boli. Zastanawiam się: czy wszystko w życiu jest podporządkowane seksowi, 24 godziny na dobę? Na pralce, zmywarce, parapecie, huśtawce? Gdzie czas na pracę, dom, sprzątanie, kochanie zwierzęcia, uczenie się? Przecież nie da się, nawet nie będąc osobą wierzącą, uprawiać seksu non stop! Trzeba chyba coś w życiu osiągnąć, dążyć do czegoś?
A nawet już niech będzie ten seks przed ślubem… To próba charakterów przecież. Bo co potem? Co z ludzkim potencjałem pojawienia się dzieci, jeśli seks będzie bożkiem, czczonym bez opamiętania? Miałabym rodzić rok w rok, bo mąż nie może wytrzymać ani dnia bez? A kto później te dzieci utrzyma na poziomie, bez wyciągania rąk o pomoc do niechętnych urzędów?
Nie jestem z kamienia, niektóre moje osobiste wizje seksu czasem podniecają mnie. Ale musiałaby to być ukochana, zaufana osoba… Miłość fizyczna oparta na uczciwości jest piękna i naturalna. Nie wiem, może są jakieś niszowe filmy „pornograficzne”, dosłowne, w których jednak występują kochające się małżeństwa? Takie filmy można by pokazywać nawet w kościołach, na naukach przedmałżeńskich, czemu nie? Albo rozdawać na płytach do oglądania we dwoje, intymnie. Żeby ludzie zrozumieli, jak nierozerwalne są pojęcia wiary, miłości i odpowiedzialności za drugiego człowieka!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze